W poprzednim sezonie w Atalancie, do której został sprzedany za 3,5 mln euro z Wisły Płock, rozegrał zaledwie trzy ligowe mecze. Zderzył się z twardą rzeczywistością Serie A. W czerwcu został wypożyczony do SPAL. Gra regularnie, zbiera dobre recenzje, odżył. Znów też dobrze czuje się w reprezentacji. Zagrał w ostatnich dwóch meczach - z Łotwą i Macedonią Północną. W tym ostatnim przez 90 minut. Oczy kleiły się ze zmęczenia Skąd ta metamorfoza? Niektórzy skreślili już 24-letniego piłkarza. - Gdy wyjeżdżałem do Włoch, zdawałem sobie sprawę, że będzie mi ciężko. Wiedziałem, że potrzebna jest mi nauka, by grać. Dawałem sobie pół roku. W tym czasie musiałem nauczyć się też języka. Po pół roku wszystko było fajnie. Na treningach wyglądałem dobrze, sporo się nauczyłem. W tygodniu zawodnicy, którzy nie grali w lidze, mieli sparingi. W tych sparingach prezentowałem się dobrze. Dlaczego nie dostałem szansy? Nie wiem tego do teraz - tłumaczy Reca. Było mu naprawdę trudno. Nie on jeden doświadczył przekonał się, że różnica między ligą polską i włoską jest ogromna. - Kiedy przyjechałem do Bergamo, od razu pojechaliśmy na zgrupowanie. Treningi były bardzo ciężkie. Nie miałem wcześniej takiego okresu przygotowawczego. Musiałem przy tym znaleźć czas na naukę języka. Lekcje odbywały się po dwóch treningach, wieczorem. Oczy się kleiły, ale musiałem się też uczyć - opowiadał. Problemem były dla niego inny sposób przygotowań, brak możliwości porozumienia się, ale również inne założenia taktyczne. Musiał wnikliwie przyglądać się grze kolegów, by wiedzieć o co chodzi trenerowi Gasperiniemu. A szkoleniowiec ten nie miał w zwyczaju wymieniać się uwagami ze swoimi piłkarzami. - Rozmawiałem z nim dwa razy - mówi Reca. W nowym klubie jest inaczej - lepiej Nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło. Pochodzący z Chojnic piłkarz mądrzejszy o nowe doświadczenie, silniejszy dzięki ostrym przygotowaniom, znający już język włoski, niczym zupełnie nowy zawodnik przystąpił do tegorocznych rozgrywek Serie A. Przeniósł się do Ferrary, do SPAL. To idealne miejsce by szybko się zaaklimatyzować. Przepiękne miasto, a w klubie panuje zupełnie inna - rodzinna - atmosfera. W drużynie ma kolegę z reprezentacji Thiago Cionka. Łatwiej się było zaaklimatyzować. - Jest całkiem inaczej. Taktyka się różni od tego, co było w Bergamo. Jeżeli coś robiłem źle, trener i asystent podchodzili i mówili jak mam się zachowywać na tej pozycji. To naprawdę pomaga. Trener cały czas pyta, jak się czuję, jakie mam wrażenia po meczu. Taki kontakt jest potrzebny. Ja tak przynajmniej uważam - przekonuje reprezentant kraju. Jedyne, z czym nie może się pogodzić w nowym otoczeniu Reca, to przedostatnie miejsce w tabeli nowej drużyny. Twierdzi, że to kwestia czasu, że wkrótce wydobędą się z tarapatów. Nauczył się nie zwracać uwagi na krytykę Nowy klub i pewne miejsce w składzie pomogło mu odrodzić się psychicznie w kadrze. Kiedy nie grał, będąc piłkarzem Atalanty, często musiał wysłuchiwać zarzutów, że dostaje powołania do reprezentacji "po znajomości". W Polsce grał w Wiśle Płock prowadzonej przez Jerzego Brzęczka. - Na początku czytałem te komentarze albo dowiadywałem się o tym wszystkim od bliskich. Wiem, że tak jest już na tym świecie. Jeżeli masz słabszy moment od razu pojawia się krytyka. Musiałem się zawziąć, odciąć od tych głosów, bo to mi nie pomagało. Było tylko gorzej. Nauczyłem się nie zwracać na to uwagi - opowiada Reca. W tym czasie utrzymywał kontakt z selekcjonerem. - Trener pytał się, jak wygląda moja sytuacja, jak czuję się fizycznie, czy mamy sparingi. Wiedział co się ze mną dzieje, stale się tym interesował. Wspierał mnie, a to pomogło mi w udanym powrocie - podkreśla sześciokrotny reprezentant kraju. Olgierd Kwiatkowski