Michniewicz: Będę ważny jak prezydent? - Jutro będę dla Polski tak ważny jak prezydent i premier? Może tak, ale tylko do końca meczu. Żartuję, tak poważnie to ja i moi piłkarze czujemy zaszczyt, że możemy zagrać w takim meczu. Chciałbym powiedzieć "jedziemy do Kataru", ale to sport, tu słowa nic nie znaczą, liczą się czyny - powiedział 24 godziny przed barażem ze Szwecją selekcjoner reprezentacji Polski Czesław Michniewicz. Czesław Michniewicz ma w swej karierze już kilka dokonań, które można określić mianem zrealizowanej "mission impossible". Gdy przejmował Podbeskidzie, dmuchając na zimne, zapowiedział: "Tu nie trzeba trenera, tylko księdza", ale wbrew temu udało mu się utrzymać w lidze znajdujący się w olbrzymich tarapatach zespół. Prowadząc młodzieżówkę, eliminował Portugalię, pokonywał Włochów i Belgów. Gdy gasił pożar w Legii powiedział, że postara się wcielić w rolę pilota, który zapewni piłkarzom bezpieczne lądowanie. Udawało się do tego stopnia, że eliminował Slavię Praga, pokonywał Spartaka Moskwa i Leicester. Ale teraz poprzeczka wędruje jeszcze wyżej. Szwecję w meczu o stawkę pokonaliśmy tylko raz, przy użyciu piłkarskiego know-how Kazimierza Górskiego na MŚ 1974 r. Trener Michniewicz miał wtedy cztery lata. Michniewicz: Nie jestem od spraw beznadziejnych Gdy padało pytanie o jego dar do wychodzenia z beznadziejnych sytuacji, powiedział z przekąsem pod nosem, nalewając wodę, jak to ma w zwyczaju: "No tak, zakład pogrzebowy". Czytaj też: Michniewicz szczerze przed Szwedami - Nie uważam się za specjalistę od spraw beznadziejnych. Czasem coś się udaje, a czasem nie. Jednym częściej, a drugim rzadziej. Natomiast w ramach przygotowań do meczu poświęciłem maksymalną ilość czasu, by wiedzieć wszystko o przeciwnikach, choć nie wszystko przekazałem zawodnikom - zdradził. - Czuję olbrzymią satysfakcję, tak samo jak zawodnicy. Jest między nami nić porozumienia. Oni dostrzegli, że mamy ciekawe rzeczy im do przekazania. Jutro wyjdą o godz. 20:45 na mecz, w którym jeden drobny błąd może dużo zmienić. Dlatego będziemy starali się unikać strat - zapowiada Michniewicz. - Szwedzi od lat grają piłkę uporządkowaną. Nie ryzykują strat, wolą zagrać długie podanie, świetnie zbierają drugie piłki na połowie rywala. Jeśli ona ląduje za plecami obrońców, to od razu jest sytuacja bramkowa - przestrzega. W taki sposób wygrali ciężki mecz z Grecją. Mecz był wyrównany. Grecy mieli sytuacje, ale stracili bramkę po rzucie wolnym z własnej połowy - długie podanie w pole karne i rzut karny na 1-0. Później bramkarz Olsson złapał piłkę, kopnął w pole karne i tak padła druga bramka. Pragmatyczny futbol. Świetnie się w nim czują - zaznaczył trener Polaków. Cudowne ozdrowienie Piątka i Żurkowskiego Najbardziej ucieszył nas powrót do zdrowia Krzysztofa Piątka i Szymona Żurkowskiego. Istniało spore ryzyko, że żaden z nich nie znajdzie się w składzie na Szwecję. Tymczasem "Pjon", pomimo niedawnej rany i szycia nogi został opatrzony i uczestniczył w całym treningu na Stadionie Śląskim. To świetna informacja wobec faktu, że kontuzja wykluczyła z akcji Arkadiusza Milika. Do dyspozycji trenera wrócił też pomocnik Żurkowski. Ze Stadionu Śląskiego Michał Białoński, Interia