Początkowo byłem zaskoczony, gdy w podstawowej jedenastce znalazł się Jacek Góralski, a nie Grzegorz Krychowiak. Ale Czesław Michniewicz tym zabiegiem udowodnił, że ma do perfekcji rozpracowaną sytuację. Po pierwsze, wydobył u Grzegorza dodatkowe pokłady złości sportowej. Wszak pomocnik AEK Ateny nie jest przyzwyczajony do grzania ławy. Poprzednio zostawił go na niej Waldemar Fonalik we wrześniu 2012 r. Michniewicz: Krychowiak nie przebiegłby całego maratonu Po drugie, Krychowiak, cierpiący na brak rytmu meczowego, w związku z ucieczką z Rosji, nie był gotów na 90 minut walki plus ewentualna dogrywka. - Grzegorz całego maratonu by nie przebiegł, ale mógł wejść na 30 kilometrze i dobiec do mety - porównywał selekcjoner. W efekcie żółta kartka i ryzyko wykluczenia "Górala" spowodowały, że Grzegorz zameldował się na murawie od początku drugiej połowy, czyli - trzymając się maratońskiej terminologii - pokonał półmaraton - 21.1 km. Grzegorz Krychowiak gejmczendżerem Najważniejsze, że "Krycha" odmienił przebieg meczu, jak to młodzież mawia, był "gejmczendżerem". Wywalczył rzut karny, prowokując do jakże infantylnego faulu Jespera Karlstroma z Lecha. Krychowiak powinien mieć na koncie też drugą asystę, gdy leżąc, idealnie obsłużył Roberta Lewandowskiego. Nasz kapitan przegrał jednak pojedynek z Robinem Olsenem. "Szczena" spowodował u niedowiarków opad szczeny! Bohaterem wieczoru był też Wojciech Szczęsny. Jeśli ktoś narzekał, że "Szczena", poza meczem z Niemcami z 2014 r., nie wykazał się wielką interwencją w żadnym innym meczu, to we wtorkowy wieczór musiał doznać opadnięcia szczęki. Szczęsny był ostoją spokoju, klasy, zwinności i refleksji. W 19. I 58. min wygrał dwa pojedynki z Forsbergiem, utrzymując zespół przy życiu. Michniewicz zdjął zaklęcie Sousy z Szymańskiego Czesław Michniewicz za jednym zamachem odczarował zaklęcie Paula Sousy: "Sebastian Szymański nie nadaje się do reprezentacji Polski". Portugalczyk ową nieprzydatność uzasadniał jak mógł: "W klubie występuje w roli środkowego, a my potrzebujemy skrzydłowego". Czytaj także: Michniewicz: Nie bierzemy jeńców Tymczasem Szymański pokazał, że radzi sobie wszędzie. Był jak żywe srebro, bez żadnych kompleksów w starciu z klasowym rywalem. Na dodatek świetnie wykonywał rzuty rożne. Podania na pierwszy słupek siały popłoch w szwedzkich szeregach i niewiele brakowało, abyśmy się cieszyli ze zdobyczy bramkowej także po kornerze. Michniewicz świadomie oddał Szwedom posiadanie piłki Michniewicz, konstruując drugą linię z Góralskiego, Jakuba Modera i Krystiana Bielika, świadomie zrezygnował z przewagi w posiadaniu piłki. Wiedział, że atak pozycyjny nie jest mocną stroną nie tylko naszą, ale przede wszystkim Szwedów. Natomiast Bielik dodatkowo zlecił zadania wypełniania luk w defensywie, gdy rywal zagęszczał środek i stamtąd próbował razić naszą bramkę. To, że Kamil Glik jest herosem, wiemy nie od dziś. Na mundialu w Rosji chciał grać od razu, po zaleczeniu kontuzjowanego barku, ale Adam Nawałka wpuścił go dopiero na trzeci mecz. Wiedzieliśmy, że przed barażem "Glikson" miał problem z naciągnięciem mięśnia dwugłowego. - Wszystko jest OK - powiedział na przedmeczowej konferencji do nas, siebie, chcąc się niejako wyleczyć siłą autosugestii. Czytaj też: Sousa wbił szpilkę Polakom Ledwie upłynęły dwie minuty meczu, gdy pokazał w kierunku ławki, że być może konieczna będzie zmiana. Po pogoni za rywalem miewał problemy z normalnym chodzeniem, utykał. Wbrew temu wytrwał do końca, dając kolejny przykład hartu ducha, odporności na ból i walki dla reprezentacji Polski z pełnym poświęceniem! "Czesław! Czesław! Czesław!" - chór reprezentantów Polski, jaki się po meczu rozlegał w strumieniach szampana to dowód uznania dla klasy i strategii selekcjonera. Dowód na poparcie tezy "Polak potrafi" i wcale nie musi sięgać po fachowca z zagranicy. Trenerze, dziękujemy, gratulujemy i w Katarze prosimy o więcej! Michał Białoński, Interia