Piechniczek to selekcjoner - legenda reprezentacji Polski. Prowadził ją dwukrotnie - w latach 1981-1986 i 1996-1997. W sumie na ławce trenerskiej zasiadł 73 razy. Pod jego wodzą Biało-czerwoni zdobyli zajęli trzecie miejsce w mistrzostwach świata w 1982 roku. Cztery lat później reprezentacja Polski odpadła w 1/8 finału mundialu. Mniej udana była druga przygoda, bo zespół nie awansował na mistrzostwa świata we Francji. Mimo 80 lat trener Piechniczek wciąż mocno żyje piłką nożną i często udziela komentarzy. Tym razem w "Fakcie" zajął się zachowaniem reprezentantów po przegranej w 1/8 finału z Francją (1-3) na mundialu w Katarze. Połowa zawodników nie zdecydowała się bowiem na powrót do kraju, tylko od razu poleciała na urlopy. A ci, którzy wrócili do kraju, nie wyszli do czekających kibiców. To właśnie bardzo nie spodobało się byłem selekcjonerowi. Antoni Piechniczek: Reprezentantom brakuje polskości - Jeśli czegoś naszym piłkarzom brakuje, to polskości, utożsamiania się z krajem, z tym co tutaj się dzieje. Z mistrzostw świata samolotem do Polski wracała tylko połowa piłkarzy, trzynastu! Jeśli samoloty odrzutowe odprowadzały ich do granicy kraju, to te same samoloty mogły ich witać bez względu na wynik, ale wszystkich. To jest twój się święty obowiązek i dowód więzi z krajem - uważa trener Piechniczek. Szkoleniowiec skomentował też trwające zamieszenie wobec Czesława Michniewicza, obecnego selekcjonera reprezentacji Polski. W poniedziałek PZPN wydał komunikat, w którym stwierdził, że nie skorzysta z klauzuli przedłużenia kontraktu, ale z drugiej strony jeszcze nie wykluczył podpisania nowej umowy. Piechniczek uważa, że Michniewicz powinien pozostać na stanowisku. - Jeśli trener wypełnił zadanie, awansował na mistrzostwa świata, wyszedł z grupy, co było sztuką trudną do osiągnięcie przez 36 lat, to bez względu na poziom i inne historie, po prostu należałoby mu zaufać i zostawić dalej - uznał Piechniczek.