Michniewicz nie żałował ustawienia zespołu Trener reprezentacji Polski Czesław Michniewicz nie żałował, że ustawił zespół dość odważnie w pierwszej połowie, mimo iż mogła się z tym wiązać utrata sił i energii, bez których w końcówce trudno się przeciwstawić tej klasy rywalowi co Belgia. - Chcieliśmy zaprezentować się jak najlepiej, a przede wszystkim zdobyć punkty. Rywal był ustawiony wysoko, my też próbowaliśmy stosować pressing. Oczywiście to było obarczone ryzykiem, w razie straty rywale wchodzili w nasze pole karne, ale sytuacji nie wykorzystywali, albo ratował nas Bartek Drągowski - analizował na gorąco trener. Michniewicz: Już wcześniej mogliśmy zdobyć bramkę - Mogliśmy wcześniej zdobyć bramkę, Sebastian Szymański i Kuba Kamiński ładnie się znaleźli w oskrzydlających akcjach. W końcu po ładnej akcji prowadzenie dał nam Robert Lewandowski i niewiele brakowało, a z prowadzeniem zostalibyśmy do przerwy. Witsel dopadł jednak do odbitej piłki i wyrównał - dodał. Wytłumaczył, że Grzegorza Krychowiaka zdjął w przerwie, bo nie chciał ryzykować czerwonej kartki w związku z faktem, że Krychowiak miał już żółty kartonik. - W pierwszej połowie ciężkie zadanie miał też Tymek Puchacz, który mądrze bronił z Sebastianem Szymański, ale uznaliśmy, że Bartek Bereszyński[MB1] jest bardziej stabilny w defensywie. Michniewicz: Zmiana Lewandowskiego była planowana Przyznał, że zmiana Roberta Lewandowskiego była zaplanowana. - Umówiliśmy się z Robertem, że zagra około 60 minut. Szkoda, że jego zejście się zbiegło ze stratą bramki na 1-2. Druga połowa zaczęła się dla nas dobrze, wydawało się, że nic się nie dzieje. Tymczasem druga bramka dała spokój Belgom, widzieliśmy wcześniej u nich nerwowość. - Belgowie podkręcili tempo, jakość podań i ograniczanie nam czasu, byśmy nie zdążyli się przesunąć, ekstremalnie utrudniły nam zadanie. Było bardzo dużo podań do napastnika, który się świetnie w tym odnajdował - przyznał Michniewicz. Stwierdził, że trzecia bramka padła po nieudanej próbie rozegrania piłki. - Chcieliśmy grać, a nie tylko wybijać. I zapłaciliśmy za to wysoką cenę. Momentami gra była dla nas po prostu za szybka. Do tego doszły strzały z dystansu, a gdy czekaliśmy na trafienie na 5-2, po tym jak Nicola Zalewski świetnie się zachował i podał do Adama Buksy, to straciliśmy szóstego gola równo z gwizdkiem - żałował Czesław Michniewicz. Z Brukseli Michał Białoński