Michał Białoński, Interia: Gratulacje z okazji awansu na MŚ! Grzegorz Lato: Ale to nie mnie trzeba gratulować, tylko chłopakom. Ja również dołączam się do tych gratulacji. Lato: Reprezentacja wróciła do macierzy. Na Stadion Śląski Ale pan jest jedną z ikon naszego środowiska piłkarskiego. W 1974 r. właśnie pan strzelił Szwedom bramkę na wagę zwycięstwa na MŚ. 48 lat musieliśmy czekać na kolejne trafienia w meczu o stawkę z nimi. Lewandowski i Zieliński poszli w ślady Laty! - Ważne jest to, że reprezentacja wróciła do macierzy. Na Stadion Śląski, gdzie odnosiła najpiękniejsze sukcesy, że wspomnę tylko mecze z Holandią, Anglią, Walią powiem panu. Nieprzypadkowo nazwano ten obiekt "Kotłem Czarownic". Lato: Trener z zagranicy? Niektórzy powariowali, powiem panu Okazuje się, że nie trzeba sprowadzać fachowca z Portugalii, bo Polak też potrafi! - (śmiech) A przed meczem dziennikarze spekulowali, że w razie porażki trzeba zmienić trenera. Padały nawet propozycje kolejnych zagranicznych. No powariowali niektórzy, powiem panu. Trener Michniewicz miał ekstremalnie trudne zadanie. Nie licząc tych przed- i pomeczowych miał raptem pięć treningów, a jednak udało mu się wymyślić strategię, taktykę i oryginalny skład. - Ale też na Śląskim nasi kibice byli dwunastym, a nawet trzynastym zawodnikiem reprezentacji. Pięknie się ogląda, gdy jest komplet. Śląski jest szczęśliwy dla reprezentacji Polski. Już od meczu, w którym rozbiliśmy Związek Radziecki 2-0. Szczęsny bronił świetnie, Krychowiak wypracował rzut karny, Lewandowski go wykorzystał i prowadził zespół, Zieliński przypieczętował zwycięstwo, Szymański dwoił się i troił, Glik wytrwał z kontuzją do końca. Kto był bohaterem meczu? - Nie może pan wyróżniać kogokolwiek. Trzeba wyróżnić całą drużynę, bo to jest jeden organizm powiem panu. To nie jest tak, że liczy się tylko ten, kto strzelił bramkę. Lewandowski i Zieliński. U nas jest taki zwyczaj, że mówimy głównie o tych, co strzelają. Nie! Powiem panu szczerze, że cała drużyna dała z siebie wszystko. Wywalczyła ten awans, dlatego trzeba jej i trenerowi pogratulować! Dlatego za zaangażowanie wyróżniam całą drużynę. Jeden drugiemu pomagał. Po raz pierwszy widziałem, że Lewandowski wracał pod swoje pole karne i pomagał w walce o piłkę. Inni też to robili. Co jest do poprawy? - Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że jest jeszcze dużo do zrobienia i trener Michniewicz na pewno o tym wie. Co na przykład? - Trzeba poprawić wiele w obronie, w związku z powyższym dopracować rzuty wolne. Lato: Takie były kontakty Michniewicza z "Fryzjerem" Nie miał pan obaw, że misja Michniewicza może się nie powieść wobec faktu, że tuż po wyborze na selekcjonera został zaatakowany o słynne 711 połączeń z "Fryzjerem"? - Powiem pan coś ważnego. Ja byłem trenerem w klubie Amica Wronki. Był tam słynny "Fryzjer". Zresztą ja go wyrzuciłem z szatni, miał zakaz wstępu do niej. Michniewicz był wówczas bramkarzem rezerwowym. Nie tylko on, ale wszyscy zawodnicy, musieli mieć kontakt z "Fryzjerem" (Ryszard Forbrich ps. "Fryzjer" w Amice był dyrektorem sportowym)! Nie rozumiem jednego. Ustawa o zwalczaniu korupcji w sporcie weszła w 2003 r. Około lipca została uchwalona i podpisana. Ale nikt z was dziennikarzy nie mówi, że wcześniej Legia ułożyła się z Wisłą w słynnym meczu z 1993 r. Przypomina pan sobie taki mecz? Oczywiście, Wisła przegrała 0-6 i mówiliśmy o tym całkiem dużo. Wisła nawet wyrzuciła prawie wszystkich piłkarzy za sprzedanie tego meczu. - Walczący z Legią ŁKS rywalizował z Olimpią Poznań. I grali na telefon: Ci prowadzą 3-0, no to na drugim stadionie buch i już odpowiedź 4-0. Pewne jest jedno: Michniewicz, znając "Fryzjera" przecież nie sprzedawał meczów! Panowie! On nawet nie był świadkiem koronnym. To prawda, nie miał też postawionych żadnych zarzutów. - To, że akurat Michniewicz był w Amice, o niczym nie świadczy. Ktoś inny w klubie te pieniądze na mecze dawał przecież! "Fryzjer" dostał w końcu wyrok skazujący na więzienie nie za piękne oczy. Niech sobie niektórzy dziennikarze przypomną, jak pisali artykuły za nieuczciwie zarobione pieniądze! Niektórzy pana koledzy by chcieli tak: ustalać skład, wybierać trenera, ale jak przychodzi porażka, to szukają innych winnych. Powyciągają innym jakieś pstryczki. Michniewicz wyszedł z twarzą z pierwszej konferencji, gdy został zaatakowany o znajomość z "Fryzjerem". Odpowiedział na wszystkie pytania, a panowie dziennikarze nich się wezmą za swe ulubione kluby, co handlowały meczami! Czy na MŚ w Katarze, które mogą być ostatnimi dla Lewandowskiego, Glika, Krychowiaka, Grosickiego pojedziemy w roli turystów, czy uda nam się coś osiągnąć? - Powiem panu tak: musimy najpierw poczekać do losowania grup. Czytaj także: Michniewicz spisał się na medal! Lato: Michniewicz powinien postąpić jak Kazio Górski To już w piątek. - To super. Będziemy wiedzieli, gdzie jesteśmy. Pierwsza podstawowa sprawa - trener Michniewicz musi zrobić wszystko, żeby tak ułożyć zespół, aby dało nam to wyjście z grupy. Później jest system pucharowy - przegrany odpada, mówiąc inaczej, idzie szybko. Z drugiej strony, będzie miał trochę czasu. MŚ w Katarze nie są tuż po sezonie, tylko dopiero w listopadzie. Wcześniej, w czerwcu, zagramy Ligę Narodów z Belgią, Holandią i Walią. Będzie to dobry sprawdzian, przetarcie. Mam nadzieję, że Michniewicz sięgnie jeszcze po paru młodych, tak jak odbudował Sebastiana Szymańskiego. Podobnie było za Kazimierza Górskiego. Kaziu, niedługo po tym jak objął stanowisko, po meczu z Niemcami na stadionie X-lecia, wymienił 90 procent składu. Zostawił tylko Gadochę i Deynę. Resztę wziął z młodzieżówki: Jurka Gorgonia, Adama Musiała, Antoniego Szymanowskiego, Lesława Ćmikiewicza, mnie, Andrzeja Szarmacha, Mirka Bulzackiego, a później jeszcze młodziutkiego Włodka Żmudę, który razem z Gorgoniem tworzył parę stoperów. Doszli też wiślacy: Kaziu Kmiecik i Marek Kusto. Michniewicz ma trochę czasu do MŚ i drużyna będzie na pewno dobrze przygotowana. Czytaj także: Łzy Michniewicza! Czesław, prowadź na Katar! Ma pan rację, że Stadion Śląski jest dla nas szczęśliwy. - Ja się cieszę, że drużyna wróciła do macierzy i gratuluję chłopakom! Trzeba powiedzieć jeszcze jedno - nasi kibice. To jest dwunasty zawodnik! Jak sobie przypomnę mecze rozgrywane na Śląskim, gdy 100 tys. gardeł zaśpiewało "Jeszcze Polska nie zginęła!", to się w pale nie mieści! Najlepszy doping, jaki ja w życiu miałem, to właśnie tam, na Śląskim! Rozmawiał Michał Białoński, Interia