Polscy piłkarze w dramatycznych okolicznościach zapewnili sobie awans do finałów Euro 2024, pokonując w rzutach karnych Walię. Bohaterem "Biało-Czerwonych" został Wojciech Szczęsny, broniąc decydującą "jedenastkę". Tuż po meczu, jeszcze na boisku, piłkarze podeszli do sektora polskich kibiców, śpiewając razem z nimi hymn Polski i celebrując awans. Wydawać by się mogło, że po sukcesie nie trzeba będzie ich namawiać, by zamienili kilka słów z dziennikarzami. Absurdalna strefa mieszana Niestety, strefa mieszana w Cardiff skonstruowana była w absurdalny sposób. Mixed zone została prowizorycznie ustawiona w sklepiku z klubowymi gadżetami Cardiff City. Aby się do niej dostać, dziennikarze musieli wyjść całkiem z terenu stadionu, by wrócić na niego innym wejściem. Co jednak najbardziej istotne - wychodzący z szatni piłkarze mieli przed sobą dwie drogi: albo przez strefę z wywiadami, albo bezpośrednio do autobusu. I mimo awansu niemal wszyscy wybrali drogę prosto do autokaru. Dziennikarze widzieli tylko przemykających zawodników przez uchylone drzwi. Na rozmowę z mediami zdecydowało się tylko dwóch piłkarzy: Jakub Piotrowski oraz Krzysztof Piątek. Wcześniej krótkiego wywiadu telewizyjnego udzielił Wojciech Szczęsny. Wulgarny okrzyk Puchacza i cygaro Probierza Prawdziwy "popis" dał za to Tymoteusz Puchacz. Gdy za drzwiami słyszeliśmy nabierającą na mocy muzykę, spodziewaliśmy się zobaczyć właśnie obrońcę Kaiserslautern. Po chwili mixed zonę minął Puchacz z głośnikiem, z którego leciał przebój Ivan i Delfin "Jej czarne oczy". Piłkarz na chwilę wsunął głowę do pomieszczenia ze strefą mieszaną: - Czarne oczy, do ch**a, jedziemy! - wrzasnął, zanim ruszył do autobusu. Więcej klasy zachował selekcjoner Michał Probierz, który z mediami porozmawiał na konferencji prasowej, a później także przy reprezentacyjnym autokarze. - Jakie świętowanie? Cygaro - uśmiechnął się, wskazując na trzymany w ręce przedmiot. Z Cardiff Wojciech Górski, Interia