Choć Czesław Michniewicz zrealizował plan minimum i prowadzona przez niego reprezentacja Polski wyszła z grupy na mundialu w Katarze, i tak nie utrzymał posady. Cieniem na ocenie jego pracy na trenerskiej ławce położyły się styl gry kadry i tzw. afera premiowa. Z końcem grudnia zeszłego roku jego umowa z Polskim Związkiem Piłki Nożnej wygasła, a Cezary Kulesza nie zdecydował się na prolongatę. W zamian prezes PZPN sprowadził do Warszawy selekcjonera z istotnymi sukcesami na koncie. Na oficjalnej konferencji prasowej poinformował, że kadrę "Biało-Czerwonych" poprowadzi Fernando Santos. Jak wyjaśnił później sekretarz generalny związku, Łukasz Wachowski, kontrakt Portugalczyka obejmuje dwa cykle eliminacji: do Euro 2024 i do mistrzostw świata 2026. Umowa zostanie automatycznie przedłużona po awansie Polski na Euro 2024. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że warunek nie będzie ekstremalnie trudny do spełnienia. Ale sytuacja zmieniła się na niekorzyść naszej kadry i Santosa. Do tej pory reprezentacja przegrała w dwóch (na trzy możliwe) rundach kwalifikacyjnych. Najpierw uległa Czechom (3:1), a potem Mołdawii (3:2), dzięki czemu zajmuje czwarte i przedostatnie miejsce w swojej grupie. Awans na mistrzostwa Europy oddala się, choć wciąż jest możliwy do osiągnięcia. W pozytywne rozstrzygnięcie wierzy Kulesza, który absolutnie nie chciałby żegnać się teraz z Santosem. "Tak, Santos zostaje. A kto mówił, że miało być inaczej? Porozmawialiśmy 1,5 godziny, ale o szczegółach nie chcę mówić. Niech to zostanie naszą wewnętrzną sprawą w związku" - powiedział WP SportowymFaktom. Tymczasem, jak donosi ten sam serwis, mimo braku oczekiwanych wyników portugalski szkoleniowiec już teraz miał wystawić Polsce "paragon grozy". Bezlitosna zapowiedź. Fernando Santos ucieknie z Polski jak Paulo Sousa. Wskazuje nawet następcę Ile zarabia Fernando Santos w reprezentacji Polski? Krąży robiąca wrażenie suma Tuż po zatrudnieniu Fernando Santosa w mediach pojawiły się szacunki jego wynagrodzenia. Padła nawet kwota 2,5 miliona euro. Spekulacje ucinał wówczas Wachowski. "To kwota mocno przesadzona. O kilkadziesiąt procent" - komentował dla Canal+. Inne obliczenia opiewały na sumę prawie 1,3 miliona euro za rok pracy plus ewentualne premie. Aktualizacji w sprawie dokonują WP SportoweFakty. Według serwisu Portugalczyk zarabia w Polsce co najmniej 700 tysięcy złotych miesięcznie (inny scenariusz zakłada kwotę o 200 tys. zł wyższą). "Santos jest selekcjonerem od 24 stycznia i za te 150 dni pracy wystawił PZPN istny 'paragon grozy'. Jedyne zwycięstwo o stawkę, nad Albanią (1:0), było warte na 3,5 mln zł, każdy punkt zdobyty w el. Euro 2024 - 1,16 mln zł, a gol strzelony w nich przez Polskę: 875 tys. zł. (...) Dla porównania, za kadencji Michniewicza zwycięstwo drużyny narodowej kosztowało federację 550 tys. zł, a punkt i bramka - 200" - czytamy. Wygląda na to, że Santos jest najlepiej opłacanym trenerem w całej historii piłkarskiej reprezentacji Polski, o czym mówił zresztą Henryk Kasperczak. "Myślę, że będzie to najlepiej opłacany selekcjoner, jakiego mieliśmy w polskiej reprezentacji. No ale, coś za coś. On się docenia i uważa, że zasłużył na to, żeby osiągać tego typu gaże" - ocenił w RMF24. Z kolei Łukasz Wachowski uspokajał i sygnalizował, że umowa Santosa - jak wysoka by ona nie była - nie nastręczy PZPN-owi większych problemów w realizacji. Problem w tym, że chyba nikt nie spodziewał się, że bilans Santosa z kadrą będzie tak słaby. Na ten moment reprezentacja Polski pod jego skrzydłami rozegrała cztery mecze. Dwa z nich wygrała (w tym sparing z Niemcami, do którego tak sceptycznie odnosił się Portugalczyk), a dwa - bardzo ważne - przegrała. Boli zwłaszcza odniesiona w kompromitującym stylu porażka w Kiszyniowie, która w ogólnym rozrachunku może zaważyć nie tylko na awansie "Biało-Czerwonych" na Euro, ale też na trenerskiej posadzie Fernando Santosa. Media: Napięcia w reprezentacji Polski. Relacje Fernando Santosa z piłkarzami dalekie od wymarzonych