W piątek w pierwszej potyczce w Lidze Narodów Polacy przegrali w Amsterdamie 0:1 z Holandią, ale poniedziałek pokonali na wyjeździe Bośnię i Hercegowinę 2-1. "Wygrane spotkanie w Zenicy nie może zamazać obrazu naszej reprezentacji, bo na tę chwilę nie tyle nie wygląda to zbyt dobrze, ile wygląda wręcz ubogo. Pierwsze 30 minut w konfrontacji z występującą w rezerwowym składzie Bośnią i Hercegowiną to w naszym wykonaniu totalna plaża. Na boisku nic się nie działo, poza prezentem dla gospodarzy w postaci rzutu karnego. Złożyły się na to brak odpowiedzialności Jana Bednarka oraz wyjątkowa skrupulatność tureckiego arbitra, który był blisko całej sytuacji. A po stracie bramki w ogóle nie potrafiliśmy zareagować i odpowiedzieć" - ocenił Kaczmarek. Popularny "Bobo" jest zdania, że gdyby nie stałe fragmenty, Polacy meczu z Bośnią i Hercegowiną mogliby nawet nie zremisować. "Broniący w takich sytuacjach strefą rywale zapomnieli, że żywiołem Glika jest walka w powietrzu. Kamil to silny chłop i kiedy wbiega w pole karne jest w stanie wszystkich przewrócić. Ten mecz pokazał również, że naszym atutem powinna być grać skrzydłami. Kamilowie Grosicki i Jóźwiak, który nie jest może do końca ukształtowany technicznie, ale ma serducho, jest agresywny i nie odpuszcza, rozruszali tę drużynę" - przyznał. 70-letni szkoleniowiec uważa, że kilku zawodników wypadło znacznie poniżej oczekiwań. A tę listę otwierają Grzegorz Krychowiak i Sebastian Szymański. "Pewnych piłkarzy, którzy z powodu pandemii nie weszli jeszcze w sezon i motorycznie nie wyglądają najlepiej, można usprawiedliwiać. Liga rosyjska ma jednak za sobą już sześć kolejek, a oni wypadli bardzo blado. To wielkie rozczarowanie. Lewa noga zawsze jest w cenie, ale Szymański może pełnić rolę zmiennika, natomiast Krychowiak to papierek lakmusowy drugiej linii, który odpowiadał za przejście zespołu z ataku do obrony i transformację w drugą stronę. Tymczasem w tych meczach snuł się po boisku" - zauważył.