Materiał zawiera linki partnerów reklamowych. Brzmi to dziwnie, ale tak starcie z Niemcami przedstawiała prasa w 1938 roku. Byliśmy wtedy po francuskim mundialu, na którym Polska zaprezentowała się znakomicie i zebrała wiele dobrych recenzji. Jej mecz z Brazylią w Strasbourgu przeszedł do historii polskiego i światowego futbolu, do historii mistrzostw świata. Polacy wbili Brazylijczykom (wtedy jeszcze nie canarhinos) pięć goli, a jednak przegrali 5:6, a gwiazdą meczu był Ernest Wilimowski. I to on miał poprowadzić biało-czerwonych do wygranej z Niemcami na ich boisku w Chemnitz (nazywanym wtedy po polsku Kamieńcem) jako jeden z czterech (sic!) napastników reprezentacji Polski. Nad Niemcami, którzy na niedawnym mundialu się skompromitowali. Złożona z graczy niemieckich i austriackich (po anschlussie Austrii) drużyna miała odgrywać czołową rolę w Europie i świecie, tymczasem po remisie 1:1 ze Szwajcarią w powtórzonym starciu, co przewidywał ówczesny regulamin, została rozbita 2:4. To było ogromne rozczarowanie, a jeszcze większym okazał się zupełny brak chemii między graczami z Niemiec i Austrii w jednej szatni. Mecz z Polską był pierwszym po tamtej klęsce. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że stanowić on będzie renesans niemieckiej drużyny szykowanej na mundial w 1942 roku. Zaczęła się ona od tego momentu piąć w górę i do wybuchu wojny uzyskiwała coraz lepsze wyniki. Przegrała jedynie w pamiętnym meczu z Włochami we Florencji w marcu 1939 roku oraz dość nieoczekiwanie w dziwnych meczach z Luksemburgiem i Słowacją po rozbiorze Czechosłowacji. Polska zawiodła w meczu z Niemcami Chociaż Polska grała w składzie niemal takim jak z Brazylią (bez Fryderyka Scherfke z Warty Poznań), zawiodła. Ernest Wilimowski zawiódł kompletnie. Do tego stopnia, że polska prasa wytoczyła przeciw niemu najcięższe działa. Asa polskiej drużyny i Ruchu Chorzów oskarżano nawet o sabotaż, dopatrując się przyczyn w jego niemieckich korzeniach. Śląski Związek Piłki Nożnej złożył nawet do PZPN wniosek, by już nigdy nie uwzględniać tego piłkarza w meczach z Niemcami. Przyparty do muru Ernest Wilimowski napisał nawet list otwarty do mediów i złożył oświadczenie o treści: Liderem polskiej drużyny był inny as chorzowskiego Ruchu, Teodor Peterek. To on wyrównał, to on cofnięty do pomocy pracował na to, by dorównać Niemcom. Nie udało się, gospodarze zmietli nas aż 4:1, a trzy gole zdobyli w zaledwie 10 minut występu Polaków określonego jako "wstydliwy". Hat-trickiem popisał się Jupp Gauchel, który ma dzisiaj nawet swoją ulicę w Koblencji, a czwartego dołożył Helmut Schön - ten sam, który jako trener prowadził Niemców do "meczu na wodzie" przeciw Polsce podczas mundialu 1974 roku. Porażka była dotkliwa. Przypomniała tę z 1934 roku, gdy Niemcy wygrali z Polską w Warszawie 5:2 i to mimo tego, że do 70. minuty biało-czerwoni prowadzili 2:1. Cztery gole niemieckiej drużyny padły wówczas w 12 minut, z czego ostatnie trzy - w pięć. Wtedy Niemcy byli jednak trzecią drużyną świata po mundialu we Włoszech w 1934 roku, na którym zresztą liczyli na tytuł. Polacy odwzajemnili uścisk i zobowiązali ich, by słowa dotrzymali. Rok później wybuchła II wojna światowa. Mecz Polska - Niemcy rozpocznie się o 20:45. Transmisja w Polsacie Sport Premium 1 i na Polsat Box Go. Relacja na żywo w Interii Sport. Materiał zawierał linki partnerów reklamowych.