Od poniedziałku Leo i jego wybrańcy trenują na obozie we Wronkach przed sobotnim meczem z Czechami, jaki rozegramy na Stadionie Śląskim w Chorzowie. - Starcie z Czechami to najważniejszy mecz i nie tylko dlatego, że jest najbliższy. Wywalczyć awans na mundial nie będzie łatwo, bo eliminacje są dużo krótsze, niż te do Euro 2008. Wówczas mieliśmy do rozegrania 14 meczów, a teraz jest ich tylko 10, więc każda strata punktów dużo bardziej boli. Po meczu ze Słowenią byliśmy zawiedzeni, ale cztery dni później okazało się, że Czesi mogą stracić punkty z Irlandią Północną - przypominał selekcjoner Orłów. Beenhakker podkreślał, że nie ma już w piłce międzynarodowej słabeuszy. Nie ma już przepaści - Pięć tysięcy razy mówiłem, że futbol międzynarodowy wyrównał się, że już nie ma przepaści między wielkimi a teoretycznymi słabeuszami. Widzieliście, że Cypr potrafi zremisować z Włochami i ci z tego powodu czują się szczęśliwi, bo mogli przegrać - argumentował Leo. (W rzeczywistości Włosi wygrali 2:1 - przyp. red.). Zapytano go też o powrót banitów - Boruca, Dudki i Majewskiego. - Jedyna rzecz, jaką mogłem zrobić, zrobiłem. Przywróciłem zawieszonych po meczu z Ukrainą piłkarzy. To nie było nic wielkiego. Teraz staram się, aby atmosfera w grupie była jak najlepsza. Ona musi być dobra. Na treningu trzeba czasem bardziej agresywnie reagować. Akurat tak było dzisiaj, wyczułem, że piłkarze tego potrzebują, więc trening była agresywniejszy - opowiadał Beenhakker. Selekcjoner stara się też, aby piłkarze nie myśleli o zamieszaniu wokół PZPN-u. - Tych pozapiłkarskich rzeczy nie może być w naszych głowach. Nie jest łatwo trzymać zawodników z dala od zamieszania, bo każdy w koło gada o tym, ale my musimy myśleć tylko o meczu z Czechami - tłumaczy. Dziennikarze przewidują, że sobotni mecz może być punktem zwrotnym w eliminacjach do MŚ. - Nie wiem, czy ewentualna wygrana nad Czechami, jak ta sprzed dwóch lat nad Portugalią pomoże w odbudowaniu atmosfery wokół drużyny narodowej. Wiem jedno, że ta drużyna już teraz zasługuje na więcej szacunku. Nie postrzegam jej występów w kolorach czarno-białych, jak robi się to w tym kraju - dodaje Holender. Kilka razy Beenhakker akcentował, że to Czesi uchodzą za faworytów. - Zdaję sobie sprawę dokładnie, że gdyby Polska 10 razy zagrała z Czechami, to sześć razy przegrałaby, a czterokrotnie mogłoby dojść do niespodzianki w postaci wygranej Polski. Taki jest właśnie dzisiaj futbol - wyjaśniał. - Tak samo Włosi - siedem z 10 meczów z Cyprem wygrają, ale trzy razy będzie niespodzianka. Wiem, że jeśli zaczniemy wygrywać, to wszystko z czarnego się przemieni w białe. Ale taka jest rzeczywistość w futbolu. Pomoże rozgryźć Lecha Leo odniósł się też do losowania fazy grupowej Pucharu UEFA, do tego, iż Lech Poznań trafił na jego ulubiony klub Feyenoord Rotterdam. - Wiem, że Lech trafił na Feyenoord i nie widzę powodów, dla których miałbym nie pomóc sztabowi trenerskiemu Feyenoordu rozpracować gry Lecha - zaskoczył wszystkich Leo. Tradycyjnie już, Leo nie chciał się wdawać w spekulacje odnośnie tego, kto w sobotę zagra, a kto będzie siedział na ławce. - Kto jest numerem "jeden" w bramce? W sobotę przekażę wam całą pierwszą "jedenastkę" - trener uciekał od rozwiania wątpliwości "Boruc czy Fabiański". Beenhakker odniósł się też do sytuacji po kontuzji lewego obrońcy Marcina Kowalczyka, który w sobotę nie będzie mógł zagrać. - Kowalczyk nie jest urodzonym lewym obrońcą. Gra tam, bo nie mamy wielkiego wyboru. Teraz na lewej stronie obrony może zagrać Wojtkowiak, Wawrzyniak, a nawet Krzynówek - wyliczał Beenhakker. Kto jest najtrudniejszym rywalem w grupie? - Dajcie spokój, nie ma żadnych wątpliwości - Czechy. Nasi sobotni rywale mają największe umiejętności. To jedna z ośmiu najlepszych drużyn w Europie, prezentująca dobry futbol. Oni są faworytami, proszę im przekazać, żeby się zrelaksowali, bo są faworytem (uśmiech). Nie zadzwoni do trenera Krzynówka i innych Tradycyjnie już największym problemem Leo jest fakt, że w klubach zagranicznych coraz częściej jego piłkarze zamiast odgrywać czołowe role, siedzą na ławce rezerwowych. - Nie mogę zadzwonić do trenerów zagranicznych klubów i powiedzieć: "Hej! Ci faceci potrzebują gry" - rozkładał ręce Leo Beenhakker. - Mogę tylko włożyć energię i pracę, żeby próbować odbudować formę tych piłkarzy w pięć dni przed meczem z Czechami. I to robimy. Nie mamy innego wyboru. Leo stosuje dwie metody do poprawy dyspozycji nieogranych piłkarzy. - Najpierw rozmowa, a później szybki powrót na boisko, do treningu - zdradza. - Gdy zawodnicy nie grają na co dzień, to ciężko im o koncentrację przez 90 minut w ważnym meczu. Dlatego mogliście narzekać, że w poprzednich meczach eliminacyjnych nasza gra była szarpana. Nie zmienię ilości minut spędzonych w klubie na boisku przez Michała Żewłakowa, Jacka Krzynówka, czy Mariusza Lewandowskiego. Mogę tylko na treningu poddawać ich presji, prowadzić trening na wysokim poziomie. I tego oni potrzebują, i to robimy - zapewniał selekcjoner.