Engel podkreślił po przegranych przez "Biało-czerwonych" eliminacjach mistrzostw świata 2014, że najbardziej szkoda słabych wyników w spotkaniach u siebie z Ukrainą (1-3) i Czarnogórą (1-1). W piątkowy wieczór podopieczni trenera Waldemara Fornalika po raz drugi przegrali z Ukrainą (tym razem w Charkowie 0-1) i definitywnie stracili szanse awansu. Polaków (13 pkt) czeka jeszcze we wtorek wyjazdowe spotkanie z prowadzącą w grupie H Anglią (19), a wicelider Ukraina (18) spotka się na wyjeździe z outsiderem, ostatnim w światowym rankingu San Marino. - W trakcie tych eliminacji wygraliśmy tylko trzy mecze, na dodatek ze słabymi rywalami - dwukrotnie z San Marino i raz z Mołdawią. Co z tego, że rzadko przegrywaliśmy, skoro remisami nie awansuje się na mundial. Trzeba zwyciężać w kluczowych meczach, a my tego nie potrafiliśmy. To zresztą nie są pierwsze kłopoty. Wcześniej, za kadencji Leo Beenhakkera, wyprzedziliśmy tylko San Marino w kwalifikacjach MŚ 2010 - przypomniał Engel. - Na mundialu zagramy najwcześniej w 2018 roku, co oznacza co najmniej 12 lat bez Polski w mistrzostwach świata (po raz ostatni w 2006 - red.). A będzie coraz trudniej awansować, ponieważ spadamy do dalszych koszyków - dodał. W kończących się eliminacjach polscy piłkarze tracili punkty w każdym meczu z liczącym się w walce o awans rywalem. Zdaniem Engela najbardziej szkoda dwóch tegorocznych spotkań w Warszawie - z Ukrainą i Czarnogórą. - W marcu przegraliśmy z Ukraińcami w Warszawie 1-3 w sposób, jaki w ogóle nie powinien mieć miejsca. Wrześniowy remis 1-1 z Czarnogórą u siebie też był bardzo kosztowny. Te dwa spotkania zrobiły ogromną różnicę. W przypadku zwycięstw mielibyśmy pięć punktów więcej i zupełnie inną sytuację w grupie - podkreślił. Wobec obecnych niepowodzeń coraz częściej wspomina się jego reprezentację, która w 2000 i 2001 roku w dobrym stylu wygrała kwalifikacje MŚ. Wyprzedziła wtedy w grupie Ukrainę, Białoruś, Norwegię, Walię i Armenię. Czego brakowało kadrze Fornalika w porównaniu z ówczesną drużyną narodową? - Po pierwsze, mieliśmy stabilność składu. Wiedzieliśmy, w jakiej grupie piłkarzy się obracamy. Nie było takiej rotacji jak obecnie na różnych pozycjach. Po drugie, wypracowaliśmy swój styl gry. Tymczasem teraz, po kilku tygodniach próby z ofensywnym ustawieniem w drugiej linii, w Charkowie trener wrócił do ustawienia z dwoma defensywnymi pomocnikami, a Robert Lewandowski znów był osamotniony w ataku. Brakuje stabilności systemu. Kolejna sprawa - kadra, którą prowadziłem, miała wypracowane stałe fragmenty i inne schematy gry, np. defensywny pomocnik włączał się do ataku, a z przodu zawsze wystawialiśmy dwóch napastników - przypomniał Engel. Jego zdaniem, sytuacja w tabeli grupy H pokazuje, jak dużo dzieliło "Biało-czerwonych" od najlepszych: "Jeśli przegramy z Anglią na Wembley, będziemy mieć na koniec aż dziewięć punktów straty do tego zespołu i prawdopodobnie osiem mniej od Ukrainy. To ogromna różnica. A przecież mamy solidnych piłkarzy w dobrych zagranicznych klubach, większość z nich odgrywa tam ważne role. Dlaczego nie są w stanie przełożyć tego na udane występy w reprezentacji Polski?". Wszystko wskazuje na to, że po zakończeniu obecnych eliminacji z reprezentacją pożegna się Fornalik. Kto powinien zostać jego następcą - polski czy zagraniczny szkoleniowiec? - Nie mam wątpliwości. Anglię prowadzi Anglik, Ukrainę - Ukrainiec, Niemcy - Niemiec, Francję - Francuz, Czarnogórę - Czarnogórzec, Belgię - Belg itd. Długo można wymieniać. Reprezentacja narodowa to nie klub. Selekcjonerem powinien być Polak. Tylko człowiek stąd zna naszą mentalność, futbol, atuty, ale i przywary. Wie, jak zmobilizować piłkarzy - podsumował Engel. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę grupy H eliminacji MŚ 2014 INTERIA.PL zaprasza na tekstową relację na żywo z meczu Anglia - Polska. Początek 15 października o 21 Relację na żywo można też śledzić na urządzeniach mobilnych Mundial nie dla nas. Dyskutuj o meczu Ukraina - Polska