Łukasz Fabiański i Wojciech Szczęsny to piłkarze, których los na siebie skazał... Po raz pierwszy spotkali się w szkółce w Szamotułach. Następnie ich drogi przecięły się na Łazienkowskiej, gdzie "Fabian" był zawodnikiem pierwszej drużyny Legii, a "Szczena" pojawiał się tam od czasu do czasu na treningach. Kolejnym etapem był Arsenal, gdzie dwaj Polacy przez lata tworzyli prawdziwy spektakl rywalizacji. To właśnie w tamtym okresie doszło do sytuacji, o której Fabiański opowiedział w najnowszej rozmowie z kanałem "Po Gwizdku". - Wojtek przyszedł do klubu i mnie przeprosił. Ja jeszcze tego artykułu nie widziałem. Ale przeprosił mnie i wspomniał coś, że zadzwonił jego tata i powiedział: "Słuchaj, są jakieś granicę" - opowiedział Fabiański. "Gdzie jest Fabiański? Kosi trawę" O jakiej sytuacji mowa? Jesienią 2011 roku Londyn odwiedziła mała grupka polskich dziennikarzy, która z trybun Emirates Stadium obejrzała ligowy mecz z Tottenhamem. Gdy po spotkaniu Szczęsny przyszedł do loży jednego ze sponsorów, został zapytany o to, gdzie jest "Fabian". Krnąbrny bramkarz bez zastanowienia wskazał na koszącego trawę pracownika klubu i rzucił: "Tam, musi się do czegoś przydać". Jak się okazało, taki tytuł miał artykuł, który ukazał się w dzienniku "Polska The Times". Jak na taką zaczepkę zareagował "Fabian"? - Na drugi dzień Wojtek przyszedł do klubu i mnie przeprosił. Ja jeszcze tego tekstu nie widziałem. Ale z góry mnie przeprosił i wspomniał coś, że zadzwonił jego tata i powiedział: "Słuchaj, są jakieś granicę. Można pewną beczkę zakręcić, ale pewnych granic z bezpośrednim rywalem nie wolno przekraczać" - powiedział w rozmowie z "Po Gwizdku" golkiper West Hamu. Fabiański dodał: - Wojtek ma cięte, sytuacyjne momenty. Poznaliśmy się bardzo młodo i on od początku był lekko pyskaty. Więc brałem poprawkę, jak coś mu się wymsknęło. Rywalizacja polsko-polska Rywalizacja, która miała miejsce w Londynie, przeniosła się także na zgrupowania reprezentacji Polski. Tam Fabiański i Szczęsny walczyli o względy Franciszka Smudy, Waldemara Fornalika, Adama Nawałki czy Paulo Sousy. I chociaż częściej tę rywalizację wygrywał "Szczena", to Fabiański nie ma się czego wstydzić. To on został przecież bohaterem Euro 2016 i nie puścił bramki na mistrzostwach świata. - Z Wojtkiem jest fajna historia. Nasze losy połączyły się bardzo, bardzo dawno temu. Poznaliśmy się w młodym wieku. Cały czas nasze drogi się przecinały. Nasza rywalizacja wskoczyła na wysoki poziom. I to trwało bardzo długo. Fajnie się to sprzedawało także medialnie - powiedział Fabiański. Całą rozmowę z Łukaszem Fabiańskim możesz zobaczyć na kanale "Po Gwizdku". Sebastian Staszewski, Interia