Spotkanie miało się odbyć już sierpniu, ale wówczas Holender zajęty był przygotowaniami do meczu z Rosją. Prezes Listkiewicz niedawno wrócił z Chin z MŚ kobiet. Jaki jest cel wezwania Beenhakkera na ul. Miodową? - Nie ma tu nic nadzwyczajnego. Każdy trener co jakiś czas przychodzi na zarząd. Tak było z Wójcikiem, Engelem, a później z Janasem - podaje przykłady Listkiewicz. - Czekaliśmy, aż Beenhakkerowi będzie termin pasował. Dwa razy w roku każdy trener reprezentacji stawia się na zarządzie. Zarząd PZPN nie zaproponował Beenhakkerowi przedłużenie umowy jeszcze przed rozstrzygnięciem walki o awans na EURO 2008. Na taki krok zdecydowali się niedawno Rosjanie, którzy przedłużyli umowę selekcjonerowi Guusowi Hiddinkowi jeszcze przed porażką "sbornej" z Anglią. - Rosjanie są w innej sytuacji. Oni mają znikome szanse na awans - porównuje szef polskiej federacji piłkarskiej. Jak Michał Listkiewicz ocenia rok pracy Leo z naszą reprezentacją? - Był dość udany, ale nie użyłbym słowa "bardzo" - nie ukrywa. - Początek była słaby, wręcz fatalny. Dwa mecze - jeden punkt, więc falstart totalny! To wszystko nie nastąpiło jednak z winy Beenhakkera, tylko przez brak czasu i źle mu tam ktoś doradził. Po dwugodzinnym spotkaniu z zarządem i Wydziałem Szkolenia Beenhakker powiedział, że jego kadra porusza się wprawdzie "małymi kroczkami", ale cel, czyli awans na przyszłoroczne mistrzostwa Europy jest coraz bliżej. Michał Białoński, INTERIA.PL