Mecz odbędzie się na stadionie Daugava - to obiekt bardziej lekkoatletyczny, z bieżnią wokół boiska, mogący pomieścić prawie 10,5 tys. widzów. Łotewscy kibice ostatnio nie zapełniają jednak trybun w całości. Na przykład wrześniowy mecz eliminacji ME z Macedonią Północną (0-2) obejrzało niespełna 3 tys. osób. Podopieczni Brzęczka też nie muszą obawiać się w czwartek gorącej atmosfery ze strony fanów gospodarzy. Przeciwnie - raczej będą czuć się jak u siebie. Z informacji PAP wynika, że polskich fanów przybędzie ok. 2,7 tys. Możliwe więc, że będą stanowić w Rydze większość. Piłka nożna nigdy nie była tutaj na pierwszym miejscu, nawet w lepszych dla gospodarzy czasach. We wrześniu 2003 roku, gdy Łotwa podejmowała Polskę w eliminacjach mistrzostw Europy (wówczas na stadionie Skonto Ryga), wielu kibiców łotewskich pojawiło się w koszulkach hokejowej lub koszykarskiej reprezentacji swojego kraju. To najpopularniejsze wśród nich dyscypliny. Na dodatek 16 lat temu Łotwa żyła rozgrywanymi w tym samym czasie w Szwecji mistrzostwami Europy w baskecie. Akurat dzień przed piłkarskim meczem z Polską doszło do starcia łotewskich koszykarzy z Litwą (późniejszym triumfatorem). Ci pierwsi przegrali po dogrywce różnicą jednego punktu... Jeżeli zaś chodzi o mecz piłkarski z września 2003 roku, prowadzeni wówczas przez Pawła Janasa (zastąpił w trakcie kwalifikacji Zbigniewa Bońka) "Biało-Czerwoni" wygrali 2-0. Mimo to, właśnie Łotysze zajęli drugie miejsce w grupie (za Szwecją) i po zwycięskich barażach z Turcją awansowali na mistrzostwa Europy w Portugalii. To jednak w łotewskim futbolu odległa przeszłość. Teraźniejszość jest znacznie smutniejsza. W niedawnych rozgrywkach Ligi Narodów UEFA Łotysze, choć występowali w najniższej dywizji, nie wygrali żadnego meczu w grupie z Gruzją, Kazachstanem i Andorą. Z kolei np. w marcu 2018 roku ulegli w towarzyskim spotkaniu Gibraltarowi 0-1. Bardzo źle idzie im również w obecnych eliminacjach ME. Przegrali wszystkie dotychczasowe mecze. Stracili 21 goli, a strzelili jednego - i to nawet nie oni, bo bramka w marcowym starciu z Macedonią Północną (1-3) w pierwszej kolejce padła po samobójczym uderzeniu. Łotysze przegrali m.in. 0-6 z Austrią i 0-5 ze Słowenią, a chyba najlepszy mecz rozegrali w... Warszawie, gdy ulegli Polsce tylko 0-2, jeszcze w 76. minucie remisując. Ryga żyje swoim życiem. Po godz. 18 sklepikarze zwijali swoje stanowiska z położonego niedaleko głównego dworca autobusowego i rzeki Dźwiny placu targowego, pustoszały także pomieszczenia pobliskiego Centraltirgus, czyli wielkiego zespołu hal targowych. Pogoda, podobnie jak w Polsce, nie rozpieszcza. We wtorkowe popołudnie było w Rydze zimno i deszczowo. W najbliższych dniach ma się nieco ocieplić, ale znów może być mokro. Kadrowicze polecą na Łotwę w środowe przedpołudnie. Zamieszkają w hotelu w centrum miasta, kilkaset metrów od Dźwiny. Kilka godzin później przeprowadzą trening na stadionie Daugava, gdzie w czwartek o godz. 20.45 (czyli 21.45 miejscowego czasu) zagrają z gospodarzami. Powrót do Polski przewidziany jest bezpośrednio po meczu. Kolejne dwa dni selekcjoner i jego podopieczni spędzą na przygotowaniach do niedzielnego spotkania z Macedonią Północną w Warszawie. Po sześciu kolejkach w tabeli grupy G eliminacji Euro 2020 prowadzi Polska z 13 punktami. O dwa wyprzedza Słowenię, a o trzy Austrię. Dalej sklasyfikowane są Macedonia Płn. i Izrael - po osiem. Tabelę zamyka Łotwa ze wspomnianym zerowym dorobkiem. Z Rygi - Maciej Białek