Zapis relacji z meczu Słowenia - Polska tutaj!Tu znajdziesz zapis relacji na urządzenia mobilne z meczu Słowenia - Polska! 11. występ za kadencji Jerzego Brzęczka był jednocześnie jednym z najgorszych od roku. Z jednym celnym strzałem, bez stuprocentowej okazji, z chaosem w obronie - tak wypadli na Słowenii "Biało-Czerwoni". 10 lat temu w Mariborze poległ Leo Beenhakker 0-3, tym razem inne pokolenie wybrańców Matjaża Keka okazało się za mocne dla Polaków. Słoweńcy doczekali się gwiazdy światowego formatu w osobie Jana Oblaka, ale dotychczas na trybuny nie udawało im się przyciągać takich tłumów. Na spotkanie z Macedonią Północną przyszło 9800 widzów, a rok temu, na meczu z Bułgarami zjawiło się ledwie 5 tys. kibiców. Dopiero gdy przyjechał Robert Lewandowski i spółka, trybuny zapełniły się szczelnie. Spora w tym zasługa fanów "Biało-Czerwonych", którzy wykupili wszystkie bilety, jakie były kolportowane przez PZPN, ale też na sektory przewidziane dla miejscowych. Polacy mogli być zadowoleni tylko z pierwszego kwadransa, gdy dobrze rozgrywali piłkę, zamykali rywala w polu karnym. Jedyne co szwankowało, to ostatnie podanie. Po szybkiej wymianie piłki Piotra Zielińskiego z Robertem Lewandowskim Mateusz Klich nieczysto kopnął piłkę, mając 20 metrów do bramki. Później po akcji Grzegorza Krychowiaka Tomasz Kędziora podał mocno w pole karne, ale za plecy wbiegających tam napastników. Pracę i emocje Łukaszowi Fabiańskiemu w tym meczu gwarantował głównie Josip Iliczić, którego strzały i podania siały sporo zamieszania. Mecz był twardy, obfitujący w ostre wejścia. Najpierw piłkarskie "dzień dobry" Michał Pazdan powiedział Ilicziciowi, a za moment Aljaż Struna "zameldował się" łokciem w głowę "Lewego". Różnica była taka, że "Pazdek" nie faulował, tylko wybijał piłkę, a Słoweniec chciał uszkodzić kapitana Orłów, za co dostał żółtą kartkę. Pod nieobecność kontuzjowanego Kamila Glika w polu karnym brakowało nam centymetrów i boleśnie to odczuliśmy w 35. min. Po rzucie rożnym Josipa Iliczicia czyhający na pierwszym słupku Andraż Szporar przedłużył głową, a Struna z pięciu metrów trafił do siatki. Kryjący tę strefę Michał Pazdan z Mateuszem Klichem nie zdążyli za obrońcą Dynama Houston. 394 minuty - tyle trwała passa Orłów bez straconego gola w eliminacjach. Gol Aljaża Struny - młodszego brata byłego piłkarza Cracovii Andraża zmienił obraz gry. Wyglądający na słabszych technicznie Słoweńcy urośli mentalnie, dostali skrzydeł, a nasi stracili przewagę właściwie w każdym rejonie boiska. Tęskniliśmy też za dobrymi stałymi fragmentami gry, gdyż podania i strzały z nich Kamila Grosickiego, czy Zielińskiego nic nie dawały. Piłka mijała celu, albo wpadała w ręce Jana Oblaka. Nasza gra nie mogła się opierać tylko na interwencjach Łukasza Fabiańskiego, który dwa razy uratował zespół. Raz po tym, jak zagapił się Pazdan i Słoweńcy kontrowali w dwóch na Jana Bednarka ("Fabian" przeciął podanie do rywala stojącego samotnie przed bramką), a także w końcówce I połowy, gdy po dośrodkowaniu z prawej strony wyłuskał piłkę spod nóg Ilczicia. Jasmin Kurtić mógł utrudnić nam zadanie jeszcze bardziej na początku II odsłony, lecz po jego strzale piłka o metr minęła słupek. Jeden wypad prawą stroną, którą dodatkowo wspomógł "Grosik", znamionował szansę na wyrównanie, ale zabrakło szlifu tej akcji - zrozumienia w polu karnym między Zielińskim a Piątkiem. W efekcie piłkę przejęli obrońcy. Słoweńcy zrewanżowali się golem na 2-0, po akcji, w której obnażyli brak szybkości Pazdana. "Pazdek" miał dobry metr przewagi nad Andrażem Szporarem, lecz napastnik Slovana Bratysława "połknął" biegowo naszego stopera i z ostrego kąta wypalił między nogi Fabiańskiego, który nie zdążył wykonać ruchu. Słoweńcy cmokali z zachwytu nad podaniem Iliczicia, wykonanym zewnętrzną częścią buta. Minutę później powinien być uznany kontaktowy gol Kamila Grosickiego. Sędzia Siergiej Karasiow z Rosji zdecydował, że "Lewy" faulował obrońcę. Po analizie powtórki łatwo było uznać, że nasz kapitan po prostu wygrał powietrzny pojedynek, w wyskoku bark w bark. Zmiany, które wykonał na 20 minut przed końcem selekcjoner Jerzy Brzęczek sporo mówiły o naszym potencjale. Na ratunek wkraczali znajdujący się u schyłku kariery Kuba Błaszczykowski i nieopierzony Krystian Bielik, który dostał dopiero pierwsze powołanie, po tym jak wybił się w młodzieżówce. Kuba szarpnął parę razy, mijał po dwóch rywali. Bielik oddał jeden, minimalnie niecelny strzał z dystansu. Obaj robili, co mogli, ale na Słowenię to było za mało. Grupa G el. Euro 2020: Słowenia - Polska 2-0 (1-0) Bramki: 1-0 Aljaż Struna (35. z podania Szporara), 2-0 Szporar (66. z podania Iliczicia) Słowenia: Oblak - Stojanović, Struna, Mevlja, Balkovec - Iliczić, Krhin, Kurtić, Verbić (62. Czrnigoj) - Bezjak, Szporar (85. Popović). Polska: Fabiański - Kędziora, Pazdan, Bednarek, Bereszyński - Zieliński, Klich (70. Bielik), Krychowiak, Grosicki (70. Błaszczykowski) - Piątek (76. Kownacki), Lewandowski. Sędziował: Siergiej Karasiow z Rosji. Żółte kartki: Struna (4. Za faul na Lewandowskim), Stojanović (74. Po faulu na Zielińskim) oraz Klich (37 za faul na Bezjaku), Krychowiak (81. Za faul na Bezjaku), Bereszyński (90. Po faulu na Bezjak). Widzów: 15 231 Z Lublany Michał Białoński, Piotr Jawor Grupa G - zobacz wyniki, strzelców, składy, terminarz i tabelę