Andrzej Klemba: Na mundialu w 1982 roku sytuacja reprezentacja Polski była podobna? Też awans z grupy zapewniliście sobie w ostatnim meczu. Marek Dziuba: Teraz nasza drużyna jest w lepszej sytuacji, bo jest liderem i wystarczy jej remis. Wtedy w grupie po dwóch kolejkach wszyscy mieli po tyle samo - po dwa punkty. Razem z Kamerunem byliśmy w gorszym położeniu od Włoch i Peru, bo nie strzeliliśmy ani jednej bramki, a oni zdobyli po jednej. W przypadku kolejnych remisów bezbramkowych, byśmy odpadli. Dlatego potrzebowaliśmy zwycięstwa z Peru. W 1982 roku byliście zespołem, którego uważano, że może namieszać, tymczasem wyjście z grupy wisiał na włosku? - Tak naprawdę to byliśmy dużym znakiem zapytania. Z powodu stanu wojennego, żadne reprezentacje nie chciały z nami grać i mierzyliśmy się w sparingach tylko z zespołami klubowymi. Nie wiedzieliśmy na co stać, Nikt chyba nie wiedział. Pan w dwóch pierwszych meczach nie zagrał, ale wszedł właśnie w meczu z Peru za kontuzjowanego Jana Jałochę. - Choć miałem już za sobą ponad 45 meczów w reprezentacji, to odczuwałem duży niepokój. Miałem w pamięci spotkanie z 1977 roku w Wołgogradzie z ZSSR, który przegraliśmy 1-4. Po tym meczu na dwa lata wyleciałem z kadry. Z Peru wchodziłem na boisko w 26. minucie przy stanie 0-0. Pomyślałem sobie, że jak popełnię jakiś błąd, przeze mnie stracimy gola i wrócimy do domu, to będę za wszystko winny. Na szczęście nie dość, że przyczyniłem się d zdobycia bramki, to wysoko wygraliśmy, a potem zapisaliśmy piękną kartę na mundialu. Teraz wystarczy nam remis do awansu, ale zmierzymy się z głównym faworytem nie tylko grupy, ale także mistrzostw świata. Kibice i dziennikarze obawiają się, że będziemy się tylko bronić. - Powinniśmy zrobić wszystko, by ten mecz wygrać, a to znaczy, że murowanie bramki nie jest najlepszym pomysłem. Można popełnić błąd i wszystko zakończy się fatalnie. Oczywiście nie stać nas, by zagrać otwarty futbol. To musi być wyrachowana piłka nożna. Umiemy grać z nożem na gardle i takiej sytuacji wznieść się na wyżyny umiejętności. Polaków zawsze było stać na ułańska szarzę z bagnetami na czołgi. Dlatego jestem dobrej myśli. Potencjalnie Argentyna to zespół o ogromnej sile ofensywnej, a już z Meksykiem i Arabią defensywa Polaków popełniała błędy, choć bez konsekwencji. - Argentyna ma zdecydowanie większą jakość niż pozostali rywale. Na dodatek ma w składzie największą indywidualność na świecie. I to własne postawa Messiego będzie rzutowała na przebieg meczu. Każda kolejna minuta bez gola będzie działa na naszą korzyść. To my jesteśmy liderem, a oni muszą wygrać. Im bliżej końca spotkania, to rywal będzie coraz mocniej się denerwował. A jakie są atuty reprezentacji Polski? - Mamy zawodników, którzy mogą okazać się dla Argentyńczyków killerami. Z jednej strony Roberta Lewandowskiego, najlepszego środkowego napastnika na świecie. Z drugiej jest Wojtek Szczęsny, który rozgrywa fantastyczny mundial. Zresztą od półtora roku w kadrze prezentuje zawsze pewną i wysoką formą. W trudnych chwilach dzięki niemu nie tracimy goli. Oby znów udało się zagrać na zero z tyłu. Szczęsny na mistrzostwach przechodzi samego siebie i dołączył do grona najlepszych bramkarzy na świecie. Mamy zawodników, którzy potrafią walczyć, ale mają też wysoki umiejętności techniczne. Chciałbym, by po zespołach z lat 70.i 80. ubiegłego wieku, w końcu i oni napisali piękną historię dla polskiej piłki nożnej.