Michał Probierz nie dokonał rewolucji w składzie, który w czwartek pokonał Wyspy Owcze 2-0. Zmiany były tylko dwie - Matty’ego Casha na prawym wahadle zastąpił Paweł Wszołek, a Karol Świderski zastąpił w wyjściowym składzie Bartosza Slisza. Ta zmiana, napastnika za defensywnego pomocnika, miała zwiastować ofensywniejszą grę "Biało-Czerwonych". Świderski faktycznie był dziś najlepszym polskim piłkarzem. Poprzeczka jednak nie była zawieszona wysoko. Słaby początek Polaków. Mołdawia była groźniejsza "Biało-Czerwoni" mieli zagrać do przodu, ale już początek spotkania był bardzo słaby. Przez pierwsze 15 minut Polacy nie potrafili przesunąć gry na połowę rywala. A Mołdawia po przechwytach atakowała szybko i konkretnie. Tylko w pierwszym kwadransie oddała dwa strzały na naszą bramkę. Groźnie było ciut później, w 16. minucie meczu. Wówczas źle do dośrodkowania wyszedł Wojciech Szczęsny, mijając się z piłką. Na jego szczęście Mołdawianie nie zdołali tego wykorzystać. Polacy odpowiedzieli stosunkowo szybko. W kolejnej akcji Karol Świderski niecelnie uderzył głową - był to pierwszy strzał Polaków w tym meczu. Chwilę później znów z dobrej strony pokazał się "Świder", podając piłkę pięta w polu karnym do Pawła Wszołka. Wahadłowy Legii nie trafił jednak czysto w piłkę i zmarnował dobrą sytuację. Wzmożona aktywność policji przed meczem na PGE Narodowym. Szczegółowe kontrole Tracimy gola. Znów strzelił Nicolaescu Mołdawia nie dała się zastraszyć i w kolejnych minutach ruszyła na "Biało-Czerwonych". Między 22. a 26. minutą nasi rywale wywalczyli sobie aż cztery rzuty rożne, praktycznie nie wypuszczając naszych piłkarzy z okolic pola karnego. Niestety, ostatni z nich okazał się zabójczy. Po dośrodkowaniu w pole karne do piłki dopadł Ion Nicolaescu i otworzył wynik spotkania. Mołdawia prowadziła 1-0. Dla Nicolaescu był to dopiero piąty gol w ciągu ostatnich pięciu miesięcy, ale już trzeci zdobyty przeciwko Polsce. W czerwcu w meczu z "Biało-Czerwonymi" zdobył dwie bramki. Ten gol posłał podopiecznych Probierza na deski. Dopiero w samej końcówce pierwszej połowy Polakom udało się stworzyć jakieś bramkowe okazje. Najpierw w niezłej sytuacji znalazł się Arkadiusz Milik, dwukrotnie uderzając z bliskiej odległości głową. Dwa razy trafił jednak w bramkarza. Później ładnie w pole karne z piłką wpadł Świderski. Zwiódł obrońcę i uderzył mocno, jednak piłka przeleciała ponad bramką. Wyrównujemy po przerwie W przerwie Michał Probierz zareagował zmianą. Patryk Dziczek zakończył spotkanie, a w jego miejscu na placu gry zameldował się Bartosz Slisz. Ale ta zmiana nie miała wiele wspólnego z tym, co wydarzyło się za chwilę. Będący blisko linii bocznej Piotr Zieliński zacentrował, a Milik przepuścił w polu karnym piłkę do Świderskiego. Ten znakomicie wziął na plecy obrońcę i uderzył po długim słupku. Zdobyliśmy bramkę na 1-1! Wybuch radości Świderskiego był wprost ogromny. Napastnik pobiegł prosto do Michała Probierza i serdecznie uściskał selekcjonera. Dla napastnika to trener szczególny. W 2014 roku pod jego wodzą debiutował w Ekstraklasie jako 17-latek. Dalsze minuty w teorii przyniosły przewagę Polski, ale nic z niej nie wynikało. Zamiast pójść za ciosem "Bialo-Czerwoni" wrócili do jałowego grania, z którego nic nie wynikało. Reagować znów próbował Probierz. Na niespełna 20 minut przed końcem przeprowadził potrójną zmianę, wpuszczając na boisko Filipa Marchwińskiego, Jakuba Kamińskiego i Adama Buksę. W 84. minucie na murawie pojawił się Kamil Grosicki, zmieniając Tomasza Kędziorę. Polska miała zagrać all in. Kolejną dobrą sytuację udało się Polakom wykreować dopiero w 86. minucie. Wówczas płaskie dośrodkowanie dobrze zamknął Kamiński, lecz jego uderzenie obronił mołdawski bramkarz. Chwilę później z bliska niecelnie głową uderzył Buksa. Taki wynik sprawia, że spadamy na trzecie miejsce w grupie eliminacyjnej, mając najwięcej rozegranych meczów. Już teraz wyprzedzają nas Albania i Czechy, a Mołdawia ma tylko punkt mniej. Każda z tych drużyn ma mecz mniej od "Biało-Czerwonych". Z PGE Narodowego w Warszawie Wojciech Górski, Interia