Michniewicz nie lubi marnować czasu Czesław Michniewicz nie lubi tracić czasu. Gdy 31 stycznia prezes PZPN-u Cezary Kulesza ogłosił go selekcjonerem, od razu ruszył na Tour de Europe, by spotkać się z każdym z nowych podopiecznych. Później zaszył się w swym domku na Kaszubach, by tam, w ciszy i spokoju, w towarzystwie wiernego czworonoga Tobiego, przygotować strategię na baraże o MŚ. W finałowej fazie dołączył do niego asystent Kamil Potrykus, z którym rozpracowali rywali, naszykowali krótkie filmy pokazowe, by w nowoczesnej formie poczęstować nimi piłkarzy. Selekcjoner zrobił jeszcze dwa wypady. Pierwszy do Krakowa, na mecze Cracovii z Pogonią i Wisły z Lechem. W minioną sobotę uświetnił obchody stulecia "Kolejorza", by od niedzieli przenieść się do Katowic, gdzie w poniedziałek stawili się wszyscy reprezentanci Polski. Był to jeden z pierwszych w ostatnich latach treningów, jaki w całości mogły filmować kamery mediów. Najwyżej jednak latała ta umieszczona na dronie, który jest na stałym wyposażeniu sztabu Michniewicza, niezależnie od tego czy pracuje w klubie, czy reprezentacji. Podsumowanie kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasa w każdy poniedziałek o 20:00 - zapraszają: Staszewski, Peszko i goście! Michniewicz daje jasne wytyczne: Trzy sekundy na podanie Czas - to słowo klucz. Każda minuta zajęć była zaplanowana. Selekcjoner tubalnym głosem wydawał krótkie komendy. Nie brakowało konkretnych uwag do poszczególnych zawodników. Po jednej ze strat trener zrobił przerwę, by poinstruować Arkadiusza Recę. - Arek, po co się pchać w ten tłum, skoro to oznacza pewną stratę piłki. Najlepiej rozegrać ją na drugą stronę - radził poważnemu kandydatowi do gry na lewym wahadle. Jak na pierwsze, zapoznawcze zajęcia tuż po weekendzie meczowym były dość intensywne. Grający w polu Wojciech Szczęsny dawno pewnie nie pokonał tylu kilometrów w takim tempie. Zdobył nawet gola na małą, metrową bramkę, po podaniu debiutującego w barwach narodowych Patryka Kuna. Gdy "Szczena" wyszedł sam na pustą bramkę, aż przyklasnął z radości. Golkiperowi takie sytuacje nie zdarzają się często, nawet podczas treningów. Jacek Góralski i jego firmowe wślizgi. Tak Lewandowski powitał Kuna Pierwszy iskry poszły, gdy dysponujący nawet pięciometrową jazdą na tyłku Jacek Góralski wpadł delikatnie w nogi Krystiana Bielika. Obaj się poklepali pojednawczo. Na szczęście nic się nikomu nie stało, bo przecież obaj wracają do kadry po długiej nieobecności spowodowanej zerwanymi więzadłami krzyżowymi. Obecność "Górala" najwyraźniej ucieszyła kapitana kadry. Robert Lewandowski pożonglował piłką właśnie z Jackiem u progu treningu. "Dzień dobry" od "Lewego" usłyszał też wahadłowy Rakowa Częstochowa. - Co to, nigdy nie grałeś w "dziadka"? - zapytał Robert Patryka Kuna, gdy ten nie chciał wejść do środka po stracie piłki. Ćwiczący w tej samej grupie Kamil Glik serdecznie powitał swego starego druha Kamila Grosickiego, któremu powiodła się misja powrotu do kadry poprzez dobrą grę w Pogoni Szczecin. Paulo Sousa "TurboGrosika" powołał tylko raz - dokładnie rok temu. Trener Michniewicz skład na baraż ma już w głowie - Gdyby zaszła taka potrzeba, już dziś wystawiłbym skład na baraż o MŚ. Mam go w głowie, choć są wątpliwości co do jednej-dwóch pozycji. Najbliższe treningi i mecz ze Szkocją wykorzystam również do tego, aby je rozwiać - stawia sprawę otwarcie trener Michniewicz. Najpewniej chodzi o obsadę lewego wahadła, po tym jak koronawrius wykluczył z przyjazdu do Polski Macieja Rybusa. O miejsce w wyjściowej "jedenastce" rywalizują Arkadiusz Reca z wybrańcem Paula Sousy Tymoteuszem Puchaczem, który po przeprowadzce z Niemiec do Turcji zaczął grać regularnie. Zwolennicy spiskowej teorii dziejów zakładali, że "Ryba" tak naprawdę jest zdrowy, tylko nie chce ryzykować podróży na kadrę, by nie znaleźć się w ogniu pytań o to, dlaczego nadal gra w Rosji, pomimo jej napaści na Ukrainę. Michniewicz: Sprawa Rybusa nie ma drugiego dna - W Katowicach jest menedżer Maćka Mariusz Piekarski i on mi pokazał wynik drugiego testu na COVID-19. Podobnie jak pierwszy, dał wynik pozytywny. Te badania otrzymał też lekarz kadry. W tej sprawie nie ma drugiego dna - zapewniał Czesław Michniewicz. O motywy dalszej gry w Dynamie Moskwa kadrowicze będą rozmawiać także z Sebastianem Szymańskim. Z jednej strony mamy w drużynie Tomasza Kędziorę, który uciekał przed rosyjskimi bombami z Kijowa, a z drugiej właśnie Szymańskiego, który ma długi kontrakt z Dynamem, jest jego najbardziej wartościowym piłkarzem i nie skorzystał z furtki, jaką uchyliła FIFA, by opuścić Rosję, jak to zrobił Grzegorz Krychowiak. - Na pewno ten temat zostanie poruszony. W tych czasach nie da się o tym nie mówić. Pewnie będzie nam towarzyszyć wiele emocji, bo wojna toczy się obok nas i widzimy jej skutki inaczej niż inne kraje - powiedział "Przeglądowi Sportowemu" Robert Lewandowski. Szymański, w towarzystwie Konrada Michalaka, pojawił się na końcówce poniedziałkowego treningu na Stadionie Śląskim. - Sebastian już o drugiej w nocy musiał być na lotnisku, przez co nie zmrużył oka, jest zmęczony. Mam nadzieję, że psychicznie zniesie dobrze tę sytuację. Na pewno będziemy z nim rozmawiać - zapewnił trener Michniewicz. Decydujące dni dla Grzegorza Krychowiaka Najbliższe dwa treningi i czwartkowy mecz ze Szkocją wyjaśnią, czy Grzegorz Krychowiak zagra w barażu o MŚ. Przedwczoraj zagrał pierwszy mecz w tym roku, jego AEK Ateny przegrało z PAOK-iem Saloniki 0-1. - Gdy tylko Grzegorz skończył grać, z program w internecie ściągnąłem ten mecz i widziałem jego zachowania. Mecz ze Szkocją to test da niego. Od listopada nie grał o punkty. Pierwszy zagrał dopiero teraz, w AEK Ateny. Zarówno my, jak i on, nie wiemy, w jakiej jest dyspozycji - nie kryje selekcjoner. "Krycha" zdał już jeden egzamin - zrezygnował z lukratywnej gry dla Rosjan, po ich napaści na Ukrainę, choć stracił na tym pieniądze i czas związany ze zmianą klubu. Teraz pora na test czysto sportowy. Gdyby Grzegorz nie osiągnął wysokiej dyspozycji, w odwodzie są Krystian Bielik i Jacek Góralski. Akurat tę pozycję mamy tak mocno obsadzoną, że Michniewicz nie powołał Damiana Szymańskiego, Karola Linettego, czy znajdującego się w życiowej formie Damiana Dąbrowskiego z Pogoni. Poszukiwania trzeciego stopera Ostatnią zagwozdką selekcjonera jest znalezienie trzeciego stopera do pary Kamil Glik - Jan Bednarek, po tym jak Paweł Dawidowicz doznał kontuzji. Paulo Sousa najchętniej korzystał z Bartosza Bereszyńskiego, który jest jednak nominalnym prawym defensorem. W poszukiwaniu lewonożnego piłkarza selekcjoner sprowadzi z Schalke Marcina Kamińskiego. Poprzednie powołanie "Kamyk" dostał jeszcze od Jerzego Brzęczka, w czerwca 2019 r., a ostatni mecz w barwach narodowych rozegrał w listopadzie 2018 r., gdy w Gdańsku towarzysko przegraliśmy 0-1 z Czechami. - Liczy się szybkość reakcji. Jeśli na półlewym stoperze ustawimy prawonożnego piłkarze, to do zanim wprowadzi piłkę do gry, musi ją przełożyć na prawą nogę, a czas ucieka, przeciwnik reaguje. Dlatego naturalny lewonożny zrobi to szybciej - tłumaczył selekcjoner na kanale "Prawda Futbolu". W odwodzie pozostaje też universal soldier Bielik, który może zabezpieczyć zarówno środek drugiej linii, jak i defensywy. Czesław Michniewicz nie od dziś nazywa go swoim żołnierzem, co nie zmienia faktu, że Krystian jest prawonożny. Czytaj też: Na kogo postawi Michniewicz? Gole liczone podwójnie za takie akcje. Tak chce grać Michniewicz Nowoczesna piłka coraz bardziej ogranicza czas reakcji. Idąc z jej duchem selekcjoner zawęził i skrócił pole gry na poniedziałkowych zajęciach. Na własnej połowie pozwalał na dwa kontakty z piłką, podczas gdy na tej przeciwnika tylko na jeden. Gole zdobyte po dobrym przerzucie bezpośrednio z obrony za linię defensywną rywala były premiowane podwójnie. Reprezentacja Michniewicza nie chce ryzykować strat na własnej połowie. Ze stadionu Śląskiego Michał Białoński, Interia