- Cóż z tego, że chwalicie mnie za mój występ, jak nie wygraliśmy tego meczu, a mimo wszystko piłka nożna to gra drużyny. Grało mi się dobrze, ale teraz to nie ma żadnego znaczenia - podkreślał Mateusz Klich. - W końcówce, gdy Kuba Błaszczykowski trafił do siatki, sędzia dał nam nadzieję, ale zabrał ją szybko. Zostawiliśmy na boisku dużo zdrowia, rozgrywaliśmy piłkę na tyle dobrze, że mieliśmy wiele sytuacji. To był dobry mecz, szkoda tylko, że nie wygrany. Zabrakło skuteczności. Mimo wszystko pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę. Jedna akcja, jeden moment nieuwagi kosztował nas stratę gola w momencie, w którym rywale prawie wcale nie atakowali. Ciężko na gorąco powiedzieć, dlaczego tak się stało. Wielka szkoda, gdyż początek należał do nas, cisnęliśmy Czarnogórę, mieliśmy dużo sytuacji. Powinniśmy wykazać nie jedną, ale dwie-trzy! Dlaczego Polacy stracili impet po 65. minucie, czy zabrakło sił? - Może zabrakło "pary" w płucach, ale też Czarnogóra cofnęła się, stanęła na własnej szesnastce i ciężko było cokolwiek zrobić. Bronili się w ośmiu-dziewięciu i wychodzili z kontrami. Pod koniec meczu musieliśmy się coraz bardziej odkrywać i narażaliśmy się na bardzo groźne kontrataki. Ciężko było coś wcisnąć przy takim nastawieniu rywala - kręcił głową Klich. Ze Stadionu Narodowego Michał Białoński Grupa H el. MŚ - zobacz wyniki, strzelców, składy, terminarz i tabelę Polska - Czarnogóra 1-1. Dyskutuj o meczu!