20-letni napastnik znalazł się w Ruchu latem. Po wielu perypetiach w niemieckim 1.FC Nuernberg, a w ostatnim sezonie w Wiśle Kraków, z klubem z Chorzowa podpisał trzyletni kontrakt. Po Arturze Sobiechu, Arkadiuszu Piechu czy Eduardsie Visnakovsie jest kolejnym napastnikiem, który w zespole "Niebieskich" świetnie daje sobie radę i strzela sporo bramek. Po 15. kolejkach tegorocznego sezonu Stępiński na swoim koncie ma już 8 goli. Pod względem skuteczności ustępuje tylko Nemanji Nikolić z Legii, który zdobył 16 bramek. Dobra gra w lidze dała efekt w postaci powołania na najbliższe towarzyskie mecze "Biało-czerwonych". - Pół godziny przed wysłaniem powołań dostałem telefon, że też jestem w grupie piłkarzy, którzy mają przyjechać na zgrupowanie. Przyznam, że nie liczyłem, że tak się stanie. Po ligowych meczach z Lechem czy Śląskiem ktoś mnie pytał czy liczę na to, że trafię do kadry. Odpowiadałem, że spokojnie trzeba zaczekać. Lepiej, żeby była to miła niespodzianka, niż potem być zawiedzionym - podkreśla młody zawodnik. Po ostatnim wygranym meczu z Lechią 3-2, w którym Stępiński zdobył kolejnego efektownego gola w tym sezonie, zapytaliśmy napastnika Ruchu, na ile powołanie do kadry pomaga w kolejnych ligowych spotkaniach. - Jakieś inne podchodzenie do meczu niczemu nie służy. Trzeba dalej swoją pracę wykonywać tak, jak się ją wykonywało wcześniej, bo jeżeli była ona skuteczna, to dalej trzeba to robić. Co do kadry, to wiadomo, marzeniem każdego młodego chłopaka jest to, żeby się w niej znaleźć - podkreśla Stępiński. Po trafieniu w sobotnim meczu z gdańszczanami snajper Ruchu podbiegł do swojej ławki rezerwowej, gdzie w pierwszej kolejności wyściskał się z Tomaszem Podgórskiem. - Podbiegłem do Tomka, bo na przedmeczowych zgrupowaniach jesteśmy w jednym pokoju. Tomek żartuje, że z kim jest razem, to ten później zostaje królem strzelców Ekstraklasy. Tak było z Marcinem Robakiem czy Kamilem Wilczkiem. Teraz widać całą energię przekazuje mnie - śmieje się Stępiński. Michał Zichlarz Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy