Zapis relacji na żywo z meczu Łotwa - Polska Zapis relacji na żywo na urządzenia mobilne z meczu Łotwa - Polska "Lewy" cieszył się nie tylko z trzech punktów i z szóstego hat-tricka w narodowych barwach, ale też z faktu, że został samodzielnym liderem w liczbie meczów rozegranych w reprezentacji Polski (109). To nie liczba napastników, tylko jakość gry decyduje o liczbie zdobytych bramek i wykreowanych sytuacji - w myśl tej zasady trener Jerzy Brzęczek zostawił w rezerwie Krzysztofa Piątka. Z kolei pobijanego Krystiana Bielika musiał wysłać na trybuny. Zawiedziony musiał się czuć też Bartosz Bereszyński, który nie zawodził, choć grał zazwyczaj nie na "swojej" lewej obronie, a jednak zabrakło go w wyjściowym składzie. W oficjalnym meczu - po raz pierwszy od września 2017 r. Trener Brzęczek tym razem wybrał na boki obrony Tomasza Kędziorę i wracającego do składu Macieja Rybusa, który świetnie sobie radzi w liderującym w Rosji Lokomotiwie Moskwa. Trener Slavisza Stojanović chciał postraszyć Orłów zawodnikami z przeszłością w polskiej lidze. Nadal u nas występuje Gutkovskis (Bruk-Bet Termalica), a aż pięciu piłkarzy z wyjściowego składu Łotwy uczyło się piłki w naszym kraju: Oszs grał w Górniku, Dubra - w Polonii Bytom, Laizans - w Lechii i ŁKS-ie, Maksimienko - w Bruk-Becie Termalice, a Rakels - w Zagłębiu Lubin i Cracovii. Pierwsze zdanie należało do gospodarzy, gdy w trzeciej minucie Davis Ikaunieks postraszył nas strzałem ponad bramką, ale później inicjatywę przejęli "Biało-Czerwoni" i szybko pozbawili złudzeń gospodarzy, strzelając im dwa gole. Pierwsza akcja była koronkowa, z udziałem niemal całego zespołu, ale kluczowe było odważne wejście między dwóch rywali Kamila Grosickiego, po którym Robert Lewandowski rozegrał piłkę z Sebastianem Szymańskim i posłał piłkę do siatki obok Andrisa Vaninsa. Cztery minuty później obserwowaliśmy drugi przebłysk Orłów. Grosicki szarpnął lewą flanką do linii końcowej, by z niej wycofać na 15. metr, gdzie "Lewy" tylko dołożył prawą nogę i piłka wylądowała w siatce. W 27. min w rozegraniu autu pomógł Rybusowi Mateusz Klich, który sprintem ruszył na pozycję i z wywołanego przez niego pozytywnego zamieszania wzięła się sytuacja strzelecka Grzegorza Krychowiaka. "Krycha" wypalił z 23 metrów, odbitej przez Andrisa Vaninsa piłki nie dobijał Lewandowski, wolał podawać do kolegów, ale uczynił to niecelnie. Za moment Jan Bednarek odebrał piłkę na połowie rywala, a "Lewy" wypuścił w bój "TurboGrosika". Ten pokazał plecy obrońcom, jednak zabrakło mu precyzji, gdy próbował zmieścić piłkę w bliższym" rogu. Podobnie było na początku II połowy, gdy Kamil wyszedł na czystą pozycję, ale upadł na śliskiej murawie podczas oddawania strzału. Po 30 minutach spadło tempo gry, a wraz z nim entuzjazm Orłów do ataku. Łotwa próbowała to wykorzystać. O zdobycie kontaktowego gola starał się Olegs Laizans, który jednak nie trafił. Właśnie owo kuszenie losu brakiem agresywności, doskoku do rywala znajdującego się przy piłce denerwowało najbardziej w końcówce I połowy. Przecież kontaktowa bramka dla Łotwy mogła dodać jej wiary. Trener Brzęczek "zaśpiewał" za Rolling Stonesami "I can’t get no satisfaction" i po godzinie gry za defensywnego pomocnika Mateusza Klicha wprowadził drugiego napastnika - Krzysztofa Piątka, którego spiker stadionowy nazwał "Pionkiem" (trudny jest ten język polski...). "Pjona" od razu mógł wpisać się na listę strzelców. Po podaniu Piotra Zielińskiego przymierzył z 16 metrów, jednak 39-letni Vanins zdołał odbić piłkę. Próbowali Piątek i Krychowiak, ale w drugiej połowie skutecznością wykazał się ponownie "Lewy", który skompletował hat-tricka, po ni to strzale, ni podaniu "Grosika". Kapitan Orłów w ten sposób dostał piłkę pod nogi na szóstym metrze i nie tracił czasu na przyjmowanie, tylko od razu skierował ją do siatki. W ten sposób Robert wprawił całą Polskę w szampańskie nastroje, lecz jednocześnie zepsuł jubileusz rozgrywającemu setny mecz w kadrze i żegnającemu się z nią Vaninsovi. Tuż po zdobyciu trzeciej bramki Brzęczek oszczędził Grosickiego, wpuszczając za niego Przemysława Frankowskiego. Świeży, szybki "TurboGrosik" przyda się w niedzielę. Orły wygrały zasłużenie i bez większego wysiłku. Nie pozwoliły rywalowi na poważniejsze zagrożenie bramce Wojciecha Szczęsnego. Polscy kibice dominowali na Daugavs Stadionie dopingiem i liczebnością. "Polacy! Gramy u siebie!", a także znane z Euro 2016 - w wykonaniu Islandczyków - pohukiwania, królowały w dopingu. Kilkunastu spośród naszych fanów odpaliło race, za co UEFA wystawi rachunek PZPN-owi. Grupa G el. Euro 2020: Łotwa - Polska 0-3 (0-2) Bramki: 0-1 Lewandowski (9., asysta Szymańskiego), 2-0 Lewandowski (13., asysta Grosickiego), 0-3 Lewandowski (76., asysta Grosickiego) Łotwa: Vanins - Rugins, Dubra, Oszs, Jagodinskis, Maksimienko - Kigurs (86. Ciganiks), Ikaunieks, Rakels (72. Karaszausks), Laizans (72. Tibers) - Gutkovskis. Polska: Szczęsny - Kędziora, Glik, Bednarek, Rybus (80. Reca) - Szymański, Klich (60. Piątek), Krychowiak, Zieliński, Grosicki (77. Frankowski) - Lewandowski. Sędziował Halis Ozkahya z Turcji. Żółta kartka: Maksimienko (za faul na Lewandowskim). Widzów: 7107 Michał Białoński, Piotr Jawor z Rygi El. Euro 2020 - sprawdź sytuacje w "polskiej" grupie