Poprzedni selekcjonerzy zawsze puszczali w eter jakieś nazwiska, żaden debiut czy powrót nie był większym zaskoczeniem, bo można było o nim przeczytać wcześniej na Twitterze. Najlepiej poinformowani dziennikarze znali całe listy powołanych. Na wiele dni przed ich ogłoszeniem. Tym razem tak nie było. Dopiero kilka minut przed konferencją prasową pojawiły się pierwsze "przecieki". O tym, że za kadencji Portugalczyka plotek nie będzie świadczył już fakt, że choć od wysłania powołań dla szerokiej, 40-osobowej kadry, w żadnym medium nie można było przeczytać tej listy w całości. Pojawiały się jakieś szczątkowe informacje. Ale nikt nie odważył się opublikować tej listy nawet częściowo. Jedyny przeciek, lansowany w ostatnich dniach, okazał się kompletnie ślepym strzałem. Santos miał ponoć postawić na Rafała Gikiewicza. Tymczasem bramkarza Augsburga nie ma wśród powołanych, choć na zgrupowanie przyjedzie trzech bramkarzy. Głośno mówiło się także o Maiku Nawrockim z Legii Warszawa, który jest w tej rundzie bardzo skuteczny. Jego też w zespole narodowym na mecze z Czechami i Albanią nie ma. O nieobecnych też nie było wiadomo Dziennikarze nie wiedzieli kto zostanie powołany. Nie znali także nazwisk graczy, z których Portugalczyk zrezygnował. Grzegorz Krychowiak to jeden z liderów drużyny narodowej u poprzednich selekcjonerów. O tym, że Santos go skreślił nikt wcześniej nie widział. Nikt też nie wiedział, że zabraknie Arkadiusza Recy, Mateusza Wieteski, Dawida Kownackiego, czy Kamila Grosickiego. Santos w PZPN trzyma się raczej w towarzystwie swoich asystentów. Dyskutują często... na ulicy, bo wszyscy są palaczami i wychodzą na papieroska na ul. Bitwy Warszawskiej. Choć w przypadku Santosa lepiej napisać "na cygaretkę", bo taki rodzaj tytoniu on preferuje. Portugalczyk do swojego sztabu nie wpuścił żadnego z młodych polskich trenerów. Chciał Grzegorza Mielcarskiego, bo to jego człowiek, którego zna z Porto i AEK Ateny i któremu ufa. Pytał też o angaż dla 70-letniego Józefa Młynarczyka, bo to też jego dobry znajomy. Dla tych, którzy śledzili jego wcześniejszą karierę nie jest to żadnym zaskoczeniem. Pracując z Grekami i Portugalczykami też był nieufny i też zawsze ogłaszał swoje kolejne kadry ostatniego możliwego dnia, trzymając swoje powołania do ostatniej chwili w tajemnicy. - Nikt nie jest powoływany ze względu na wiek. Dzisiaj mamy te nazwiska, następnym razem mogą być inne - tłumaczył swoje wybory Santos. Tylko jeden debiutant - Po wszystkich obserwacjach możemy powiedzieć wraz ze sztabem, że mamy ok. 90 zawodników, których bierzemy pod uwagę. Musimy wybrać z nich 24-25 graczy - powiedział selekcjoner, który zaskoczył powołaniami dla Bena Ledermana, Michała Karbownika i Kamila Piątkowskiego. Santos oglądał mecze PKO Ekstraklasy, ale chyba nie bardzo mu się podobały o czym świadczy ta wypowiedź: - To, co zrobiło na mnie największe wrażenie w Ekstraklasie, to kibice - stwierdził i zaskoczył, powołując tylko dwóch graczy z naszej ligi - Ledermana i Michała Skórasia.