W sobotę na Stadionie Śląskim w Chorzowie odbył się jeden z ostatnich treningów przed meczem finału baraży mistrzostw świata ze Szwecją. Do dyspozycji selekcjonera Czesława Michniewicza było tylko 25 zawodników - zabrakło kilku piłkarzy, którzy po towarzyskim spotkaniu ze Szkocją narzekają na kontuzje. Pozytywną informacją jest natomiast powrót Roberta Lewandowskiego, który - jak Interia informowała już rano - trenował indywidualnie. Lewandowski trenował, ale indywidualnie To właśnie kapitan kadry jako pierwszy pojawił się na murawie Stadionu Śląskiego. Piłkarz Bayernu Monachium podczas przedmeczowego treningu w Glasgow poczuł ból w kolanie i musiał opuścić boisko (okazało się, że dokucza mu uraz więzadeł pobocznych). Michniewicz szybko podjął decyzję, aby nie ryzykować zdrowiem 33-latka, i - chociaż wpisał go do kadry na sparing ze Szkotami - Lewandowski całe spotkanie przesiedział na ławce rezerwowych. Sygnały płynące z kadry dawały jednak powody do optymizmu. Sztab medyczny zdecydował, że Lewandowski rozpocznie trening indywidualny - w basenie i na siłowni. W sobotę lider naszej reprezentacji pojawił się jednak na murawie. I to jako pierwszy. Najpierw ćwiczył z tzw. "gumami", następnie pod okiem fizjoterapeuty Pawła Bambra rozpoczął zajęcia z piłką. 15 minut później na murawie pojawili się pozostali kadrowicze, ale "Lewy" wciąż trenował indywidualnie. Jak poinformował rzecznik prasowy Jakub Kwiatkowski, do zespołu dołączył dopiero pod koniec zajęć, gdy piłkarze rozpoczęli trening schematów stałych fragmentów gry. Bez Glika, Żurkowskiego i Wieteski W zajęciach wzięło udział 25 piłkarzy. Zabrakło Kamila Glika, Szymona Żurkowskiego, Mateusza Wieteski, Arkadiusza Milika i Krzysztofa Piątka. Glik w Glasgow naciągnął mięsień dwugłowy, a Żurkowski - przywodziciela. Obaj zostali w hotelu, gdzie trenowali indywidualnie. W hotelu pozostał także Wieteska, który w piątek narzekał na zawroty głowy. Stoper Legii Warszawa przeszedł tomografię, która nic nie wykazała, ale ze względu na zderzenie głową z rywalem podczas meczu ligowego, profilaktycznie jest wyłączony z zajęć. Piątek i Milik zostają w Katowicach Zgrupowanie reprezentacji opuścił już Bartosz Salamon, który jeszcze w pierwszej połowie meczu ze Szkocją nabawił się urazu przywodziciela. Obrońca Lecha Poznań zamiast przejść badania w Katowicach, zdecydował się na podróż do Włoch, gdzie czekają go kolejne konsultacje. Na Śląsku pozostali natomiast Milik i Piątek. Napastnik Olympique Marsylia nie ma co prawda szans na występ przeciwko Szwecji, ale na własną prośbę został w hotelu kadry, gdzie przechodzi rehabilitację. Według wstępnej diagnozy Milika - który lekko naderwał mięsień dwugłowy - czeka 10-12-dniowa przerwa. O powrót do zdrowia walczy także Piątek. On w Glasgow nabawił się kontuzji okolic ścięgna Achillesa. Po spotkaniu założono mu aż siedem szwów. I chociaż pierwsze diagnozy mówiły o trzytygodniowej pauzie, to doktor Jacek Jaroszewski ze swoim sztabem podjęli się misji postawienia gracza Fiorentiny na nogi. Naciskał na to zresztą sam Piątek, który w Szkocji zdobył dającą remis bramkę i chce pomóc kolegom w walce o mundial. Z Katowic Sebastian Staszewski, Interia