Selekcjoner Czesław Michniewicz deklarował, że nie da się wystawić bardziej ofensywnego składu, niż przeciwko Meksykowi. W meczu z Arabią Saudyjską, w którym potrzebne było zwycięstwo, zdecydował się jednak na wprowadzenie drugiego napastnika. W stosunku do meczu z Meksykiem selekcjoner zdecydował się na trzy zmiany - wprowadził Arkadiusza Milika, Przemysława Frankowskiego i Krystiana Bielika, a na ławce zatrzymał Sebastiana Szymańskiego, Jakuba Kamińskiego i Nicolę Zalewskiego. Już nie tylko defensywa. Otwarty mecz Michniewicza Nastawienie drużyny było już inne, niż w meczu z Meksykiem. Trener Czesław Michniewicz wiedział, że drużyna potrzebuje zwycięstwa i nie ograniczał się jedynie do defensywy. A że Arabia Saudyjska pokazała, że jest naprawdę groźna, wyszedł z tego niesamowicie intensywny, niespodziewanie otwarty mecz. Początkowo Polacy grali w teorii ustawieniem 4-4-2 z Piotrem Zielińskim w akcjach defensywnych ustawionym blisko prawej strony. W ataku Zieliński przesuwał się do środka, tworząc na prawej stronie miejsce Matty’emu Cashowi. Blisko prawej strony operował też Robert Lewandowski. Było to w zamyśle coś pośredniego między 4-4-2 Adama Nawałki a hybrydą Paulo Sousy, z bocznym obrońcą przechodzącym na wahadło. Cash grał jednak początkowo bardzo nerwowo, szybko zarobił żółtą kartkę i tylko cudem nie został wyrzucony z boiska. Widać było, że potrzebuje wsparcia, dlatego też już w 25. minucie na prawą stronę przesunął się Przemysław Frankowski. Wtedy bliżej lewej flanki ustawiał się Arkadiusz Milik. I o ile z przodu momentami wyglądało to obiecująco, często wydawało się, że brakuje tylko ostatniego podania, tak w defensywie pojawiły się luki. Przy szybkich akcjach Saudyjczyków za linią piłki zostawało nawet 4-5 Polaków, wobec czego rywale stwarzali spore zagrożenie. Na nasze szczęście nie wykorzystali kilku dobrych okazji. Wreszcie, w 39. minucie zdobyliśmy bramkę z gry, pierwszą od 20 lat. Akcja była naprawdę znakomita. Przemysław Frankowski pociągnął z piłką i zagrał do Casha. Ten wypuścił Lewandowskiego, który przyjęciem wygonił się pod linię końcową, lecz zdołał dograć do Zielińskiego. Ten był w idealnej okazji i nie mógł chybić! Sytuację mógł jeszcze zmienić rzut karny w samej końcówce pierwszej połowy, ale i przy strzale i przy dobitce genialnymi paradami popisał się Wojciech Szczęsny. Szalone ataki Saudów - Kluczowe będzie pierwsze 15 minut drugiej połowy - mówiliśmy między sobą na trybunie prasowej, mając w pamięci szalone ataki Arabii Saudyjskiej w starciu z Argentyną. To właśnie w pierwszym kwadransie po przerwie Arabia Saudyjską zdobyła obie bramki w meczu z "Albicelestes". W meczu z nami także od razu po przerwie piłkarze Renarda rzucili się do ataku. Mieli kilka okazji, choć Polacy sami im pomagali - jak wtedy, gdy Jakub Kiwior wybijał piłkę prosto w Krystiana Bielika i tylko fantastyczny Szczęsny uratował nas przed stratą gola. Niespodziewane zdjęcie Zielińskiego z boiska Widząc napór Arabii Saudyjskiej trener Michniewicz niespodziewanie zdjął z boiska Zielińskiego, posyłając na nie Jakuba Kamińskiego. Dzięki temu chciał zabezpieczyć lepiej boczne strefy w defensywie, mając tam dwóch nominalnych skrzydłowych, zwłaszcza, odpowiedzialnego w defensywie Kamińskiego. Wcześniej przy linii bocznej w obronie ustawiony był Milik, który teraz mógł przenieść się bliżej Lewandowskiego, a Polacy zyskali drugiego wysokiego napastnika do zbierania długich piłek. Tuż po zmianie Polacy przeprowadzili dwa kontrataki, po których byli bliscy zdobycia bramek. Najpierw Milik trafił w poprzeczkę, później Lewandowski w słupek. Chwilę później za Milika na placu gry zameldował się Krzysztof Piątek, mając dać powiew świeżej krwi. Przełamanie Lewandowskiego! Wreszcie stało się to, na co wszyscy czekaliśmy. Robert Lewandowski wykorzystał błąd obrońcy i zdobył bramkę na 2-0! To jego pierwszy gol w historii na finałach MŚ! W szalonej końcówce Lewandowski mógł strzelić jeszcze jedną bramkę, a wówczas mielibyśmy doskonałą sytuację w grupie. Niemniej i teraz do kolejnej rundy awansujemy, jeśli tylko zremisujemy z Argentyną. Awans mogą nam dać także korzystne rozstrzygnięcia na innych boiskach. Z Dohy Wojciech Górski, Interia