INTERIA.PL: Nie obawia się Pan, że z Belgami nie wygramy i o awansie na EURO 2008 decydował będzie mecz w Belgradzie z Serbami? Michał Żewłakow, obrońca reprezentacji Polski i Olympiakosu Pireus: - Tak się może zdarzyć. Razem ze mną w Olympiakosie gra Serb Djordjević, który cały czas podkreśla, że chce wrócić do reprezentacji właśnie na ten mecz z nami. Ale wszystko w naszych nogach. Zrobimy wszystko, żeby mecz Belgią był ostatnim z tych ważnych. W meczu towarzyskim z Węgrami nie poradziliśmy sobie. Okazuje się, że nie mamy zbyt szerokiego zaplecza kadry. - Mecz meczowi nie jest równy. Wiadomo, że wówczas nie było na boisku fajerwerków i kilku ludzi, którzy porywają publiczność. Z Węgrami graliśmy towarzysko, trener Beenhakker chciał sprawdzić kilku zawodników z polskiej ligi, którzy nie grają na codzień w kadrze, więc nie rozumieją się zbyt dobrze na boisku. Poza tym w takich meczach nie ma takiej "sprężarki", jak w spotkaniach eliminacyjnych. To nie znaczy, że jesteśmy słabi, bo innego dnia mogłoby się okazać wszystko odmienne. Jak to się dzieje, że jesteśmy wciąż na prowadzeniu w grupie A? Wbrew temu w Polsce nie milkną głosy krytyków, że wasza gra nie jest tak widowiskowa, jak za Pawła Janasa. - Zawsze się znajdą ludzie, którzy będą wybrzydzać. Nawet na ładne rzeczy. Nie ma co zwracać na to uwagi. Z Belgią zagramy późną jesienią, w nogach będziecie mieli całą rundę ligową. - To nie ma znaczenia. Najważniejsze, gdzie i przeciwko komu gramy, a także to, w jakiej formie jesteśmy. Pora meczu jest drugorzędna. Miejsce - Chorzów i rywal - Belgia to dobre warunki? - Wraca mi do głowy mecz z Norwegią, gdy zakwalifikowaliśmy się na mistrzostwa świata. Dla mnie dodatkowo to mecz z podtekstem, prestiżowy (Michał Żewłakow spędził w Belgii osiem lat w klubach BVB Beveren, Excelsior Mouscron i Anderlecht Bruksela), więc bardzo bym chciał, aby okazał się szczęśliwym. To dla mnie ważne. Słyszał Pan, że Serbowie oferują Belgom milion euro za urwanie punktów Polsce? - Nie wiem, czy pieniądze mogą wzmocnić drużynę, ale jeśli tak, to Belgowie wyjdą zmotywowani, agresywni. A my będziemy musieli się zmierzyć z drużyną, która będzie chciała pozbawić nas sukcesów w tym dniu. Ale myślę, jesteśmy jako zespół na tyle silni, że jesteśmy w stanie uporać się z Belgią i z milionem euro. Rozmawiał: Michał Białoński, INTERIA.PL