Bardziej obawiać się można tego przeciw komu gramy. A wiemy też, jak w przypadku jakiegokolwiek niepowodzenia kadry dzieje się w polskich mediach i na forach internetowych. Dlatego też bez względu na wynik dwóch najbliższych spotkań apelowałbym o spokój. A nie nadmierny zachwyt czy rysowanie nastroju klęski bądź rozczarowania. Brzęczek słusznie zauważa, że zagramy z jednym z najmocniejszych aktualnie zespołów świata i nie jest to żadna kokieteria czy "bezpiecznik" na wypadek niepowodzenia. W eliminacjach do EURO 2020 z tak mocnym przeciwnikiem jeszcze nie graliśmy. Nie wahałbym się też postawić tezy, że także w pierwszym sezonie Ligi Narodów również nie. Włosi byli wtedy jeszcze na etapie budowy obecnej siły i niedługo będziemy mogli się o niej przekonać. Portugalia była w 2018 roku bez Cristiano Ronaldo, a w Guimaraes zagrała już w mocno rezerwowym składzie, bo awans do turnieju finałowego wywalczyła sobie we wcześniejszych spotkaniach. I mimo, że w tamtej edycji Polska nie wygrała żadnego meczu to jestem zdania, że mimo różnego rodzaju eksperymentów wstydu nie przyniosła. A przegrane u siebie spotkania z Włochami 0-1 (gol w ostatniej minucie) czy Portugalią (2-3) dały Brzęczkowi sporo wniosków, z których skorzystał już w udanych dla nas eliminacjach.