Polska nigdy w historii nie przegrała meczu z niżej notowanym rywalem niż Mołdawia. Obrazu kompromitacji dopełnia fakt, że Polacy z Mołdawią prowadzili 2-0, by przegrać 2-3, ku uciesze kibiców wypełniających stadion w Kiszyniowie. Tabela polskiej grupy w eliminacjach Euro 2024 - sytuacja jest fatalna Mołdawia - Polska. Jan Bednarek odważniejszy niż Lewandowski i Zieliński Co prawda później do dziennikarzy wyszli Piotr "biorę winę na siebie" Zieliński oraz Robert "czuję wielkie rozczarowanie" Lewandowski, ale z ich słów tak naprawdę niewiele wynika. Więcej mówią za to - moim zdaniem - słowa Jana Bednarka: Po meczu Mołdawia - Polska i słowach Jana Bednarka: nie ma charakteru, są wakacje Janowi Bednarkowi za to, co powiedział po meczu Polski z Mołdawią, już zdążyło się oberwać od kibiców w mediach społecznościowych, ale mi bliżej jest do docenienia tego dość szczerego pokajania się. Po pierwsze - tej szczerości (a w pierwszej chwili też odwagi, a więc charakteru poza boiskiem) brakuje mi u boiskowych liderów tej kadry, z Robertem Lewandowskim na czele. Oczywiście, to nie jest żadne zaskoczenie, że kapitan reprezentacji Polski wybiera okrągłe zdania, bo już go z tej strony dobrze znamy (nawet film o tym nakręcili), ale jednak może to być rozczarowujące. Anglicy powiedzieliby: "disappointed but not surprised". Po drugie - co gorsza - gwiazdom reprezentacji Polski kolejny raz zabrakło charakteru na boisku. W żadnym momencie drugiej połowy meczu Mołdawia - Polska nie było widać, by Robert Lewandowski lub Piotr Zieliński mocnym słowem, gestem, czy zwyczajnie wzięciem ciężaru gry na siebie, chcieli wziąć na siebie odpowiedzialność, chcieli podać rękę kadrze lecącej w mołdawską przepaść. Zachowanie Piotra Zielińskiego po stracie piłki przed pierwszym golem dla Mołdawii jest niewytłumaczalne, mistrz Włoch z Napoli dał się ograć jak junior na boisku w środku kiszyniowskiego blokowiska. Chyba, że za faktyczne wytłumaczenie przyjmiemy słowa Jana Bednarka, że kadrowicze drugie 45 minut chcieli "dodreptać" do wakacji. Przeczekać. Dotrwać. Odfajkować. Ktoś powie, że to nadinterpretacja oparta na słowach Bednarka o wakacjach, ale trudno nie mieć wrażenia, że reprezentacja Polski dla części kadrowiczów nie jest najważniejsza. To oczywiście częściowo wiąże się z wielkimi klubami, w jakich aktualni kadrowicze występują (Barcelona, Juventus, Arsenal, Napoli...), ale to nie tłumaczy wszystkiego. O kim z tej kadry ma się ochotę powiedzieć, że - tak jak Jakub Błaszczykowski - zrobi wszystko dla narodowego zespołu, że dobro reprezentacji jest dla niego ważniejsze od dobra indywidualnego? Nie znam wakacyjnych destynacji kadrowiczów, ale nie zaryzykuję dużo pisząc, że Kiszyniów nie jest miejscem z gatunku tych, do którego wybraliby się polscy piłkarze z własnej woli. Wakacje w Mołdawii, to brzmi jak obciach. Ale czy traktowanie meczu reprezentacji Polski o stawkę (czy nawet - połowy meczu!) w charakterze przykrego obowiązku, nie jest obciachem jeszcze większym? I tu dochodzimy do kolejnego głębokiego problemu grupy piłkarzy nazywanej reprezentacją Polski: braku poczucia wstydu. Ten brak poczucia obciachu ujawnił się przy okazji "afery premiowej" w Katarze. Już sam fakt, że majętni piłkarze - w kraju pogrążonym inflacją - liczyli na wyrwanie milionów z publicznych pieniędzy, był niesmaczny. A kulisy tarć w kadrze, ujawnione potem przez Łukasza Skorupskiego w rozmowie z Łukaszem Olkowiczem z "Przeglądu Sportowego", ten obraz zupełnego poczucia obciachu tylko wzmocniły. Czy więc po blamażu w Mołdawii i słowach Jana Bednarka powinniśmy się spodziewać wakacyjnych zdjęć reprezentantów Polski hulających w mediach społecznościowych? Odpowiem jak Tadeusz Sznuk: nie wiem, ale się domyślam. Mołdawia - Polska. Co się kryje za zapowiedzią "grillowania"? Jan Bednarek powiedział też - sam z siebie - że spodziewa się "grillowania" przez kibiców. I że reprezentacja Polski na to zasłużyła. Istotna obserwacja jest taka, że Polacy w Mołdawii grali tak, jakby w drugiej połowie bali się cokolwiek zepsuć, bali się późniejszego "grillowania", a to - smutny paradoks - prowadziło do prostych błędów. Jeśli w drugiej połowie w Kiszyniowie, polskim piłkarzom pętał nogi strach przed byciem "zgrillowanym" i wybierali oni (teoretycznie) bezpieczne zagrania, to znaczy, że albo musi w tej kadrze zostać wykonana potężna praca mentalna, albo - jeśli nie wierzymy w jej efekt - musi dojść do potężnych zmian personalnych.