Porażka 2:3 z Mołdawią w Kiszyniowie w czerwcu tego roku była jedną z największych kompromitacji polskiej kadry od lat. Kibice oczekiwali więc rehabilitacji w postaci pewnej wygranej w Warszawie nad tym rywalem. Trzy punkty byłyby niezwykle ważne w kontekście awansu na przyszłoroczne Euro. Zwycięstwo w niedzielę, a później triumf w listopadzie z Czechami, dawałyby bowiem stuprocentową pewność gry na mistrzostwach. Probierz wszedł na konferencję i wypalił wprost. "Nie jestem cudotwórcą" Piłkarze nie zdołali spełnić jednak pokładanych w nich nadziei. Zremisowali ze znaczniej niżej notowanym rywalem 1:1, a do przerwy przegrywali 0:1. W drugiej połowie do wyrównania doprowadził Karol Świderski, który gola celebrował, padając w ramiona selekcjonera Michała Probierza. Więcej powodów do radości jednak ani piłkarze, ani trener nie mieli. Polska waliła głową w mur, brakowało jej skuteczności, a Mołdawia miała dobrze dysponowanych obrońców i golkipera. Polska - Mołdawia: Probierz broni Milika Polacy rozpoczęli mecz z dwoma napastnikami - Karolem Świderskim i Arkadiuszem Milikiem. Probierz wyraźnie stawia na początku swojej kadencji na snajpera Juventusu, którego chce odbudować na potrzeby kadry. Na razie nie przynosi to jednak zamierzonych efektów, a piłkarz notuje kolejne rozczarowujące występy. Podobnie było przeciwko Mołdawii - Milik opuścił boisko po 71 minutach, a przez ten czas nie pokazał niemal niczego pozytywnego. Tak kibice powitali reprezentację na Narodowym. Duża odmiana O postawę napastnika został zapytany podczas konferencji prasowej selekcjoner Probierz. Trener wziął swojego podopiecznego w obronę, a winą za niepowodzenie... obarczył samego siebie. Przez ostatnie trzy lata Milik zdobył dla kadry trzy bramki. Z PGE Narodowego Jakub Żelepień, Interia