Tomasz Frankowski strzelił w sobotę 155. gola w karierze i na razie pana dogonił, ale zaraz może wyprzedzić w klasyfikacji najskuteczniejszych piłkarzy polskiej ligi. Żalu jednak chyba pan do niego nie ma? Włodzimierz Lubański: - Absolutnie nie ma mowy o żalu czy zazdrości. Wręcz przeciwnie. Doceniam "Franka" i mu gratuluję. Niezależnie od poziomu ligi, liczby meczów potrzebnych do uzyskania takiego dorobku, czy okresu w historii, 155 bramek musi robić wrażenie. To po prostu wyczyn. Jakim elementom wyszkolenia napastnik Jagiellonii Białystok zawdzięcza swoją skuteczność? - Co najmniej kilka spraw składa się na to. Przede wszystkim technika piłkarska. Potrafi zdobyć bramkę nieraz w bardzo trudnej sytuacji, prawą i lewą nogą, zewnętrzną i wewnętrzną częścią stopy, kiedy trzeba to szpicem czy piętą, bo takie zagrania w jego wykonaniu też widziałem, a nawet głową, choć wzrostem nie grzeszy. Po drugie jest bardzo inteligentny, zresztą nie tylko na boisku. W czasie gry pozwala mu to jednak odpowiednio się ustawić, przewidzieć rozwój wydarzeń. Ma też dar uwalniania się spod opieki obrońców. Wystarczy mu metr, dwa, by zgubić rywala. Niektórzy żałują, że w kadrze pomaga trenerowi Smudzie szkolić napastników, a zrezygnował z gry w reprezentacji... - Myślę, że na jego występy w kadrze jest już za późno. Tomek ma 37 lat i świadomie zrobił miejsce młodszym. Zresztą, z wyjątkiem okresu, kiedy selekcjonerem był Paweł Janas, Frankowski w kadrze na dobre nie zaistniał. Nawet po udanych eliminacjach do mundialu w Niemczech w 2006 roku, na turniej finałowy ten szkoleniowiec go nie zabrał. Ten etap jego kariery został już dawno zamknięty i nie ma co do niego wracać. Zresztą prawda jest taka, że za granicą "Franek" nie radził sobie zbyt dobrze. Przyczyny były różne, ale ani w Anglii, ani w Hiszpanii nie zachwycał. Co nie znaczy, że to umniejsza jego dokonania w Polsce. Na pewno będzie miał znaczące miejsce w historii naszej ligi. Ligi, w której Frankowski jest polskim rodzynkiem, gdyż reszta czołowych strzelców pochodzi z zagranicy... - Takie mamy czasy. Kiedyś nie było obcokrajowców na polskich boiskach, za moich czasów zdarzali się tylko trenerzy z Czech czy Węgier, więc wszystkie bramki zdobywali Polacy. Jednak nie ma się co obrażać na rzeczywistość, w czołowych ligach europejskich też często za zdobywanie goli odpowiadają zagraniczne gwiazdy. Mnie też w takim charakterze ściągano kiedyś do Belgii. Choć byłem po kontuzji i miałem 28 lat, to zdążyłem w tamtejszej lidze zdobyć 82 bramki. Teraz w ekstraklasie najskuteczniejszy jest Artjom Rudniew. Łotysz z Lecha Poznań w ośmiu kolejkach 14 razy pokonał bramkarzy rywali. To rzadko spotykane osiągnięcie, nie tylko w Polsce... - To pokłosie stylu gry Lecha. W meczach, które widziałem, poznaniacy grali bardzo dobrze, mądrze, ofensywnie, stwarzając 5-6 sytuacji bramkowych. Rudniew je "tylko" wykorzystuje, bazując na dynamice ruchu, sile fizycznej. Dobrze się porusza po boisku, świetnie gra głową, szuka prostych, ale skutecznych rozwiązań. Działacze Lecha mogą zacierać ręce... -: Bo przysparza drużynie goli, punktów, a także dlatego, że - nie oszukujmy się - jego cena rośnie. Z każdym trafieniem. Wyrobił sobie markę na kontynencie dzięki udanym występom Lecha w poprzedniej edycji Ligi Europejskiej. Gdy ktoś raz znajdzie się w notesie jakiegoś menedżera czy skauta, to jest stale obserwowany, jego poczynania są dokładnie śledzone. Na pewno do Lecha wpłyną jakieś oferty... I to szybko. Polskich kibiców bardziej jednak cieszy skuteczność Roberta Lewandowskiego, który w sobotę popisał się hat-trickiem w Bundeslidze... - To tylko pokłosie postępu, jaki zrobił w Borussii Dortmund. Dziś to inny piłkarz niż gdy wyjeżdżał z polskiej ligi. Obserwowałem go dokładnie komentując mecz reprezentacji z Niemcami. Widziałem nawyki klasowego piłkarza, rasowego napastnika. Znacznie poprawił agresywność w grze, odbiór piłki, umiejętność właściwego ustawienia się, śledzenia akcji. Jest w bardzo wysokiej formie. To chyba pewniak do jedenastki na Euro 2012? - Na pewno napastnik pierwszego wyboru trenera Smudy. Pytanie tylko, na jakiej pozycji reprezentacja miałaby z niego większy pożytek? Czy "na szpicy", czy nieco z tyłu, np. za Pawłem Brożkiem. Tak był ustawiony, za Lucasem Barriosem, w kilku meczach Borussii i zespół na tym zyskiwał. Drugi napastnik mógłby stwarzać miejsce dla wchodzącego z głębi pola Lewandowskiego. Ale to tylko moja opinia, a decydować będzie selekcjoner.