Michał Białoński, Interia: W ubiegłą środę zadzwonił do ciebie selekcjoner Czesław Michniewicz. Jak zareagowałeś? Kamil Pestka, obrońca Cracovii: To było super uczucie! Byłem bardzo zadowolony. Wiedziałeś kto dzwoni? - Tak miałem zapisany numer trenera Michniewicza z okresu kilkuletniej współpracy w młodzieżówce. Kamil Pestka: Robiłem wszystko, aby dostać powołanie do kadry Spodziewałeś się tego telefonu? Nastąpił przed tym, jak strzeliłeś dwie bramki Wiśle Płock. I skąd w ogóle taki renesans formy? - Nie spodziewałem się, ale robiłem wszystko, aby dostać powołanie. Co do mojej dyspozycji, to teraz zacząłem strzelać bramki, ale asysty miałem już na początku sezonu. Serię trzech, a czwartej mi nie uznali. W ten sezon wchodziłem stopniowo, po kontuzji. Później nastąpiła zmiana trenera. Michała Probierza zastąpił Jacek Zieliński. - Dokładnie. Po tej zmianie zaczynałem w pierwszym składzie, wypadłem z niego na mecz ze Śląskiem. Nową rundę zacząłem na ławce, ale później znowu wskoczyłem do składu. Z meczu na mecz czułem się coraz lepiej. Na dodatek, od razu po przyjściu trenera Zielińskiego, zmieniliśmy system. W nim jesteś wahadłowym, a nie lewym obrońcą. - Tak, dzięki temu jestem nastawiony bardziej ofensywnie. Inklinacje gry do przodu zawsze miałeś. - Obie pozycje - wahadłowego i lewego obrońcy mi odpowiadają. Na wahadle faktycznie łatwiej jest się wykazać w ofensywie. Lewy obrońca aż tak często nie włącza się w akcje ofensywne jak wahadłowy. Na wahadle operuje się na całej długości boiska. Pary w płucach nie brakuje? - Faktycznie, jest trochę więcej biegania, ale mi to nie przeszkadza. Pestka: Trener Michniewicz wie, na co mnie stać Jak zareagowałeś, gdy na początku lutego prezes PZPN-u Cezary Kulesza mianował następcą Paula Sousy Czesława Michniewicza? Zapaliła się iskierka nadziei na debiut w kadrze? - Szczerze powiedziawszy, najpierw po ludzku się ucieszyłem z tego wyboru. Natomiast nie łudziłem się, że dzięki temu będzie mi łatwiej. Wiedziałem, że na powołanie do kadry i tak koniec końców trzeba sobie zasłużyć grą w piłkę. Natomiast fakt, że trener mnie zna z pracy w reprezentacji młodzieżowej, zna moje mocne strony, na pewno miał jakieś znaczenie. Trener Michniewicz wie doskonale, na co mnie stać. Trener Michniewicz zdradził ci, w których meczach Ligi Narodów cię widzi? - Tak szczegółowych informacji jeszcze nie dostałem. Jak odbierasz trwające od lat utyskiwania nad tym, że Polsce brakuje lewego obrońcy? Już Jakub Wawrzyniak żartował, że jest zmiennikiem zawodnika, który nie istnieje. W barażu ze Szwecją na lewej obronie zagrał prawonożny Bartosz Bereszyński. - Według mnie przyczyna jest prosta: w ogóle mało jest piłkarzy z mocniejszą lewą nogą. Jak pamiętam z mojej przygody z piłką, to na całą drużynę przypadałem ja i co najwyżej jeszcze dwóch chłopaków lewonożnych. Trzech piłkarzy na cały zespół. Myślę tu o wszystkich pozycjach, a nie tylko obrońcach, więc jak jeszcze zaczniemy rozpatrywać umiejętność bronienia, to grono nam się zawęża. A tu trzeba obsadzić lewe skrzydło, lewą obronę, półlewy stoper też by się przydał lewonożny. - To prawda i nie zawsze jest w kim wybierać. Tym bardziej, gdy spojrzy się na predyspozycje fizyczne piłkarza, dopasowanie do pozycji, to wybór bardzo się zawęża. Trener Michniewicz powołał też innego lewonożnego debiutanta - Jakuba Kiwiora, który nie zdążył zadebiutować w Ekstraklasie, zanim przez Słowację trafił do Serie A, a teraz do kadry. Zagraliście kiedyś razem? - Niestety nie, bo ze zgrupowania młodzieżówki, na którym on był wykluczyła mnie kontuzja. Kamil Pestka: Najbardziej rozwinął mnie trener Piotr Mrozek Powołanie do reprezentacji Polski i gra w niej to spełnienie dziecięcych marzeń. Kto cię ukształtował jako piłkarza? Począwszy od dzielnicowego Prokocimia Kraków, poprzez Progres? - Najbardziej się rozwinąłem już w juniorach Cracovii u trenera Piotra Mrozka, którego syn Bartosz jest dziś bramkarzem Stali Mielec. Bardzo dużo zrobił dla mnie też w Prokocimiu trener Grzegorz Kmita, który namówił mnie do przejścia do Cracovii i polecił mnie w klubie. W "Pasach" znał wszystkich. Trafiłem na testy, które wypadły pomyślnie. Cracovia postawiła na mnie. Wiem też, że do mojego przejścia do Cracovii przyczynił się też trener Łach. Zawsze byłeś obrońcą? - W Prokocimiu grałem na środku pomocy i na skrzydle. Dopiero później trafiłem na lewą obronę. To już się działo tak dawno temu, że czuję się, jakbym cały czas grał na lewej obronie. Debiut w Ekstraklasie zaliczyłeś już pięć lat temu, za pierwszej kadencji w Cracovii Jacka Zielińskiego. - Pech starszych kolegów, spośród których część miała kontuzje, a inni kartki, oznaczał dla mnie szczęście. Z zespołu rezerw zostałem przeniesiony do pierwszej drużyny na tydzień przed meczem z Piastem i zagrałem w nim przez ostatni kwadrans. Zawsze o tobie panowała opinia, że jesteś mocny w ofensywie, ale miewasz kłopoty z bronieniem. Wygląda na to, że w grze defensywnej, pojedynkach obronnych się ostatnio poprawiłeś. Co to spowodowało? Wzmocniłeś się fizycznie? - Na pewno też. Gdy miałem kontuzję, dużo pracowałem nad siłą fizyczną. Do tego doszła większa dojrzałość i lepsze zrozumienie pewnych aspektów, ustawiania się w defensywie. Wiele czynników składa się na poprawę bronienia. Pracujesz też nad sobą indywidualnie? Mateusz Wdowiak korzystał na przykład z treningów stabilizujących i braci Zontków. - Ja też chodzę do nich, trafiłem na nich przez "Wdówę". Jestem z tego zadowolony, że do nich trafiłem. Oni bardzo mi pomogli zwłaszcza w okresie rehabilitacji, gdy chodziłem do nich codziennie. Wykonaliśmy sporo ciężkiej pracy. Ćwiczenia uzupełniające u nich są bardzo ważne dla zawodnika. Nie tylko z uwagi na skoczność, dynamikę. W tym treningu chodzi nie tylko o dźwiganie ciężarów, ale o prewencję przed kontuzjami i poprawę aspektów szybkościowych, a także skuteczności. Pestka: Myślę o zagranicznym wyjeździe, ale nic na siłę Co z twoją przyszłością? Z Cracovią wiąże cię jeszcze roczny kontrakt, ale dochodzą nas słuchy o ofercie z Włoch. Powołanie do kadry z pewnością może ci pomóc w ewentualnym transferze do silniejszej ligi. - Odpowiem najprościej i szczerze: na razie mam kontrakt z Cracovią i zobaczymy, co się wydarzy. Ale gdybyś miał wybierać? Przychodzi klub z Serie A i mówi: "Kamil wykupujemy cię z Cracovii". - Wszystko zależy od tego, jaki to by był klub. Musiałbym się zastanowić. W ciemno nigdzie nie pójdę. Chodzi ci o to, aby klub nie był skazany na obronę przed spadkiem? - Nie, bardziej o aspekty takie jak możliwość rozwoju, możliwość grania, plan na mnie. Oczywiście, myślę o zagranicznym wyjeździe od dłuższego czasu. To się nie urodziło we mnie dzisiaj czy wczoraj, tylko jest to mój cel od dawna. Ale też nie podpalam się. Czyli nic na siłę? - Chciałbym wyjechać, taki jest mój cel, ale na razie nic nie wiem o ofercie. Co sobie obiecujesz po pierwszym zgrupowaniu kadry? Już sam wyjazd na nie cię satysfakcjonuje, czy będziesz zadowolony dopiero z debiutu w składzie? - Jestem już zadowolony z samego powołania, choć oczywiście chciałbym też zadebiutować w meczu kadry. Zrobię wszystko, żeby tak się stało. Jak udało wam się w Cracovii uniknąć degrengolady, która w końcówce sezonu spotkała kilka innych drużyn środka tabeli, którym nie grozi degradacja, ani nie mają szans na czwarte miejsce, premiowane grą o Ligę Konferencji? - Postawiliśmy sobie prosty cel - zajęcie szóstego miejsca. Trener motywuje nas też grafiką z wykresem zwycięstw, jakie chcemy kontynuować od meczu z Zagłębiem Lubin. W ostatniej kolejce, w meczu z Legią, również chcemy przypieczętować sezon zwycięstwem. Jesteśmy profesjonalistami i gramy dla kibiców, którzy w każdym meczu oczekują od nas zwycięstw. Są 34 kolejki i gramy do końca. Dopiero po meczu z Legią przyjdzie pora na urlopy. Rozmawiał Michał Białoński, Interia Czytaj też: Michniewicz szykuje perełkę z Ekstraklasy na Ligę Narodów