To jedna z tych potyczek, po której - w razie straty punktów - nie będzie żadnych wymówek. Kontuzje czołowych zawodników, zły stan murawy, niedyspozycja dnia - nic nie będzie miało znaczenia, jeśli Polacy nie wygrają. "Lewy" kupuje Łotyszy Najdroższy piłkarz Łotyszy - Roberts Uldrikis - wyceniany jest na milion euro. Dużo? Tylko dla szarego człowieka, bo w świecie piłki to drobne. Dla porównania krytykowany w Polsce Arkadiusz Reca - według portalu Transfermarkt - wyceniany jest na 3,5 mln euro, trzeci (a czasem nawet czwarty bramkarz) Łukasz Skorupski na 7 mln euro, a Robert Lewandowski na 65 mln euro, czyli... blisko osiem razy więcej niż cała reprezentacja Łotwy razem wzięta! Nie ma się jednak co dziwić, skoro z w kadrze powołanej na spotkane z Polską jest aż 13 (!) zawodników, którzy grali lub grają w Ekstraklasie. Przykładowo: w poprzednim spotkaniu przeciwko Polsce na PGE Narodowym snajperem Łotyszy był Vladislavs Gutkovskis, który w Ekstraklasie jako napastnik Termaliki Bruk-Bet Nieciecza strzelił trzy bramki, a w 11 spotkaniach tego sezonu pierwszej ligi do siatki trafił czterokrotnie. Tyle samo co Gracjan Jaroch (Warta Poznań), Grzegorz Lech (Stomil Olsztyn), Bartosz Nowak (Stal Mielec) i Adrian Paluchowski (Stal Mielec). Nie ma się jednak co dziwić takiemu układowi sił, bo gdy Polacy myślą o transferach do Bundesligi czy Seria A, dla wielu Łotyszy szczytem ambicji jest gra za niezłe pieniądze w polskiej Ekstraklasie. - Dla nich mecze z Polakami są szczególne, bo coś w nich chcą udowodnić. Wielu z nich grało lub gra w polskich klubach i w spotkaniach z nami walczą o kontrakty w Ekstraklasie. Takie mecze są trudne, bo wiemy, że jesteśmy zdecydowanym faworytem - podkreśla Brzęczek (więcej TUTAJ). - Ale w naszym składzie zagra jeden, a może dwóch takich zawodników, więc co z resztą? Przede wszystkim moi zawodnicy walczą dla Łotwy, choć jeśli dobrze pokażą się przeciwko Polakom, to może ktoś z Ekstraklasy się nimi zainteresuje? Priorytetem jest jednak dobro reprezentacji - zapewnia z kolei Slavisza Stojanović, szkoleniowiec reprezentacji Łotwy. Słoweniec objął łotewską kadrę po to, by zdecydowanie odmienić jej oblicze. Przejął zespół w marcu, ale od tego czasu drużyna przegrała w eliminacjach wszystkie sześć spotkań i zdobyła jedną bramkę - w spotkaniu z Macedonią i jeszcze był to gol samobójczy. Łącznie Łotysze na bramkę czekają więc ponad pięć godzin, a na bramkę zdobytą przez swojego zawodnika - ponad siedem (strzelił ją Deniss Rakels, były gracz m.in. Lecha Poznań i Cracovii). Rachunki do wyrównania Dziś łotewskim kibicom pozostaje więc życie wspomnieniami, a dokładnie ekipą, która wywalczyła awans na Euro 2004. To największy sukces w ponad stuletniej historii łotewskiej piłki, który udało się osiągnąć kosztem... Polski. Wówczas Polacy u siebie przegrali z Łotyszami 0-1 i m.in. dzięki temu - poprzez baraże - Łotysze dostali się na Euro. Dziś nie mają już na to szans, ale mogą bardzo mocno pokrzyżować szyki Polakom. Z Rygi Piotr Jawor i Michał Białoński Eliminacje Euro 2020: wyniki, tabele, strzelcy, terminarz