- Ani on, ani w PZPN nie mogli wiedzieć, że murawa została zamieniona na gorszą i nie działa drenaż - powiedział Listkiewicz. - To nie dach był problemem, tylko murawa, która nie odprowadzała wody. Nawet na murawie pobliskiego Drukarza Warszawa nie było tyle wody - podkreślił Listkiewicz. Według niego, PZPN z ofiary stał się winowajcą, a tymczasem to związek w rzeczywistości jest ofiarą całej sytuacji. Dlatego powinien zwrócić się o odszkodowanie do gospodarza obiektu, czyli Narodowego Centrum Sportu. Mecz eliminacji mistrzostw świata Polska - Anglia miał być rozegrany we wtorek o godz. 21. Został przełożony na środę z powodu złego stanu murawy na Stadionie Narodowym. Po kilkugodzinnych opadach deszczu boisko było nasiąknięte wodą, a w kilku miejscach powstały olbrzymie kałuże. Komisarz meczowy FIFA, który jest władny podjąć decyzję w sprawie zasunięcia dachu, w dniu meczu o godz. 20 podjął decyzję o zamknięciu dachu, jednak przedstawiciele NCS poinformowali, że jest to niemożliwe z uwagi na mocno padający deszcz. Sędziowie, po trzykrotnej wizytacji murawy, wraz z delegatem technicznym FIFA uznali, że w takich warunkach nie można grać i zdecydowali o przełożeniu meczu na środę na godz. 17. W czwartek premier Donald Tusk poinformował, że czeka na wyniki kontroli w Ministerstwie Sportu i Narodowym Centrum Sportu, którą zlecił w związku z przełożeniem meczu Polska - Anglia.