- Od początku nie lekceważyliśmy rywala, bo pamiętaliśmy pierwszy mecz, gdy nie mogliśmy szybko strzelić bramki. Teraz nam się to udało, ale po dwóch trafieniach odpuściliśmy i pozwoliliśmy Łotyszom grać. To jednak normalne, bo w każdym meczu są takie fragmenty przestoju. Dobrze, że w drugiej połowie dobiliśmy przeciwnika i mamy trzy punkty - analizował na gorąco Szymański. Polacy długo nie potrafili zdominować przeciwnika, a szczególnie widoczne było to właśnie po zdobyciu drugiego gola. Piłkarze Jerzego Brzęczka wówczas rozluźnili się i już do końca pierwszej części nie byli w stanie wrócić na właściwe tory.- Trochę odpuściliśmy, ale myślę, że koncentracja była na sto procent i nikt nie myślał, by mecz już się skończył. Próbowaliśmy grać swoje i strzelać bramki. W pierwszej połowie się to nie udało, ale w drugiej już tak. Mogło być ich więcej, ale musimy się cieszyć z tego, że jest zwycięstwo - uważa skrzydłowy reprezentacji Polski. Dla Szymańskiego było to szczególne spotkanie, ponieważ po raz pierwszy wystąpił w reprezentacji Polski od początku meczu.- Przyjeżdżając na zgrupowanie byłem gotowy, że dostanę szansę. Momentami moja gra wyglądała fajnie, ale momentami byłem trochę "elektryczny". W niektórych momentach mogłem zachować się inaczej - zagrać prostą piłkę, zamiast szukałem innych podań - przyznaje.Zły na swoich kolegów był Kamil Glik, który miał pretensje, że w pewnym momencie koledzy z zespołu zaczęli grać zbyt indywidualnie i niepotrzebnie szukali popisowych zagrań.- Zdarzyło mi się, że ze dwa razy zagrałem piętką... W przerwie jednak porozmawialiśmy i w drugiej było już mniej "piętek" - zaznacza Szymański. Teraz przed Polakami niedzielne spotkanie z Macedonią Północną, którym mogą sobie zapewnić awans na Euro 2020. - Spokojnie podchodzimy do tego spotkania i na razie cieszymy się z wygranej, bo jesteśmy krok bliżej. Z Macedonią też chcemy wygrać. Czy zagram w pierwszym składzie? Nie będę się "podpalał", mam chłodną głowę. Wszystko zależy od trenera. Jak nie zagram od pierwszej minuty, to nic się stanie. Ważne, żeby drużyna zwyciężyła. Spokojnie, wszystko krok po kroku - kończy zawodnik Dynama Moskwa. Z Rygi Piotr Jawor