Michał Białoński, Interia: Większość ekspertów apeluje do PZPN-u o zatrudnienie uznanego fachowca z zagranicy w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Podziela pan te głosy? Grzegorz Lato, król strzelców MŚ 1974 r.: Powiem panu krótko - jeśli będziemy na siłę sprowadzać szkoleniowców zagranicznych, to co będzie z naszymi? Mamy kilku dobrych trenerów. Mam pytanie: gdzie trenował Jacek Gmoch, zanim z kadrą Polski zajął piąte miejsce na świecie? Był asystentem Kazimierza Górskiego, koordynatorem w Zagłębiu Sosnowiec, a także prowadził reprezentację do lat 23. - Dokładnie, dopiero gdy odniósł sukces z reprezentacją Polski, to wyjechał do Grecji. Kaziu Górski tak samo - prowadził młodzieżową reprezentację do lat 23, a później został selekcjonerem. I jego sukcesom nikt nie jest w stanie dorównać: złoty medal olimpijski w 1972 r., trzecie miejsce na MŚ 1974 r. i srebrny medal na IO w 1976 r., na który w kraju była wielka obraza, bo to tylko srebro. A Antek Piechniczek? Przed kadrą prowadził Odrę Opole. - Najpierw jednak trzecią ligę - BKS Stal Bielsko-Biała, później Odrę wprowadził do Ekstraklasy, ówczesnej pierwszej ligi. Antek powtórzył sukces Kazia Górskiego, zajmując trzecie miejsce na świecie. Zakwalifikował się też na MŚ 1986 r., na których wyszedł z grupy i przegrał dopiero z Brazylią. Porównajmy z dokonaniami polskich trenerów te pana Beenhakkera z reprezentacją Polski. Byliśmy najgorszą drużyną na ME 2008 r. Ale oddajmy Holendrowi, że jako pierwszy awansował na Euro, dysponując skromnym potencjałem. - Ale w eliminacjach do MŚ 2010 r. poległ zupełnie, wyprzedziliśmy tylko San Marino. I dzisiaj mamy się wpakować w kolejnego obcokrajowca? Słyszę, że zagraniczny selekcjoner chce zarabiać rocznie 2,5 mln euro. Powiem panu, że to przesada. Poza tym, ten wybór selekcjonera strasznie się wlecze. Mamy już 9 stycznia. 73 dni do meczu z Czechami na wyjeździe, o 14 mniej do rozesłania powołań. - Mamy też świeżo w pamięci, jak opłakane skutki zostawił po sobie Paulo Sousa, który wziął wyjechał, uciekł i "do widzenia". Wcześniej przegrał na PGE Narodowym z osłabionymi Węgrami, przez co straciliśmy rozstawienie w barażu o MŚ. Nazwiska same nie grały i nigdy nie zagrają! Jak to później na mundialu wyglądało, to nie będę komentował, bo szkoda mojego zdrowia i nerwów. Jestem z reprezentacją Polski na dobre i na złe, ale czegoś podobnego nie widziałem już dawno! Nie ma pan wrażenia, że w meczu z Francją, gdy trzeba było bić się o awans do ćwierćfinału, bez względu na styl, zaczęliśmy zwracać uwagę na sposób gry? - Ale jak im premier obiecał 30 mln zł premii, to wie pan... Próbowali, ale dzisiaj bez walki, biegania, jakiejś myśli na boisku, to nic się nie osiągnie. Nie rozumiem Roberta Lewandowskiego. On jako kapitan powinien stanąć na boisku, ryknąć, krzyknąć: "Jak komuś się nie chce, to niech spada! Wejdzie młody i będzie przynajmniej gonił!" Grzegorz Lato: Nikt się nie mógł dziwić, że darłem mordę Tak jak pan nakrzyczał na Zbigniewa Bońka i innych podczas MŚ 1982 r. o spóźniony powrót pod własną bramkę? Pańskie hasło "dopiero we własnym polu karnym możesz odpoczywać" było wtedy słynne. - Nikt się nie mógł dziwić, że darłem wtedy mordę. Cofnąłem się za Zbyszka 80 metrów, wybiłem piłkę sprzed pustej bramki na rzut rożny. Jak się odwróciłem w jego kierunku, to on już wiedział, co go czeka. "Nie, nie, tylko się nie drzyj. Rozumiem" - powiedział. Tu nie ma miejsca na wersal "poproszę" itd. To nie gra w remika, czy w 66 przy stoliku. Na boisku nie ma przebacz. Grzegorz Lato: Lewandowski i tak jest za wysoko w plebiscycie na "Sportowca Roku" W 1974 r. był pan brązowym medalistą MŚ i królem strzelców MŚ, a w plebiscycie na "Sportowca Roku" przegrał pan z Ireną Szewińską. Teraz Robert Lewandowski musiał uznać wyższość nie tylko Igi Świątek, ale też Bartosza Zmarzlika. Co pan na to? - Robert jest i tak za wysoko. Jak Boga kocham! Z reprezentacją on osiągnął niewiele, to były słabe mistrzostwa w jego wykonaniu! W Katarze Lewandowski był przeciętnym zawodnikiem! My go zasłaniamy jego przejściem do Barcelony, ale to przecież nie jest polska piłka, tylko hiszpańska, a wcześniej niemiecka, gdy strzelał dla Bayernu. Ja natomiast rozliczam "Lewego" z tego, co zrobił w kadrze. Powtarzam, on jako kapitan on powinien stanąć, krzyknąć: "Jak ktoś nie chce biegać i walczyć, to niech spieprza z tego boiska!" Jak Boga kocham! Jak pan popatrzy na jego mecz z Argentyną: on się przesunął pięć metrów w prawo i pięć metrów w lewo. Żadnego sprintu, powiem panu! Wspaniały zawodnik, kibicuję mu, jak najbardziej, ale nasza reprezentacja żadnego sukcesu nie osiągnęła z nim, tej klasy piłkarzem. Niezłym wynikiem był ćwierćfinał na ME we Francji, jeszcze za Nawałki. Natomiast na pewno nie możemy kadry chwalić za to, co pokazała w Katarze. Grzegorz Lato: Tylnymi drzwiami weszliśmy na MŚ, a na nich ratował nas Szczęsny Czesław Michniewicz zrealizował jednak wszystkie cele, ale po awanturze o podział premii, PZPN nie przedłużył z nim współpracy. - Mówmy sobie uczciwie: z Michniewiczem na MŚ weszliśmy tylnymi drzwiami. Gdyby nie zawierucha na Ukrainie i słuszne wykluczenie Rosji z rozgrywek, nigdy w życiu byśmy na Łużnikach nie wygrali! A dzięki temu wykluczeniu Rosjan, ze Szwecją graliśmy u siebie i wygraliśmy 2-0. Michniewicz jednak wyszedł z grupy na MŚ, na co czekaliśmy 36 lat. - Nie wiem czy Argentyna nie chciała, żeby Meksyk wszedł do fazy pucharowej naszym kosztem. Przecież Messi nie wykorzystał karnego, a przy prowadzeniu 2-0 Argentyńczycy przestali atakować. Gdyby strzelili nam dwie kolejne bramki, awansowałby Meksyk. Wyglądało tak, jakby nam nie chcieli zrobić krzywdy. Albo też oszczędzali siły na 1/8 finału, bo zwycięstwo w grupie mieli zapewnione. A my, zamiast grać o zniwelowanie strat, liczyliśmy kartki. - W każdym razie, awans był szczęśliwy. Argentyna mogła nam rzucić "piątkę. Dobrze, że Wojtek Szczęsny był w niesamowitym "gazie". Bronił niemal wszystko! Karne, dobitki, groźne sytuacje, gdy popisywał się instynktem i refleksem. Rozmawiał: Michał Białoński, Interia Czytaj też: Piłkarze dostali zakaz pożegnania Michniewicza? Reakcja Kuleszy jest stanowcza! Kolejną część wywiadu z Grzegorzem Latą zaprezentujemy już jutro (wtorek)