W piątek miało miejsce ogromne zamieszanie w związku z aferą, której głównym "aktorem" jest Mirosław Stasiak, były działacz piłkarski, prawomocnie skazany za łącznie kilkadziesiąt czynów korupcyjnych w czasie swojej działalności w polskiej piłce. Jak ujawnił Szymon Jadczak z "WP Sportowych Faktów", Stasiak został zaproszony na pokład czarterowego samolotu, którym reprezentacja i oficjele udali się na wyjazdowy mecz do Kiszyniowa. Początkowo PZPN opublikował oświadczenie, w którym poinformował, że Stasiak pojawił się tam "na zaproszenie jednego ze sponsorów", ale po wielkiej burzy, jaką wywołał ten komunikat wreszcie winę na siebie wzięła firma Inszury.pl, co potwierdził w osobnym komunikacie Cezary Kulesza. Konsekwencją całej sytuacji było wypowiedzenie umowy sponsorskiej przez jednego z partnerów PZPN, właśnie w związku z niejasnymi komunikatami w temacie obecności Stasiaka. Samo wyjaśnienie także spotkało się z brakiem ufności, a szpilkę obecnym władzom federacji wbił niedoszły prezes PZPN Marek Koźmiński, który w wyborach przegrał właśnie z Kuleszą. Grzegorz Lato nie gryzie się w język. Mocny przekaz do kadrowiczów. "Nie masz ambicji? To sp...rzaj" Reprezentacja Polski. Żenujące sceny na pokładzie samolotu kadry Jak jednak się okazuje obecność Stasiaka nie była jedynym zgrzytem. W samolocie pojawiło się wielu gości zaproszonych przez PZPN i o ile jest to całkowicie normalna sprawa mająca miejsce także w innych federacjach, tak już zachowanie tychże gości miało pozostawiać wiele do życzenia. Mecz z Mołdawią, jak wszyscy doskonale pamiętamy, zakończył się kompromitującą porażką 2:3, a już w drodze powrotnej piłkarze mieli odczuć humory podróżujących z nimi gości. Jedni mieli wprost ich krytykować za słaby występ, a inni pocieszać, śpiewając "nic się nie stało". Już w trakcie lotu powrotnego do Warszawy głos miał zabrać także sam Cezary Kulesza. Prezes PZPN miał podejść do części samolotu, gdzie przebywali piłkarze i wygłosić monolog, w którym podkreślił jak osobiście odczuł kompromitację mającą miejsce w Kiszyniowie. Zawodnicy mieli na to zareagować bardzo chłodno, podobnie jak w przypadku zachowania jednego z zaproszonych gości, Pawła Jóźwiaka, prezesa federacji FEN. Jóźwiak miał najpierw wywołać ogromne uczucie zażenowania u graczy swoim ostentacyjnym pocałunkiem z partnerką, a gdy próbował krótkiego dialogu z zawodnikami, to został szybko sprowadzony na ziemię. Wielki wstrząs w PZPN, cios za ciosem. Czegoś takiego dawno nie było. "Znokautowali się sami" Olkowicz przekazuje również, że zdaniem piłkarzy zdecydowanie "zmieniło się towarzystwo" podróżujące z reprezentacją względem tego, które towarzyszyło im za kadencji Zbigniewa Bońka. Można tylko się domyślać czy na gorsze, czy na lepsze.