Już w drugiej kolejce rozgrywek zdobył pan pierwszego gola w MLS.... Adam Buksa: Każda bramka cieszy, bo dla napastnika nie ma nic ważniejszego. Szkoda tylko, że to trafienie nie dało nam kompletu punktów, bo wtedy mówilibyśmy o pełni szczęścia, chociaż z drugiej strony punkt przed własną publicznością na inaugurację też nie jest złym wynikiem. Patrzę jednak do przodu i już nie rozpamiętuję tego, co się wydarzyło. Zamiast kolejnych meczów na razie liga zarządziła przynajmniej 30-dniową przerwę. Jak się pan zapatruje na zawieszenie rozgrywek z powodu koronawirusa? - W pełni rozumiem decyzję władz MLS. Zdrowie ludzi jest absolutnym priorytetem, a skoro istnieje podwyższone ryzyko rozsiewania wirusa podczas większych zgromadzeń, to nie ma wątpliwości, że decyzja o zawieszeniu rozgrywek jest jedyną słuszną. Musimy dostosować się do nakazów specjalistów i skupiać się na tym, by ze swojej strony minimalizować ryzyko złapania wirusa, zgodnie z wytycznymi. Nie ma znaczenia, czy jest się sportowcem, czy nie. Dotyczy to każdego człowieka, bo wirus nie wybiera. Spędził pan w Ameryce już kilka miesięcy. Co zaliczyłby pan do plusów, a co do minusów przeprowadzki za ocean? - Jest na pewno wiele różnic zarówno na boisku, jak i poza nim, ale zdaję sobie sprawę, że wciąż jestem tu nowy. Dlatego uważam, że na takie porównania jest nieco za wcześnie i wstrzymam się od wydawania opinii. Możemy wrócić do tematu za kilka miesięcy. Wtedy będę mieć za sobą więcej doświadczeń, które pomogą mi wyrobić zdanie. W Bostonie jest pan jednym z trzech tzw. designated players, czyli piłkarzy z gwiazdorskimi kontraktami. Jak się panu układa współpraca z pozostałą dwójką, czyli Gustavo Bou i Carlesem Gilem? - Bardzo dobrze. Bou to wychowanek River Plate. Ma duże umiejętności indywidualne i wrodzoną wizję gry. Jest inteligentny i potrafi w pojedynkę rozstrzygnąć mecz. Z każdym dniem się docieramy i nasza współpraca wygląda coraz lepiej. Z pewnością mogę stwierdzić, że to przyjemność grać z nim w jednej drużynie. To samo Carlos Gil, który grał w Valencii, Aston Villa i Deportivo La Coruna. On dopiero wraca do drużyny po kontuzji i miał być do dyspozycji trenera w ten weekend. Z nim nasza ofensywa będzie ustawiona najbardziej optymalnie. Waszą drużynę prowadzi Bruce Arena. Co może Pan powiedzieć o tym 68-letnim już szkoleniowcu, świetnie znanym z pracy z reprezentacją USA? - Wiem, że trener Arena jest bardzo dobrze znany w Polsce, choćby ze względu na mecz Polska - USA podczas mundialu w Korei Płd., gdzie prowadzeni przez niego Amerykanie doszli aż do ćwierćfinału. W Stanach ma także wiele osiągnięć klubowych i dzięki temu status legendy. Jeśli chodzi o bezpośrednią współpracę, to jestem z niej zadowolony. Wiem dokładnie czego ode mnie oczekuje, więc staram się wykonywać jego polecenia i realizować założenia. Z którym z Polaków grających w MLS ma pan najlepszy kontakt? - Z Przemkiem Frankowskim i Jarkiem Niezgodą. Z +Frankiem+ graliśmy już przeciwko sobie, właśnie Fire strzeliłem gola, a przed meczem mieliśmy chwilę na krótką rozmowę. Na pewno przed majowym meczem naszych drużyn spotkamy się w Chicago na kawę. Z Jarkiem z kolei spotkaliśmy się w Portland w trakcie przedsezonowego turnieju, a w lidze mieliśmy zagrać przeciwko sobie w najbliższą niedzielę. Śledzi pan polską ligę i brata Aleksandra, który ostatnio świetnie spisuje się w barwach Wisły Kraków? - Dużo meczów mnie omija ze względu na różnicę czasu. Polska liga gra w godzinach, które przypadają albo na pory naszych treningów, albo też spotkań MLS. O transmisje Ekstraklasy także ciężko z powodu ograniczeń licencyjnych, ale meczów Wisły z Olkiem w składzie, a także Pogoni Szczecin nie odpuszczam. Polskich kibiców martwi kontuzja Roberta Lewandowskiego. Ile goli musi zdobyć Adam Buksa w MLS, żeby Jerzy Brzęczek wysłał powołanie na zgrupowanie? - To nie jest pytanie do mnie. Wiem natomiast, że samo myślenie o powołaniu do reprezentacji Polski nic mi nie da. Muszę je wywalczyć postawą na boisku, dlatego skupiam się na tym, aby jak najlepiej przygotowywać się do treningów i jak najlepiej wypadać w meczach. Wówczas wszystko jest sprawą otwartą. Rozmawiał w Nowym Jorku: Tomasz Moczerniuk