Maciej Białek, PAP: W piątek 12 czerwca miały się rozpocząć mistrzostwa Europy. Tymczasem tego dnia miną trzy miesiące od ostatniego meczu pod egidą UEFA na Starym Kontynencie - w Lidze Europy. Z powodu koronawirusa turniej w 12 krajach przełożono o rok, a sportowy świat, w tym również piłkarski, został wywrócony do góry nogami... Maciej Sawicki, sekretarz generalny PZPN: Czasami życie pisze różne scenariusze. Dzisiaj mieliśmy delektować się mistrzostwami Europy, na które jako społeczeństwo czekaliśmy z dużymi nadziejami. Tym bardziej po Euro 2016, które tak bardzo pozytywnie nam się kojarzy. Niestety, pandemia bardzo mocno wkroczyła w życie wszystkich na świecie i dotknęła w dużym stopniu również piłkę nożną. Trzeba było szybko skierować myślenie na zupełnie inne tory. - W marcu, gdy widzieliśmy, że gra w piłkę nie jest możliwa, bardzo szybko - jako federacja - zaczęliśmy reagować. Po pierwsze, przyjęliśmy jeszcze przed wstrzymaniem rozgrywek uchwałę, że końcowym rozstrzygnięciem w lidze będzie stan w tabeli po ostatniej w pełni rozegranej kolejce. Następnie, widząc jakie spustoszenie ekonomiczne sieje pandemia w polskim futbolu, przygotowaliśmy największy spośród wszystkich federacji w Europie plan pomocowy dla całego naszego środowiska piłkarskiego. Mogliśmy to zrobić, ponieważ m.in. poprzez dobre zarządzanie finansami PZPN przez ostatnie osiem lat udało nam się nie tylko zwiększyć budżet związku z 90 milionów w 2011 roku do 320 milionów złotych obecnie, ale także zbudować odpowiednią rezerwę finansową na gorsze czasy. Te 116 milionów złotych płynące z pakietu pomocowego to bardzo konkretne pieniądze, skierowane do różnych podmiotów piłkarskich. I zaznaczam - to są pieniądze w formie różnego rodzaju dotacji, a nie żadnych pożyczek. Czy one już płyną do klubów? Na przykład 50 milionów złotych dla czterech najwyższych lig, w tym 30 mln dla klubów Ekstraklasy z przeznaczeniem na wsparcie szkolenia dzieci i młodzieży? - Część z całego pakietu już została wypłacona, natomiast wspomniana suma będzie dostępna od początku nowego sezonu. Pieniądze są celowe, zagwarantowane i - jak powiedziałem - w formie realnego wsparcia, a nie pożyczki. Prezes PZPN-u Zbigniew Boniek powiedział nam niedawno, że niektóre kluby wcale tak dużo nie straciły z powodu pandemii. Zmniejszyły kontrakty zawodnikom, obniżyły wydatki, dostaną pomoc z tarczy PZPN-owskiej i państwowej. Natomiast jeżeli chodzi o brak kibiców, to i tak na tzw. dniu meczowym niewiele klubów w Polsce zarabia. - Każdy miał tutaj swoją lekcję do odrobienia. My, jako federacja, zrobiliśmy swoje, przygotowując np. ten kompleksowy pakiet pomocowy. Natomiast każdy z klubów musiał w swoim zakresie zmierzyć się z najważniejszą sprawą, czyli wysokością kontraktów i innych wynagrodzeń wypłacanych piłkarzom w czasie pandemii. To największa część wydatków profesjonalnych klubów, stanowiąca około 75 procent budżetu. W gestii zarządu każdego z nich było sprowadzenie tych kosztów do akceptowalnych rozmiarów. Jak widzimy, niektórzy odrobili swoją lekcję bardzo dobrze i miejmy nadzieję, że to pozwoli im przejść w sposób optymalny przez okres pandemii.