Wojciech Górski, Interia: Muszę zacząć od pytania, które najbardziej interesuje polskich kibiców przed meczem ze Słowenią. Czy w najbliższych meczach powinniśmy zagrać na dwóch napastników? Kamil Kosowski, 52-krotny reprezentant Polski: - To trudne pytanie. Wydaje mi się, że sprowadza się to do tego, czy mamy zaufanie do selekcjonera, czy nie. Moja odpowiedź brzmi: tak. Pomimo tego, że stylem gry nasza kadra za kadencji Jurka Brzęczka nie zachwycała, czasami nawet bardzo denerwowała, to jednak wyniki tutaj absolutnie trenera i piłkarzy bronią. Niezależnie czy będziemy grali jednym, czy dwójką napastników - najważniejszy jest efekt końcowy, czyli trzy punkty, potem poprawka z Austrią i pewny awans. Pewniakiem do gry w ataku jest Robert Lewandowski, ale jego ewentualny partner, Krzysztof Piątek, notuje słabszy okres. Nie strzelał goli w sparingach, nie strzelił też żadnego w pierwszych dwóch kolejkach Serie A. Martwi to pana? - Generalnie spodziewałem się tego. Po transferze Krzyśka wszyscy byliśmy zachwyceni. Taki klub, tak wspaniale rozwijająca się kariera. Trudno było myśleć o rzeczach gorszych, a taką rzeczą było właśnie to, że Krzysiek na jakiś czas się "zatnie". Tak ma każdy napastnik, Robert Lewandowski też miał taki okres w Dortmundzie. To nie jest zapisane nigdzie, że ktoś przejdzie do nowego klubu i będzie strzelał jak na zawołanie. W zeszłym sezonie porównywano go poziomem do Roberta Lewandowskiego, ale robiono to na wyrost, bo do "Lewego" jest Krzyśkowi jeszcze bardzo daleko. Choć nie jest powiedziane, że kiedyś nie będzie grał na podobnym poziomie. Skupiając się na Krzyśku - wydaje mi się, że jest to sprawa normalna, że napastnik czasami się "zacina". Chciałbym oczywiście, by jak najszybciej wrócił do strzelania, bo Serie A ewidentnie się odradza - w ruch poszły duże pieniądze, kupowani są coraz lepsi piłkarze - więc Krzysiek przy niemocy strzeleckiej będzie miał problemy z graniem, a w konsekwencji będzie musiał Milan opuścić. Dlatego życzę mu dobrej formy na boisku. Z czego może wynikać ta chwilowa niemoc strzelecka? Piątek nie wytrzymał narzuconego przez siebie szalonego tempa, czy może przyczyn należy szukać gdzie indziej? W Milanie zmienił się trener, a drużyna nie zaadoptowała się jeszcze do nowego ustawienia. - Są na świecie napastnicy, którzy takie tempo rok w rok wytrzymują. Jest Ronaldo, jest Messi, jest Lewandowski, są Sergio Aguero i Harry Kane i jeszcze kilku innych napastników, którzy strzelają po 30-40 bramek rocznie. Natomiast tak jak powiedziałem - Krzysiek to jeszcze nie ten kaliber. Recepty na strzelanie nie ma. Milan to zdecydowanie większy klub od Genoi - inna presja, inne aspiracje. Było już wielu piłkarzy, którzy przewinęli się przez topowe kluby, ale jednak nie dawali sobie w nich rady, choć jeśli przyjrzymy się Milanowi teraz, to on takim topowym klubem nie jest. Liczy się we Włoszech, ale w Europie włoskie kluby - oprócz Juventusu i ewentualnie Romy - na razie dołują. Mają się odrodzić i trzymamy za to kciuki. W Milanie jest naprawdę duże ciśnienie, żeby grać w pucharach, a na Krzyśku jest ogromna presja, by utrzymał formę z Genoi. Tam jest takie ciśnienie, że jeśli nie będzie strzelał, to za chwilę kupią nowego napastnika. Kapitał we Włoszech jest duży. Spójrzmy na zaciąg z ligi angielskiej - Inter pozwolił sobie ostatnio na zakup Romelu Lukaku i Alexisa Sancheza. To pokazuje, że tam pojawiła się duża kasa i przy niemocy Krzyśka, pewnie będą szukać kolejnego napastnika. Wracając do tematu reprezentacji - po poprzednim zgrupowaniu selekcjoner Jerzy Brzęczek przyznał, że przewidziany do gry w pierwszym składzie był Dawid Kownacki, ale najpierw wyeliminowała go kontuzja, a później wyjechał na młodzieżowe Euro. Czy pana zdaniem "Kownaś" jest już gotowy do gry w pierwszej reprezentacji? Widziałby pan go w roli skrzydłowego, czy jednak napastnika? - To zależy od taktyki, jaką przyjmie selekcjoner. Jeśli przyjmie taktykę bardziej agresywną, ofensywną, to pewnie - jeśli "Kownaś" będzie się rozwijał tak jak do tej pory, to jest przyszłością tej reprezentacji, piłkarzem na długie lata. Niemniej nie widzę w nim skrzydłowego. Przynajmniej typowego skrzydłowego - raczej takiego, który ma zdobywać bramki, a nie asystować. Ot, typu Cristiano Ronaldo, czy Heung-Min Son z Tottenhamu. Kownacki dysponuje dużą szybkością, można zagrywać mu prostopadłe piłki. Natomiast my mamy snajpera, na którego pracują skrzydłowi i środkowi pomocnicy, więc obawiam się, że na razie dla "Kownasia" miejsca w składzie nie ma. A jak podoba się panu pomysł przesunięcia Piotrka Zielińskiego na skrzydło i to, jak dotychczas wyglądał na tej pozycji? To jego miejsce na boisku? - Jestem fanem tego chłopaka i mocno mu kibicuję. Cały czas czekam na eksplozję talentu, choć nie trwa to już nawet kilka miesięcy, a kilka lat. Za długo. W kadrze nie gra na takim poziomie, jak w Napoli. Ma przebłyski, którymi wszyscy się zachwycamy, ale potrzebujemy nie 15 dobrych minut Piotrka, a przynajmniej 60 w każdym spotkaniu. Na pewno przesunięciem na skrzydło Jurek Brzęczek trochę uwolnił Piotrka, ponieważ na skrzydle jest zawsze więcej miejsca. "Zielu" nie ma przed sobą dwóch defensywnych pomocników, tylko jednego obrońcę. Selekcjoner dał mu trochę więcej miejsca i swobody, a wyniki pokazują, że była to słuszna decyzja. Wydaje mi się jednak, że dalej w Piotrku drzemią duże rezerwy. Przeszliśmy z ataku do pomocy, teraz skupmy się jeszcze na formacji obronnej. W kadrze na lewej stronie występował ostatnio Bartosz Bereszyński - nominalny prawy defensor Sampdorii. Zostawiłby pan go tam również na mecz ze Słowenią, czy jednak postawił na któregoś z nominalnych lewych obrońców - Macieja Rybusa lub Arkadiusza Recę? - Powiem tak: Bartosz to najlepszy prawy obrońca grający na lewej stronie. Wydaje mi się, że choć jego koronną pozycją jest prawa obrona, to wśród piłkarzy, których mamy do dyspozycji, to on gwarantuje nam największą jakość i największy spokój w defensywie. Oczywiście jest Maciek Rybus, który też sobie dobrze radzi, a w ofensywie pomaga nawet więcej niż Bereszyński, natomiast patrząc na linię obrony, to chciałbym widzieć tam przede wszystkim defensora. Bereszyński to stabilność. Jeśli chodzi o Recę - wszyscy się do tego piłkarza przyczepiają, twierdzą że dostaje powołania na wyrost. Trener widzi w nim potencjał i tak jak powiedziałem - będziemy rozliczać selekcjonera dopiero przy ewentualnych niepowodzeniach. Na razie możemy się spierać, czy to zasadne powołanie, czy może powinien ktoś inny pojechać, ale trener robi swoje. Robi wyniki, a my możemy tylko i wyłącznie kibicować. Jak będzie źle, to będziemy się zastanawiać, czy to było zasadne powołanie, czy nie. Na koniec pytanie z innej beczki. W Wiśle Kraków formą wciąż imponuje pana były kolega z boiska - Paweł Brożek. Spodziewał się pan, że tak "wystrzeli" na początku sezonu? - To, że Paweł potrafi grać w piłkę to ja wiem od 20 lat, od kiedy go poznałem (śmiech). Mówimy o tym, że jego wyprawa za granicę nie była okazała, ale on wtedy bardzo rozwinął się jako piłkarz. I pobyt w Celticu, i - moim zdaniem przede wszystkim - pobyt w Hiszpanii, bardzo Pawła rozwinął. Przede wszystkim teraz Paweł jest zdrowy, a to było chyba jego największym problemem w ostatnim czasie. A to plecy, a to "dwójka", a to łydka, zawsze coś go bolało. Teraz jest zdrowy i bawi się w naszej lidze, tak to trzeba nazwać. Mnie absolutnie jego poziom sportowy nie dziwi. Ma obok siebie Kubę Błaszczykowskiego na prawej stronie, na lewej Michała Maka, który ma wreszcie szansę złapać wiatr w żagle i się rozwinąć, ma niezłych środkowych pomocników za sobą. Jeśli chodzi o grę ofensywną, to Wisłą gdy ma dzień, to "przejedzie się" po każdym polskim zespole jak walec. Choć oczywiście są też mankamenty, ale nie pora na to. Na razie trzymam kciuki żeby Paweł był zdrowy. Rozmawiał Wojciech Górski Eliminacje Euro 2020 - sprawdź wyniki, tabelę i terminarz "polskiej" grupy