Olgierd Kwiatkowski, sport.interia.pl: Jak pan wspomina 17 października 1973 roku? Dariusz Górski, syn Kazimierza - trenera reprezentacji Polski, członek Fundacji Orły Górskiego:. Ja na dobrą sprawę samego wtedy oglądanego meczu nie pamiętam. Znam wynik i co się w nim działo bardziej na podstawie powtórek, które potem wielokrotnie oglądałem. Odtwarzałem go sobie latami i na nowo przeżywałem. A wtedy, te 50 lat temu, to w kluczowych momentach wychodziłem z pokoju. Oglądałem to spotkanie w gronie moich serdecznych kolegów, przy Rondzie ONZ, gdzie mieszkał jeden z nich. Byliśmy znającą się od dawna paczką, razem chodziliśmy do szkoły podstawowej, razem mieliśmy drużynę podwórkową. Mieszkaliśmy wtedy z rodzicami niedaleko na rogu Świętokrzyskiej i Emilii Plater. Naszymi sąsiadami byli Jacek Gmoch, Kazio Deyna, Lucjan Brychczy - wraz z moim ojcem czterech ludzi związanych bardzo blisko z polską piłką reprezentacyjną. Natomiast dobrze przypominam sobie nastrój tych chwil po meczu. Słyszeliśmy poruszenie na ulicach, Była już późna noc, a zrobiło się gwarno. Ludzie wyszli z mieszkań, fakt - w różnym stanie, ale wyszli, aby się cieszyć. To był wielki triumf naszej reprezentacji, ważny dla całej Polski. Miło było się tak cieszyć. Jak pana tata przyjął ten sukces po powrocie do domu? - Tyle czasu minęło.... Było na pewno mnóstwo gratulacji, przecież cała Polska się cieszyła tym zwycięskim remisem i sąsiedzi też. Tyle, że w rodzinie nie było żadnych komentarzy, żadnych uwag. Ojciec miał zasadę, że nigdy nie przenosił spraw zawodowych do domu. Rozmowy dotyczyły spraw codziennych, tego jak dzieci się uczą, a co Darek robi, a co Ula (córka Kazimierza Górskiego - przyp. ok) robi. Siostra trenowała łyżwiarstwo figurowe w Legii i tata pytał o postępy. Pytał też, czy Marysi (żonie) czegoś nie potrzeba. Ale piłka? W domu o niej nie mówiliśmy. Ale czuł pan, że to było wyjątkowe wydarzenie? - To był ważny mecz, ale przełomowym bym nazwał ten z Anglią na Stadionie Śląskim i zwycięstwo 2:0. Chłopaki wtedy uwierzyli w siebie, że mogą tą Anglię ograć, że to nie są nadludzie tylko piłkarze tacy jak oni. No i jednak sukces na mistrzostwach świata w 1974 roku i trzecie miejsce był ważniejszy. Ale ten mecz i te sukcesy dla naszego pokolenia były czymś ważnym. Ja sam dziś powtarzam, że wychowały ukształtowały mnie trzy rzeczy: Orły Górskiego, Rolling Stonesi i Przegląd Sportowy. Bohater z Wembley w ostrych słowach o reprezentacji Polski Dziś ma pan na ręku wyjątkowy zegarek. Proszę powiedzieć na czym polega jego sentymentalna wartość. - Ojciec miał go na Wembley. Patrzył na niego, kiedy dłużyły się te sekundy i minuty do zakończenia spotkania. A w końcówce napięcie było jak u Hitchcocka. Sędzia nie chciał kończyć tego meczu, przedłużył go. Zawału można było dostać. Mirek Bulzacki w ostatnich chwili uratował nas przed stratą gola. Tata cały czas wpatrywał się na wskazówki tego zegarka. Założyłem go dziś, choć nadaje się do lamusa, prawie nie chodzi,. Ale to wyjątkowa pamiątka. Nie wzruszyły pana słowa o Kazimierzu Górskim, które w przededniu rocznicy wypowiadali Jan Tomaszewski, Jan Domarski, Andrzej Strejlau. Mówili, że to "był papież polskiej piłki", "najlepszy polski trener w historii", "legenda". - Zawsze jest miło słuchać dobre słowa o swoim ojcu. Jak oni tak mówią, to musiało tak być. Tata był najbliżej ich, w szatni, ale też poza boiskiem. Potrafił ich scalić, choć nie miał łatwo, bo przecież w Polsce grali przeciw sobie, rywalizowali, znali się, że lepiej nie można, ale w reprezentacji się lubili. Ojciec miał sposób, by ich zjednoczyć. W rocznicę remisu na Wembley jest pan w Londynie? - Spotkanie zorganizował polski konsul, pomagała w tym Fundacja Orłów Górskiego. To dziwne, ale ja nigdy nie byłem na starym Wembley, na nowym - tak, ale miejsce jest przecież to samo. Kultywujemy tradycję związaną z drużyną, którą prowadził mój tata, staramy się ich honorować. Oni odnosili ogromne sukcesy. To był nie tylko remis na Wembley. Teraz się mówi o naszych meczach z Wyspami Owczymi, Mołdawią. Przy całym szacunku dla tych drużyn, dla amatorów z Wysp, którzy grają w piłkę nożną, nasze pokolenie miało dużo bardziej istotne spotkania - z Anglią, Brazylią, Argentyną, Niemcami. Co chwila mam co wspominać - tak jak dziś mecz na Wembley. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski