"Biało-czerwonym" do zakończenia eliminacji pozostał tylko jeden mecz. We wrześniu zagrają na wyjeździe z Grecją, którą pokonali na zakończenie tegorocznych zmagań. PZPN: Dzień po wygranym 3-1 meczu eliminacji mistrzostw Europy 2015 z Grecją na okładce "Przeglądu Sportowego" pojawiło się zdjęcie celebrujących gola Arkadiusza Milika, Dominika Furmana i Mateusza Lewandowskiego z wielkim tytułem "To jest prawdziwa reprezentacja!". To chyba powód do dumy dla trenera? Marcin Dorna: - Jeśli ktoś uważa, że zagraliśmy bardzo dobrze, to cieszy nas pozytywna ocena. Podchodzimy jednak do tego typu określeń spokojnie, z odpowiednią rozwagą. Jesteśmy kadrą do lat 21, a to pierwsza reprezentacja jest najważniejsza. Żadne wartości się nie zmieniły. Spotkanie z Grecją było kwintesencją roku pracy z reprezentacją U-21. Było trochę męczarni, dramaturgii, ale i pięknych akcji, a na koniec szalonej radości drużyny, kibiców. - Rzeczywiście, można powiedzieć, że ten mecz to był taki rok w pigułce. Bywało dobrze, bywało średnio, były też momenty, kiedy musieliśmy zrobić głęboki wdech i zupełnie inaczej podejść do pewnych rzeczy. Finalny efekt, jeśli chodzi o ten rok, bo nie silę się na podsumowanie całych eliminacji, był dobry i oby tak było dalej! Stadion Cracovii stał się prawdziwą twierdzą reprezentacji U-21. Wygraliśmy na nim wszystkie mecze, strzelając aż siedem goli i tracąc zaledwie jednego. - Jeszcze przed rozpoczęciem eliminacjami, zaraz po ogłoszeniu informacji o tym, że obiekt Cracovii ma być naszym domem, stwierdziłem, że wybór jednego stadionu zapewni nam spory komfort pracy w przygotowaniach do kolejnych spotkań. Wiemy, jak wygląda komunikacja, logistyka i pozostałe ważne aspekty organizacyjne związane z meczami na tym obiekcie. Cieszy nas bardzo, że na spotkania przychodziło wielu kibiców, którzy fantastycznie nas wspierali. Na tak liczną publiczność i wspaniały doping mogliśmy zapracować jedynie dobrymi występami. Z czego jest Pan zadowolony najbardziej po roku pracy z tą drużyną? - Na pewno śmiało można powiedzieć, że postępem było nasze funkcjonowanie w grupie, jako drużyny. Najlepiej pokazuje to konfrontacja naszego pierwszego spotkania z Maltą i meczu rewanżowego z tym rywalem. W czerwcu rozpoczynaliśmy w Krakowie eliminacje i potrzebowaliśmy dużo czasu i wysiłku, aby wygrać. W listopadzie na Malcie czuliśmy się bardziej komfortowo. Wiedzieliśmy, że jakość zespołu przełoży się na wynik i tak faktycznie było. Tutaj widać ogromny postęp. Nie chcę powiedzieć, że zespół Malty jest dla nas papierkiem lakmusowym, ale z każdym dniem, z każdym treningiem, a było ich w ciągu roku 42, robiliśmy postęp jako drużyna. A z czego nie jest Pan zadowolony? Mam przed oczami dwie sceny - Pana ogromną złość po przegranym meczu z Turcją w Antalyi i wielkie zdenerwowanie po golu straconym w spotkaniu z Maltą. - Było, minęło. Wyciągamy wnioski, ale trudno dzisiaj rozwodzić się nad tym, co się stało. Przeszłość i historię trzeba znać, ale nie można nią żyć. Te rzeczy, które są za nami, muszą sprawić, abyśmy byli lepsi w przyszłości, ale nie doszukujemy się dodatkowych podtekstów. Żałujemy każdego meczu, który przegraliśmy i każdej bramki, którą straciliśmy. Cieszymy się zaś ze wszystkich wygranych spotkań i goli, które strzeliliśmy. Patrzymy jednak przede wszystkim przed sobie - w przyszłość. Mówią o Panu "przyszły selekcjoner". Bogusław Kaczmarek nazwał zaś Pana "jedyną nadzieją polskiej myśli szkoleniowej". Wiele komplementów usłyszał Pan w tym roku... - Podchodzę do tego bardzo pokornie i spokojnie, bo czasami opinie są pozytywne, a czasami - zupełnie nie. Często wszystko zależy od wyniku ostatniego meczu. Teraz mamy pozytywny moment z powodu wyników, które osiągnęliśmy w listopadzie, ale przecież w przeciągu roku przegraliśmy bardzo wysoko z Portugalią i ponieśliśmy dwie wyjazdowe porażki w eliminacjach mistrzostw Europy 2015. Podobały mi się słowa pana prezesa Zbigniewa Bońka, który powiedział: "Trener jest. Raz dobry, raz zły. Trzeba codziennie pracować i angażować się we wszystko w stu procentach, a jest jeszcze naprawdę wiele innych czynników, które decydują o powodzeniu bądź nie". To jest właśnie wspomniana wcześniej praca wszystkich. Coraz więcej zawodników z Pańskiej drużyny puka do bram pierwszej reprezentacji. - Cieszymy się z tego, bo to jest też cel naszej pracy. Zawodnicy stawiają kroki do przodu, trafiają do pierwszej reprezentacji. Jesteśmy jednak świadomi tego, że wielu z nich doświadczyło debiutu zanim zaczęliśmy pracować. Dlatego to jest sukces wszystkich trenerów reprezentacji juniorskich i młodzieżowych, którzy pracowali z tymi zawodnikami wcześniej. Tli się pozytywna nadzieja, że zdolnych zawodników w młodszych kategorii wiekowych jest coraz więcej i będą w stanie stanowić o sile drużyny narodowej. Rozmawiał Paweł Drażba