Pierwsza fala krytyki Arkadiusza Milika przyszła jeszcze w trakcie Euro 2016. Napastnik dochodził do sytuacji strzeleckich, ale je marnował. Kibice nie zostawili na nim suchej nitki i nawet tworzyli memy z Milikiem w roli głównej. Jak ten, który obrazuje skazańca, którego ostatnim życzeniem jest, "by strzelał Milik". Wydawało się, że dwumiesięczna przerwa od reprezentacji pomoże napastnikowi złapać oddech. W międzyczasie, za rekordowe 32 mln euro, przeniósł się do Napoli, a taki transfer może przywrócić wiarę we własne możliwości. Wychowanek Rozwoju Katowice wie, jak strzelać gole. Mimo młodego wieku ma na koncie 11 trafień w narodowych barwach. Czyli tyle, ile w kadrze strzelili m.in. Emmanuel Olisadebe czy Paweł Kryszałowicz. Licznik na razie się zatrzymał - Milik nie trafił w pięciu ostatnich meczach, co przy dogrywkach podczas Euro 2016, daje łącznie 510 minut bez gola. Teraz jednak zawodnik przyjechał na ostatnie zgrupowanie kadry zdeterminowany. Sęk w tym, że w trakcie meczu z Kazachstanem miał dwie doskonałe okazje, ale trafiał w poprzeczkę lub słupek. - Wszyscy mówią o tym Arku. Fakt jest taki, że nie wykończył kilku sytuacji i zaczynają się podśmiechiwania. Rozgrzeszyłbym go szczególnie za tę pierwszą. Trafił w poprzeczkę, ale to naprawdę nie była łatwa sytuacja. Mówiąc obrazowo - trochę się zabiegł i kopnął intuicyjnie. To nie był strzał przygotowany, pewnie sam nie wiedział, jak trafił w piłkę. Druga dobra okazja to uderzenie w słupek. Tu być może mógł szukać innego rozwiązania, np. podania, bo bramkarz wychodził i skracał kąt. Tak jednak wybrał, a nie można go za to winić, bo to przecież napastnik. Miał dwie nieszczęsne sytuacje i musi sobie z nimi teraz radzić - ocenia Maciej Żurawski, który dla reprezentacji Polski strzelił 17 goli. Już w trakcie Euro 2016 Milik przyznawał, że przeszkadzają mu słowa krytyki. Po spotkaniu z Kazachstanem takie głosy tylko się nasiliły. - Wylała się na niego fala hejtu, słychać różne głosy z boku, a to na pewno nie pomaga. Przecież on chce strzelić gola, ale coś nie wychodzi. Wiem to, bo też miałem różne sytuacje. Najprostsze są najtrudniejsze, bo wydaje się, że nie można ich zepsuć, a jednak - dodaje Żurawski. - Inna sprawa, że przy wyniku np. 3-0 nie byłoby fali krytyki. Przy remisie z Kazachstanem został uznany winnym. A takie coś nie pomaga. Niemoc się potęguje, różne myśli przychodzą. Spokojnie. Przecież też byłem napastnikiem. Każda bramka daje pewność siebie i buduje automatyzm - apeluje Żurawski, który wielokrotnie wychodził z takiej sytuacji. Najbliższa okazja do przełamania nadarzy się na początku października w spotkaniach z Danią (8.10) i Armenią (11.10). Łukasz Szpyrka