Nie milkną echa tego, co stało się w czwartek wieczorem na Stadionie Narodowym Warszawie w przedostatnim meczu rozgrywek Ligi Narodów edycji 2022/23. Po dobrym meczu i remisie w Rotterdamie w czerwcu 2-2 były nadzieje na powtórzenie wyniku, a przede wszystkim na dobrą grę, bo przecież katarski mundial za przysłowiowym pasem. Brutalna weryfikacja Oczekiwania były duże, ale niestety "Oranje" pokazali nam miejsce w szeregu. Przegraliśmy 0-2 i teraz w niedzielę wieczorem zagramy w Cardiff o utrzymanie w Dywizji A LN z Walią na jej terenie. Po przegranej z silnym holenderskim zespołem rozżaleni są kibice, niezadowoleni eksperci. My o zdanie pytamy Stanisława Oślizłę, 57-krotnego reprezentanta Polski, wieloletniego kapitana Górnika Zabrze i jednego z najlepszych środkowych obrońców w historii naszego futbolu, który grał w pierwszym meczu jaki "Biało-Czerwoni" zagrali z Holandią, a było to 1 maja 1968 roku. - Pamiętam to spotkanie rozegrane na stadionie Legii. Raz zapuściłem się pod bramkę i głową o mało co nie trafiłem do siatki rywala. Maiłbym teraz na koncie nie jednego, a dwa gole w reprezentacji - uśmiecha się pan Stanisław, który był zresztą kapitanem naszej reprezentacji podczas tamtego zremisowanego 0-0 spotkania. Nie jest mu już do śmiechu, kiedy pytamy o czwartkowe spotkanie w wykonaniu naszej kadry. - Nie był to dobry mecz w wykonaniu naszej reprezentacji. Nawet Robert Lewandowski, na którego patrzymy, oklaskujemy i liczymy, to tym razem nie znalazł żadnej sytuacji. Widać było takie jego osobiste rozgoryczenie. Nie powinno tak być, bo za wszystko odpowiada cały zespół. To że nie wychodzi, to trzeba szukać przyczyn w przygotowaniu do tego spotkania, bo wiemy, że każdego z tych piłkarzy, których zobaczyliśmy w czwartek stać na wyższy pozom, na lepszą grę, ale z Holandią nie wyszło. Co można powiedzieć? Sport jest nie raz bardzo brutalny, raz osiąga się wspaniałe wyniki, wspaniały pozom, a w kolejnym meczu coś tam nie idzie i się zacina. Trudno, tak czasami bywa. Trzeba też pamiętać, że dla wielu z tych graczy to początek sezonu, bo za nimi w zagranicznych ligach po cztery czy pięć ligowych spotkań. Summa summarum to zebrało się to na taki słabszy występ - ocenia pan Stanisław. Ma swoją dewizę. Sprawdzi się? Przed reprezentacją prowadzoną przez Czesława Michniewicza teraz mecz o być albo nie być z Walią w niedzielę. Żeby na kolejną edycję Ligi Narodów utrzymać się w elicie, to nie można w Cardiff przegrać. Jak będzie w takim razie z walijskimi "Smokami" na ich terenie? - Z Walią to w swojej karierze nie miałem okazji grać, gdzieś tam blisko w Anglii tak, ale z nimi akurat nie. Łatwo na pewno nie będzie, bo przecież mają graczy, którzy na co dzień występują w tych silnych angielskich zespołach, ale ja mam taką dewizę, że po słabszym meczu przychodzi lepsze spotkanie i oby tak było w niedzielę - podkreśla Stanisław Oślizło. Michał Zichlarz Jan Tomaszewski bezwzględny dla reprezentacji Polski Michniewicz przyznał to otwarcie. "Tutaj mamy problem" Ostatni trening przed wylotem do Walii