Trener Zub od lat pracuje poza granicami Polski. Największe sukcesy odnosił z Żalgirisem, z którym dwa razy zdobywał mistrzostwo Litwy i trzy razy puchar tego kraju. W 2017 roku prowadził Spartaksa Jurmała i mimo że nie dokończył pracy w tym klubie, przechodząc do białoruskiego Szachciora Soligorsk, to jednak w uznaniu wyników i dobrej pracy został uznany Trenerem Roku na Łotwie. - To był dla mnie bardzo dobry okres, choć klub miał swoje problemy nie tylko finansowe, ale także organizacyjne. Takie są jednak łotewskie realia. Jurmała to nieduże miasto, nie było łatwo, ale jeśli chodzi o sprawy piłkarskie, to wszystko układało się jak należy. Bardzo dobry kontakt z piłkarzami, nie można było narzekać. Mimo że odszedłem stamtąd po 3/4 rozgrywek w lipcu na Białoruś, to doceniono to, co tam wtedy zrobiłem i zostałem Trenerem Roku na Łotwie w 2017 roku. To było bardzo miłe wyróżnienie, które sobie cenię - podkreśla szkoleniowiec. Co sądzi przed dzisiejszym meczem w Rydze? - Patrząc na potencjał obu reprezentacji, to nie jest to przeciwnik, który byłby nam w stanie odebrać punkty. Choć oczywiście pamiętamy pierwszy mecz w Warszawie i pierwszą połowę, gdzie mieliśmy swoje kłopoty, ale wynikały one z problemów, które mieliśmy sami ze sobą. Teraz może być podobnie, szczególnie do momentu, kiedy wynik meczu nie będzie otwarty. O końcowy wynik jestem jednak raczej spokojny - mówi trener Zub. Łotysze fatalnie radzą sobie na razie w eliminacjach, gdzie nie zdobyli jeszcze punktu, a stracili już 21 goli. Gorszy bilans ma w obecnych eliminacjach Euro 2020 tylko San Marino, które straciło 28 bramek... - Wszystko zależy od jakości piłkarzy. To faluje, jak u nas. W latach 70. i 80. byliśmy liczącą się siłą, a potem była dwudziestoletnia zapaść. Na Łotwie jest podobnie. Byli w stanie zagrać na Euro, ale mieli wtedy grupę graczy, która grała w przyzwoitych zagranicznych klubach. Sam pracując w Spartaksie Jurmała miałem okazję do współpracy z Aleksandrsem Kolinko, który swego czasu bronił na Wyspach Brytyjskich. Inni też grali w solidnych klubach stąd notowali dobre wyniki. Teraz jest inaczej. Przyczyn należy szukać w problemach wewnętrznych, które trapią tamtejszą federację. Kuleje też szkolenie tych najmłodszych. Trzeba pamiętać, że Łotwa to dwumilionowy kraj. Nie jest łatwo o utalentowanych graczy, a jeżeli już są, to często, przy słabości organizacyjnej klubów, szukają zatrudnienia za granicą, choćby w pierwszej polskiej lidze, jak robi to niezły napastnik jak na łotewskie warunki Valerijs Szabala. W tym wypadku ciężko o jakiś rozwój - tłumaczy Marek Zub. Michał Zichlarz