Estońscy piłkarze nie są obiektem westchnień polskich trenerów i dyrektorów sportowych. Do tej pory w Ekstraklasie grało ich kilkunastu, a to kropla w morzu w porównaniu np. ze Słowakami i Czechami (łącznie grubo powyżej 200 piłkarzy). Trzeba jednak przyznać, że jeśli Estończycy trafiali już do Ekstraklasy, to na ogół radzili sobie w niej najgorzej. Do tego byli także docenieni w kraju, bo grając w Polsce mogli być niemal pewni powołania do reprezentacji. Dla estońskich piłkarzy polska liga to bardzo duże wyróżnienie. Podczas gdy Polacy marzą o niemieckiej czy włoskiej, dla Estończyków wielkim krokiem w karierze jest już trafienie nad Wisłę. Złoty gol Estończyka z Ekstraklasy Ambasadorem estońskiej piłki w Polsce był Konstantin Vassiljev, który w polskiej Ekstraklasie zagrał 115 spotkań i zdobył 26 bramek (dla Piasta Gliwice oraz Jagiellonii Białystok). Długo był jednym z czołowych specjalistów od stałych fragmentów gry, a swojej broni nie zawahał się użyć także w spotkaniu przeciwko Polakom. W 2012 r. w towarzyskim meczu Vassiljev w samej końcówce przymierzył z rzutu wolnego w samo okienko - Wojciech Szczęsny był bez szans, a Estonia wygrała 1:0 i było to jedyne jej zwycięstwo w historii potyczek z Polską. Wcześniej biało-czerwoni wygrali siedem spotkań, a w jednym padł remis. Do tej pory obie kadry grały jednak tylko towarzysko, a w czwartek stawka będzie diametralnie inna, bo przegrany żegna się z marzeniami o Euro 2024, a zwycięzca we wtorek zagra decydujące spotkanie ze zwycięzcą dwumeczu Walia - Finlandia. Vassiljev został najlepiej zapamiętanym Estończykiem grającym w Polsce, ale wcale nie osiągnął w Ekstraklasie najwięcej. Henrik Ojamaa w sezonie 2013/2014 zagrał bowiem 33 spotkania dla Legii Warszawa i zdobył mistrzostwo Polski. Po tytuł w 2012 r. sięgnął także z Wisłą Kraków Sergei Pareiko. W rozmowie z Interią estoński bramkarz też zwraca uwagę, że zbyt mało jego rodaków wyjeżdża z kraju. - To na pewno problem, że nie mamy zbyt wielu piłkarzy, którzy grają w dobrych zagranicznych ligach i to w podstawowych składach. To sprawia, że wewnątrz reprezentacji nie ma dużej konkurencji. Z kolei młodzi piłkarze, którzy próbują dołączać do kadry, są niedoświadczeni - mówi nam Pareiko. Były bramkarz Wisły zresztą sam próbował rozwijać kariery Estończyków w Polsce. Gdy przed sezonem krakowianie poszukiwali bramkarza, Pareiko oficjalnie zagadnął w mediach społecznościowych prezesa Wisły Jarosława Królewskiego. "Witam Pan Jarosław. Czy kwestia poszukiwania bramkarza jest nadal aktualna? Mogę polecić jednego" - napisał Estończyk, ale wówczas Królewski już dopinał transfer Antona Czyczkana. Powołania dla dwóch Estończyków z I ligi W pamięć polskim kibicom mógł zapaść także Ken Kallaste, który dla Górnika Zabrze i Korony Kielce zagrał łącznie 82 spotkania w Ekstraklasie. Zdarzali się jednak także Estończycy, którzy nie zdołali dobić do 10 meczów. Sander Puri w Koronie Kielce wystąpił osiem razy, Joonas Tamm - sześć. Z kolei Bogdan Vastsuk w Stali Mielec zrobił sobie tylko krótki przystanek, bo jesienią sezonu 2022/2023 zaliczył raptem pięć spotkań i wyleciał do Irlandii. Co jednak ciekawe, wszyscy Estończycy, którzy grali w polskiej Ekstraklasie otrzymali powołania do reprezentacji. Tym razem, wśród powołanych na dzisiejszy mecz, są jednak zawodnicy z I ligi polskiej - Artur Pikk (Odra Opole) oraz Marten Kuusk (GKS Katowice). - Młodzi Estończycy rzadko grają w dobrych ligach. Na ogół występują u nas, więc jeśli już są w kadrze, to bez względu przeciwko komu grają, to różnica jest dla nich ogromna, ponieważ zawsze to międzynarodowy poziom. To jeden z największych problemów naszej kadry. Potrzeba, żeby zawodnicy jak najczęściej wyjeżdżali za granicę, ale nie po to, by siedzieć na ławce, tylko grać - podkreśla Pareiko. Piotr Jawor