Gdy Polacy tuż przed odegraniem hymnów przyszli na trybunę honorową, ich miejsca były zajęte przez dwóch starszych panów z Holandii. Dyrektor Gawryjołek pokazał im bilety i zwolnił właściwie cały rząd dla 13 kadrowiczów Czesława Michniewicza. Robert Lewandowski szedł na końcu, a asyście ochroniarza. Przeszedł jednak najdalej od środka murawy, by siedzieć obok swego kolegi i rówieśnika Kamila Grosickiego. Holandia - Polska. Lewandowski na trybunach "Lewy" u spółka z podziwem patrzyli na trybuny, gdzie panowali Polacy. Doszło do zgrzytu - Holendrzy odegrali tylko pierwszą zwrotkę Mazurka Dąbrowskiego. Polacy gremialnie śpiewali drugą, wbrew temu, że z głośników zaczął się już hymn Holandii. Z Rotterdamu Michał Białoński, Interia