A może zupełnie niepotrzebnie jej oczekujemy. Przecież w ciągu zaledwie kilku miesięcy wiele w składzie personalnym kadry się nie zmieniło. Najgłośniejszym echem nowości odbił się debiut Szymona Żurkowskiego. Wychowanek Górnika Zabrze bardzo dobrze radzi sobie w Empoli, a jak mogą potwierdzić koledzy reprezentacyjni - Piotr Zieliński czy Bartłomiej Drągowski - dobra postawa w tej ekipie może dać przepustkę na wyższy poziom. W spotkaniu ze Szkocją niespecjalnie jednak zaznaczył swoją obecność. Zresztą spośród tych, którzy mogli pokazać się z najlepszej możliwej strony, wydaje się, że swoją szansę wykorzystał tylko Łukasz Skorupski. To on był najjaśniejszym punktem naszego zespołu i w pełni zasłużył na to, by stanąć między słupkami w meczu ze Szwecją. Trener Michniewicz nie podziela jednak tego stanowiska. Już zapowiedział, że jeśli tylko zdrowie pozwoli, w spotkaniu barażowym w bramce stanie Wojciech Szczęsny. Czyli - nilhil novi. Już poprzedni selekcjoner jasno określił kto będzie bramkarzem numer jeden i skończyło się to zakończeniem kariery reprezentacyjnej Łukasza Fabiańskiego... Po raz kolejny okazało się, że o jakości reprezentacji w dużej mierze stanowi Robert Lewandowski. Oczywiście kontuzja Arkadiusza Milika niespecjalnie pomogła, ale zastępujący go na placu gry Krzysztof Piątek nie do końca spełnił oczekiwania. Owszem, strzelił gola z rzutu karnego, ale już wcześniej miał sytuacje, których nie wykorzystał. Poza tym specyfika jego gry w "szesnastce" nie pozwala na tak kreatywną grę, jak w przypadku kapitana reprezentacji. A właśnie kreatywności w spotkaniu ze Szkocją brakowało. Może dlatego jedno z najczęściej zadawanych pytań po meczu brzmi: "Gdzie jest Piotr Zieliński?". Odpowiedź "na boisku" nie należy do najbardziej satysfakcjonujących, bo samo "być" to zdecydowanie za mało, zwłaszcza wobec wtorkowego wyzwania. El. MŚ 2022. Baraże. Polska - Szwecja to większe oczekiwania i większa presja Remis w towarzyskim meczu nie szkodzi nikomu. Może nie nastraja szczególnie dobrze, ale na szczęście o niczym nie decyduje. We wtorek na Stadionie Śląskim presja, oczekiwania i chęć zwycięstwa powinny być (i mam nadzieję będą) dużo większe! To jedyna szansa, by Lewandowski i spółka mogli zagrać w mistrzostwach świata w Katarze. O tym jak nieprzewidywalny może być zaledwie jeden mecz przekonali się wczoraj Włosi, którzy sensacyjnie przegrali z Macedonią Północną i drugi raz z rzędu na mundialu nie zagrają. Polacy mistrzami Europy nie są, do pokonania mają znacznie trudniejszą i jak pokazuje doświadczenie, mało wygodną drużynę. Na dodatek nadmiaru powodów do optymizmu ciężko się doszukiwać, więc pozostaje - jak zawsze - trzymać kciuki i wierzyć, że się uda! Na koniec jeszcze jedna - już pozasportowa refleksja. Żółto-niebieskie barwy, które podczas spotkania reprezentacji Polski były widoczne i na boisku w Glasgow, i na ramionach kapitanów reprezentacji obu zespołów, nakazują pamiętać, że bez względu na wyniki wszystkich meczów świata, ta najważniejsza dla Ukrainy walka ciągle się toczy. Nie wolno nam o tym zapominać. Dlatego warto zauważać i doceniać wszystkie działania Kamila Glika, Arka Milika, Roberta Lewandowskiego i innych, które poza oczywistym gestem, są także realną pomocą dla naszych sąsiadów. Tę walkę Panowie wygrali z klasą i wielkim serduchem. W ostatecznym rozrachunku, to ta wygrana, będąca usposobieniem człowieczeństwa i solidarności jest najważniejsza! Zobacz także: Gromy na głowę Arka Recy po meczu ze Szkocją. "Kompromitacja", "koszmar"