Już w 2012 roku Mołdawia, według raportu CIA, była najbiedniejszym krajem w całej Europie. To kraj, powstały w wyniku upadku ZSRR, który swoją niepodległość ogłosił dokładnie 27 sierpnia 1991 roku, zamieszkiwany dziś przez 2,6 mln ludzi. Ta liczba, wskutek emigracji zarobkowej, stale się jednak zmniejsza. W kraju obowiązuje własna waluta - lej mołdawski. Według obecnych kursów jeden lej jest odpowiednikiem zaledwie 23 groszy polskich, a więc 100 lejów mołdawskich "równa się" kwocie 23 złotych. - Średnia pensja w Mołdawii? To pewnie około 7-8 tysięcy lejów - mówią nam przedstawiciele mołdawskiej Polonii, mieszkający obecnie na obrzeżach Bielców. To kwota wahająca się więc od około 1600 a 1800 złotych. Choć trudno w to uwierzyć, jeszcze do niedawna minimalna pensja w tym kraju wynosiła zaledwie... 230 zł (1 tys. lejów mołdawskich). Tyle mołdawskie prawo gwarantowało pracownikom sektora publicznego. - To wszystko w sytuacji, gdy cena wynajmu niewielkiego mieszkania w Kiszyniowie, stolicy Mołdawii, wynosi blisko dwa razy więcej - opowiada mieszkająca w Mołdawii para Polaków. W ostatnich latach "minimalną krajową" podniesiono do odpowiednika ok. 630 zł, a więc 2775 lejów mołdawskich. Jednak minimalna emerytura w przeliczeniu na naszą walutę wciąż wynosi zaledwie... 280 zł (1200 lejów). Raporty prezentowane przez zachodnie organizacje są bezlitosne. Choć Mołdawia jest najuboższym krajem w Europie, ceny produktów - w przeważającej większości pochodzących z importu - często przewyższają te na Ukrainie, czy w Macedonii Północnej. W lutym 2023 roku inflacja w kraju wynosiła 25,9%. Co czwarty mieszkaniec Mołdawii żyje poniżej granicy ubóstwa. "Trzeba ‘uważać’ na zbyt tani alkohol. Kieliszek wódki za 50 groszy" Podobne wrażenia z wizyty Mołdawii, choć minęło od niej kilkanaście lat, ma w rozmowie z Interią jeden z czołowych fotografów sportowych w Polsce, Krzysztof Porębski. Choć nie ukrywa, że na zwiedzanie Mołdawii wybrał się właściwie dość przypadkowo, to zachował z tego kraju wiele ciekawych wspomnień. Ba, w polskim internecie jako jeden z pierwszych opisywał, jak wygląda codzienność postradzieckiego kraju. - Za "moich czasów", gdy chciałem sprawdzić coś w sieci na temat Mołdawii, polskich źródeł praktycznie jeszcze nie było - wspomina Porębski. A skoro nie było - postanowił sam założyć bloga na ten temat, dzieląc się przy okazji zdjęciami z wyprawy. W kraju już wtedy dało się odczuć ogromne problemy ekonomiczne. - W tamtym czasie często na parę godzin wyłączali wodę albo prąd. Albo jedno i drugie - wspomina fotograf, dodając, że jak głosiła "miejska legenda" - miejscowi mało przychylnie patrzyli na fotografowanie budynków rządowych oraz funkcjonariuszy służb. Za to ceny, w porównaniu do polskich, należały do atrakcyjnych. - Trzeba było "uważać" na zbyt tani alkohol. Łatwo było przegiąć, jak za kieliszek wódki w knajpie płaciło się 50 groszy - śmieje się Porębski. Zapewnia jednak, że z Mołdawii zatrzymał dobre wspomnienia. - Ludzie byli sympatyczni, choć patrzyli na nas jak na nienormalnych, bo turyści to było niecodzienne zjawisko - opisywał. Problemy gospodarcze znalazły oczywiście swoje odbicie w demografii. Emigracja zarobkowa sprawiła, że w ciągu ostatniej dekady liczba mieszkańców Mołdawii zmniejszyła się o kilkanaście tysięcy. Czytaj także - Świetne wieści z kadry po meczu z Niemcami Stefan III Wielki patrzy z każdego banknotu Ciekawą sprawą, związaną z walutą Mołdawii jest fakt, iż na każdy nominale widnieje wizerunek... jednego człowieka. Jest nim Stefan III Wielki, postać uznawana w Mołdawii za absolutnie wyjątkową. Był on najwybitniejszym w historii kraju władcą, hospodarem mołdawskim w latach 1457-1504. Władca ten wybitnie przyczynił się do utrzymania wówczas przez Mołdawię niepodległości i ówczesnego rozkwitu państwa. Długo odpierał ataki węgierskie oraz tureckie, zwyciężając aż w 34 z 36 rozegranych bitew. Dopiero po jego śmierci Mołdawia, aż do XIX wieku, stała się lennem Imperium Osmańskiego. Pomniki Stefana III Wielkiego można znaleźć właściwie w każdym mołdawskim mieście. Jego wizerunek widnieje zaś na wszystkich banknotach - niezależnie od nominału. Inną ciekawostką, będącą dumą Mołdawii, był fenomen zespołu muzycznego O-Zone, który na początku XXI wieku podbił listy przebojów na całym świecie hitem "Dragostea din tei". Utwór ten z pewnością pamięta dziś jeszcze wielu Polaków, bowiem regularnie można jeszcze usłyszeć go w popularnych rozgłośniach radiowych. Zobacz też - Koniec kariery reprezentacyjnej Lewandowskiego? "Niedługo będę na miejscu Kuby" Strach przed Rosją. Kandydat do Unii Europejskiej Mołdawia nie jest członkiem NATO, ani Uni Europejskiej, choć od czerwca 2022 roku ma status kraju kandydującego do UE. To odpowiedź na ruchy rosyjskie na terenie Ukrainy. - Zgodnie z konstytucją Mołdawia jest krajem neutralnym. To nie pozwala nam przystąpić do NATO, ale nie oznacza samoizolacji, demilitaryzacji i obojętności wobec wszystkiego, co dzieje się na świecie. Obejmuje także nasze potępienie rosyjskiej agresji na Ukrainę - mówił po ataku Rosji na Ukrainę Nicu Popescu, minister spraw zagranicznych Mołdawii. - Biorąc to pod uwagę, jesteśmy zainteresowani wzmocnieniem naszego bezpieczeństwa, w tym z pomocą NATO. Będziemy rozmawiać o różnych sposobach jego zwiększenia. Jako rząd mamy obowiązek być gotowymi na cały wachlarz zagrożeń - dodał. Popescu zaznacza też, że choć nie jest członkiem UE ani NATO, traktuje te organizacje jako sojuszników oraz partnerów. - Ta wojna stwarza problemy dla całego świata, dla całej Europy i jest dużym problemem zwłaszcza dla Mołdawii. W tym kontekście Mołdawia potrzebuje przyjaciół, musi rozwijać partnerstwa i zwiększać stabilność. Pracujemy nad tym z pomocą wszystkich naszych partnerów, krajów i organizacji, które wspierają naszą niepodległość, integralność terytorialną i wolność. Są wśród nich Rumunia, NATO, Unia Europejska - powiedział Popescu. Państwo w państwie. Naddniestrze żąda autonomii Sytuacji Mołdawii nie poprawia samozwańcza, mające silne zapędy separatystyczne Naddniestrzańska Republika Mołdawska ze stolicą w Tyraspolu. Choć oficjalnie wchodzi w skład Mołdawii - republika funkcjonuje jako oddzielne państwo. Już dwa miesiące po tym, jak Mołdawia wystąpiła ze Związku Radzieckiego, separatyści oderwali się od Mołdawii, deklarując chęć pozostania w ZSRR. Do dziś flaga Naddniestrza używa symboliki radzieckiej z sierpem oraz młotem. Autonomia Naddniestrza nie jest uznawana przez żaden inny kraj, nawet Rosję. Choć ta wciąż ma na terenie Naddniestrza swoje siły zbrojne, których nie wycofała od upadku ZSRR i to pomimo stosownego traktatu, podpisanego w Stambule w 1999 roku. - Rosyjska armia nie opuści republiki, dopóki w regionie "nie zapanuje spokój" - mówił w 2006 roku ówczesny wicepremier Rosji, Siergiej Iwanow. Słowa te boleśnie przypominają dziś podobne, wypowiadane w kontekście Krymu oraz Ukrainy. Choć mieszkańcy Naddniestrza niemal w trzech równych częściach deklarują narodowość mołdawską, rosyjską oraz ukraińską, w 2006 roku aż 97,2% głosujących w referendum opowiedziało się za odłączeniem od Mołdawii. Głosowanie nie zostało jednak uznane za ważne przez międzynarodową społeczność. W 2014 roku, gdy samozwańcza Republika Krymu wystąpiła z prośbą o wstąpienie do Federacji Rosyjskiej, parlament Naddniestrza wystosował taką samą prośbę. Mieszkańcy Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej organizują nawet własne wybory, wybierając swojego prezydenta, choć nie jest on uznawany ani przez Mołdawię, ani Unię Europejską. Na tym terenie głoszenie promołdawskich poglądów może spotkać się z represjami. Z Kiszyniowa Wojciech Górski, Interia