Pomocnik Leeds United przyjechał na zgrupowanie kadry w dobrym nastroju, krótko po przedłużeniu kontraktu z angielskim klubem. Nowy ma obowiązywać do czerwca 2024 roku. Wówczas Klich skończy 34 lata. Jak jednak przyznał, kwestia nowej umowy była przesądzona już wcześniej. - Wiadomo, że podpisując tak długi kontrakt w moim wieku zyskałem dużo spokoju. Ale tak naprawdę kontrakt miałem podpisany w głowie już wcześniej, byłem dogadany z klubem od dawna. Nie jest to więc żadna nowość - powiedział Klich. Jak dodał, po upływie kontraktu nie zamierza wieszać butów na kołku. - Na pewno nie skończę kariery w wieku 34 lat. To mogę już teraz powiedzieć - zapewnił. 29-letni obecnie pomocnik rozegrał w kadrze Jerzego Brzęczka już 12 meczów. Które z nich było najlepsze w jego wykonaniu? - Trudno powiedzieć. Strzeliłem gola w ubiegłym roku z Irlandią, więc to może był dobry mecz. Wydaje mi się, że zagrałem nieźle z Izraelem w czerwcu u siebie. Ale tak naprawdę nie było za dużo tych dobrych meczów. Nie jestem jakoś specjalnie zadowolony z tego, jak wyglądałem w kadrze narodowej. Mam nadzieję, że ten najlepszy mecz jeszcze przede mną - powiedział zawodnik. Z czego wynika wspomniany brak bardzo dobrych występów w reprezentacji? - W Leeds gramy inaczej niż w kadrze narodowej, być może ciężko mi się przestawić. W klubie stosujemy pressing przez cały mecz i rzadko schodzimy z połowy przeciwnika. To jest największa różnica - stwierdził Klich. "Biało-Czerwoni" w ośmiu meczach grupy G eliminacji Euro 2020 zdobyli 19 punktów i są już pewni awansu. Teraz kluczowa będzie selekcja pod kątem przyszłorocznego turnieju. - Tak naprawdę całe kwalifikacje są walką o miejsce w składzie na Euro. A teraz... Wiadomo, że jest grupa piłkarzy pewnych wyjazdu na mistrzostwa i jest grupa zawodników walczących o miejsce. Każdy chce jechać. Także ci, którzy nie są powołani. Stawka ostatnich meczów eliminacyjnych będzie duża również dlatego, że walczymy o jak najlepsze rozstawienie w losowaniu. O cofaniu nogi i jakimkolwiek odpuszczaniu absolutnie nie ma mowy - zapewnił pomocnik. W Leeds United Klich występuje razem z Ezganem Alioskim z Macedonii Północnej, która walczyła z Polską w grupie eliminacji Euro 2020. - Co mówił Alioski o rywalizacji z nami? Podobał mu się nasz stadion. Od początku eliminacji zdawał sobie sprawę, że Polska i Austria są głównymi faworytami tej grupy. Oni mogli zrobić niespodziankę, ale jej nie zrobili - przypomniał Klich. Piłkarz nie ukrywa, że jest zadowolony z pobytu w Anglii, która okazała się jego miejscem na ziemi. - Tak można powiedzieć. To miejsce, gdzie piłka nożna jest naprawdę fajna, cała otoczka wokół niej. Tamtejsze stadiony mają klimat, zwłaszcza te stare. Akurat jest ich w naszej lidze (Championship, czyli drugi poziom - red.) więcej niż w Premier League. Ze wszystkich krajów, w których grałem, tam się czuję najlepiej. Cieszę się, że gram w takim klubie jak Leeds United. To duża marka i tylko trzeba czekać na powrót do Premier League, bo wtedy będzie jeszcze lepiej - przyznał. W poprzednim sezonie popularne "Pawie" były bliskie awansu szczebel wyżej, ale miały nieudaną końcówkę sezonu. Czy teraz osiągną swój cel? - Liga pokazuje, że będzie trudniej niż w poprzednim sezonie. Jest bardzo duży ścisk. Rozmawiałem z Krystianem (Bielikiem z Derby County - red.). Oni są na szesnastym miejscu, a mają tylko siedem punktów straty do szóstego, barażowego. Każdy może urwać punkty każdemu. West Bromwich Albion wydaje się najlepszą drużyną na ten moment, z dziewięciu meczów przegrali jeden, właśnie z nami. Sezon będzie długi, zobaczymy - zakończył Klich. Sobotnie spotkanie z Izraelem rozpocznie się o godz. 20.45 czasu polskiego. Trzy dni później, na zakończenie eliminacji, Polacy podejmą w Warszawie Słowenię. El. Euro 2020: sprawdź sytuację w "polskiej" grupie!