Polska reprezentacja piłkarska po raz ostatni występowała na igrzyskach w 1992 roku w Barcelonie - dotarła tam do finału, w którym po dramatycznym boju i golu straconym w ostatniej minucie uległa Hiszpanii 2-3. Gwiazdą tamtej drużyny prowadzonej przez Janusza Wójcika był m.in. Andrzej Juskowiak, dziś pracujący dla działu skautingu "Kolejorza". - Nic nie wiem o tamtej drużynie, nie przeglądałem niczego, nie sprawdzałem. Nie wiem nawet, które miejsce zajęli - mówił dzisiaj Paweł Tomczyk, napastnik Lecha Poznań i kadry prowadzonej przez Czesława Michniewicza. "Srebro" - dopowiedzieli mu dziennikarze. - No to gratulacje w takim razie. Mam nadzieję, że to powtórzymy - dodał 20-letni zawodnik. - Fajnie jest się zakwalifikować do finałów po raz pierwszy od 24 lat, a nie wtedy, gdy je organizujemy. Każdy z nas dołożył do tego jakąś cegiełkę, ja też, więc z tego powodu jestem zadowolony - mówił Tomczyk. Polacy awansowali do finałowej rywalizacji dzięki wygranym barażom z Portugalią - w Zabrzu przegrali co prawda 0-1, ale w rewanżu w Chaves sensacyjnie ograli rywali 3-1. - Radość była duża, a fajne jest to, że po pierwszym meczu było widać, że mało osób w nas wierzy. Nikt nie dawał nam szans, a my pokazaliśmy w drugim meczu, że potrafimy zagrać bardzo dobrze z wymagającym rywalem, który był głównym kandydatem do gry w finałach. Udowodniliśmy, że jesteśmy bardzo dobrą drużyną - przekonuje Tomczyk. We Włoszech i na stadionie w Serravalle w San Marino wystąpi 12 narodowych reprezentacji U-21. Na igrzyska do Tokio pojadą cztery z nich, czyli półfinaliści: zwycięzcy trzech grup oraz najlepszy zespół z drugiego miejsca. - Wystarczy wyjść z grupy, by pojechać do Japonii. Są solidne drużyny, topowe, ale my też znamy swoją wartość i liczymy, że uda nam się to osiągnąć - twierdzi piłkarz Lecha. Tomczyk liczy, że w piątkowym wieczornym losowaniu w Bolonii Polska trafi na Anglię, Francję i Belgię. Na razie jednak piłkarz Lecha musi się martwić o swoją formę, bo ostatnio dostawał niewiele szans do gry w klubie, a przez to stracił nawet rolę zmiennika w reprezentacji U-21. W początkowej fazie eliminacji spisywał się nieźle, strzelił bramki w trzech spotkaniach, w tym przeciwko Danii. W Lechu latem też zaczął obiecująco, zdobył dwie bramki w meczu z Zagłębiem Sosnowiec i miał asystę, ale już w październiku nie dostał żadnej szansy gry w Ekstraklasie, a w dwóch listopadowych meczach zagrał w końcówkach. - Ta runda mnie boli, bo dostałem mało minut, ale mam też pretensje do siebie. Liczyłem na coś więcej, aczkolwiek sądzę, że ciężka praca sprawi, że dostanę te szanse. Jestem też zły, że nie mogłem pomóc drużynie wyjść z dołka - twierdzi Tomczyk, który przeżył pierwszą w swojej karierze zmianę trenera. - Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem i byłem w lekkim szoku, nawet wiedząc, jakie mieliśmy wyniki. Nie spodziewałem się tego. A co do nowego trenera? Oficjalnie nic na stronie Lecha napisane nie jest, a ja się też nikogo nie pytam - mówi zawodnik Lecha. Z Dariuszem Żurawiem Tomczyk współpracował w zespole rezerw, dla którego strzelał bramki. - Trenera Żurawia cechuje spokój, to widać na każdym treningu. Ma dobre wskazówki i widać, że grał zagranicą. Co zmienił, że zremisowaliśmy w Białymstoku? Ciężko powiedzieć, bo pracowaliśmy tak samo, ale może detale zrobiły to coś, że zagraliśmy lepiej. Widziałem po drużynie, że byliśmy dobrze zorganizowani w obronie i w ataku. Możliwe, że zespół był lepiej zorganizowany - tłumaczył Tomczyk. Andrzej Grupa